Podsumowanie 6. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Karol Kurzępa
Starcie Lecha z Wisłą było hitem 6. serii spotkań
Starcie Lecha z Wisłą było hitem 6. serii spotkań Marek Zakrzewski
Po dwutygodniowej przerwie i emocjach związanych z meczami reprezentacji, piłkarze powrócili na boiska Ekstraklasy. Czy tęskniący w tym czasie za ligową piłką mogli czuć się nasyceni po wydarzeniach w tej serii gier? Już w piątek kibice ostrzyli sobie zęby na potyczkę Lecha z Wisłą.

Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin 2:1. Ruch u siebie punkty zbiera

Kolejkę zainaugurowano w Chorzowie, gdzie miejscowy Ruch pewnie pokonał Zagłębie. „Niebiescy” wygrali tym samym drugi mecz z rzędu. Ich rywale z Lubina prezentują się dramatycznie słabo. Piłkarzom Jana Urbana nie udało się jeszcze w tych rozgrywkach zwyciężyć i na 15 możliwych do zdobycia punktów (Zagłębie zaczęło ligowe zmagania dopiero od drugiej kolejki) zdołali uzbierać zaledwie trzy. Obecnie znajdują się w strefie spadkowej. A miało być zupełnie inaczej. „Miedziowi” przez wielu uznawani byli jako potencjalny „czarny koń” Ekstraklasy. Póki co lubinianie mają atak gorszy tylko od ŁKS-u, brak jakiegokolwiek stylu gry i widmo zmiany trenera nad sobą.

Natomiast Ruch, dzięki trzem oczkom zbliżył się do czołówki tabeli. Podopieczni Waldemara Fornalika tradycyjnie już będą większość punktów inkasować w pojedynkach na własnym stadionie, w takich meczach jak ten piątkowy. Tego dnia, przy Cichej ładnymi trafieniami popisali się Jankowski i Piech. Honorowy gol dla gości był autorstwa młodego Arkadiusza Woźniaka po fatalnej interwencji (czy może jej braku?) bramkarza Perdijica.

Lech Poznań – Wisła Kraków 0:1. „Biała gwiazda” lepsza w hicie kolejki

Nie udał się lechitom powrót na Bułgarską. Pierwszy mecz na własnym stadionie od 29 maja poznańskich kibiców rozczarował. Poza pierwszym dobrym kwadransem, mistrz Polski z roku 2010 był o klasę gorszy od aktualnych obrońców tytułu. Przygnębiającą postawę bloku defensywnego „Kolejorza” ratował jedynie dobrze spisujący się między słupkami Krzysztof Kotorowski. Z poznaniaków, którzy w pierwszych czterech kolejkach imponowali stylem i skutecznością, od rywalizacji w Zabrzu uszło powietrze. Zespół Jose Bakero przegrał drugą ligową potyczkę z rzędu.

Pochwalić za to wypada krakowską Wisłę. Był to zdecydowanie najlepszy mecz mistrza kraju w tym sezonie. Tylko dzięki własnej nieskuteczności i dobrej postawie bramkarza Lecha, wiślacy zdobyli zaledwie jedną bramkę. Najważniejsze dla drużyny Roberta Maaskanta były jednak trzy oczka, które pozwoliły zbliżyć się na odległość punktu do liderujących przed tą kolejką rywali z Wielkopolski.

Monopol na strzelanie bramek dla krakowian w Ekstraklasie ma Dudu Biton. Izraelczyk strzelił jak do tej pory wszystkie zdobyte przez zespół gole w tej rundzie. Wiele wskazuje na to, że na dłużej zadomowi się on w pierwszej jedenastce „Białej gwiazdy” bowiem kontuzji nabawił się Cwetan Genkow. Rywal Bitona o miejsce w linii ataku Wisły ma pauzować około miesiąca. Nie jest to dobra wiadomość dla sztabu szkoleniowego w kontekście czwartkowego starcia w Lidze Europy z duńskim Odense BK. Jednakowoż wygrana na trudnym terenie w Poznaniu oraz skuteczność wypożyczonego z Charleroi napastnika to dobry prognostyk przed pucharową potyczką.

GKS Bełchatów – Widzew Łódź 0:0. Nużący podział punktów w derbach ziemi łódzkiej

Niewiele emocji przyniosła pierwsza z sobotnich rywalizacji. Z boiska wiało nudą, mecz był brzydki, totalnie do zapomnienia. Trener gości stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej: "To co zaprezentowali moi zawodnicy, było niegodne poziomu ekstraklasy". Ta wypowiedź najdobitniej puentuje ową potyczkę. Bezbramkowy remis został uznany przez piłkarzy obu drużyn za sprawiedliwy.

Bełchatów po czterech kolejnych porażkach w końcu zdobył punkt, co ich z pewnością cieszy. Nie wiadomo w jakim stopniu jest to zasługa nowego szkoleniowca, „Torfiorzy” Kamila Kieresia. Może po prostu gorzej niż w ostatnich kolejkach grać się nie dało? Jakościowego skoku w starciu z „czerwono-biało-czerwonymi” nie było, gospodarze przede wszystkim chcieli nie przegrać. Zobaczymy jak bełchatowianie zaprezentują się w następnych spotkaniach. Już za tydzień czeka ich niezwykle trudna wyjazdowa przeprawa z mistrzem Polski.

Co można powiedzieć o Widzewie? Najważniejsze dla łodzian jest niewątpliwie to, że wciąż pozostają w lidze bez porażki. Zespół Radosława Mroczkowskiego zremisował już czwarty w tym sezonie mecz. Pocieszeniem dla niezadowolonego w sobotę trenera gości jest tytuł najlepszego szkoleniowca sierpnia przyznany mu przez jego kolegów po fachu oraz kapitanów wszystkich drużyn T-Mobile Ekstraklasy.

Korona Kielce – Śląsk Wrocław 2:1. Niespodziewany lider w Kielcach

Chwalony od początku sezonu zespół Leszka Ojrzyńskiego zaskoczył po raz kolejny. Tym razem „złocisto-krwiści” pewnie pokonali u siebie wicemistrzów Polski. Kielczanie byli od gości lepsi, a jednobramkowe zwycięstwo to dla Śląska najniższy wymiar kary. Korona nie przestaje zadziwiać wszystkich swoją dyspozycją, wszak wielu fachowców w przedsezonowych prognozach typowało trzynastą drużynę poprzednich rozgrywek do spadku. Tymczasem po sześciu kolejkach na czele tabeli są właśnie „Scyzory”!

Nowy lider T-Mobile Ekstraklasy to zespół niezwykle waleczny. Piłkarze Ojrzyńskiego nigdy nie odpuszczają, każde spotkanie z udziałem Korony to 90 kilka minut ostrego, męskiego futbolu. Najlepiej świadczy o tym fakt, iż kielczanie uzbierali już 21 żółtych i dwie czerwone kartki. Jak widać nieustępliwością i ambicją, popartą niezłą grą zespołową bez zbędnych fajerwerków, można w naszych rodzimych rozgrywkach wiele zdziałać. Póki co, oparte w dużej mierze na indywidualnościach faworyzowane drużyny ustępują zwartemu kolektywowi z Kielc.

Z kolei nie za dobrze dzieje się w szeregach wrocławskiego klubu. Śląsk przegrał drugie kolejne ligowe spotkanie. Ostatni raz taka passa przydarzyła się „zielono-biało-czerwonym” we wrześniu zeszłego roku, kiedy to po złych wynikach zwolniono Ryszarda Tarasiewicza. Jego następca, Orest Lenczyk przegrał dopiero czwarty raz w lidze odkąd przejął zespół. Czy można mówić o kryzysie drużyny? Z pewnością jest na to za wcześnie. Wrocławianie o polepszenie swoich nastrojów powalczą w najbliższą niedzielę na wyjeździe z Cracovią.

Legia Warszawa – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2. Historyczny triumf beniaminka

Do ośmiokrotnego mistrza Polski przyjechał absolutny ekstraklasowy nowicjusz. Efekt? Największa sensacja 6. kolejki i pierwsze zwycięstwo beniaminka w najwyższej klasie rozgrywkowej w historii klubu.

„Górale” zagrali najlepszy mecz od momentu awansu i zdołali pokonać renomowanego rywala na jego terenie. W dodatku bielszczanie zdobyli dwie nieprzeciętnej urody bramki. Najpierw ładnym szczupakiem popisał się debiutujący Tomasz Górkiewicz. Jednak ozdobą spotkania było piękne trafienie na 2:0 autorstwa Sylwestra Patejuka. To był niewątpliwie „gol życia” zawodnika Podbeskidzia.

Gospodarze trafili do siatki tylko raz, sytuacji bramkowych z ich strony było jak na lekarstwo. Warszawianie skompromitowali się przed własną publicznością. To była już druga porażka z rzędu na Łazienkowskiej. Nie pomógł wybrany najlepszym piłkarzem sierpnia, Danijel Ljuboja. Legioniści albo całkowicie zlekceważyli gości i przewidywali łatwe zwycięstwo, bądź też byli już myślami przy czwartkowym meczu Ligi Europy z PSV. Miejmy nadzieje, że w rywalizacji z Holendrami podopieczni Macieja Skorży zaprezentują się znacznie lepiej.

Cracovia – ŁKS Łódź 0:1. Probierz w debiutach przegrywać nie zwykł

W niedzielę przy ulicy Kałuży spotkały się zespoły okupujące dwa ostatnie miejsca w ligowym zestawieniu. W obu klubach na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni trochę się pozmieniało. Łodzianie z trzecim już w tych rozgrywkach szkoleniowcem na ławce oraz ściągniętymi pod koniec okienka transferowego piłkarzami. Gospodarze z Tamirem Kahlonem, kreowanym na następcę Mateusza Klicha, nowym rozgrywającym. Każda z drużyn zwycięstwa niezwykle potrzebowała, remis nie interesował nikogo.

Ostatecznie zwyciężyli goście. Trzy punkty zapewnił im świetnie rozegrany rzut wolny i gol debiutującego w nowych barwach Łukasiewicza. Trener Probierz odmienił zespół, widać wyraźną poprawę w grze ełkaesiaków. Jednak był to zaledwie jeden mecz, mały krok w niezwykle trudnej drodze do utrzymania w lidze. Dzięki wygranej, ŁKS opuścił dno tabeli, spychając tam swoich niedzielnych rywali. Dwukrotni mistrzowie kraju zdołali się także wydostać ze strefy spadkowej.

Cracovii natomiast brakuje jakości. Po sześciu rozegranych meczach „Pasy” mają na koncie zaledwie dwa oczka. Ich kupieni latem napastnicy van der Biezen i Niedzielan wciąż nie grzeszą skutecznością. Drużyna Jurija Szatałowa w teorii posiada spory potencjał ofensywny. Póki co jest „czerwoną latarnią” ligi i ma potencjał na… spadek.

Jagiellonia Białystok - Polonia Warszawa 3:2. Emocjonujące widowisko na Podlasiu

Przedni mecz zafundowały nam w niedzielę czwarta i siódma drużyna poprzedniego sezonu. W rywalizacji tej nie brakowało niczego. W Białymstoku padło 5 bramek, sytuacji podbramkowych było jeszcze więcej, spotkanie miało swoją dramaturgię, gra z obu stron była szybka. Nic, tylko przyklasnąć. Gospodarze dzięki temu zwycięstwu awansowali na pozycję wicelidera.

Z kolei „Czarne koszule” przegrały drugi kolejny wyjazdowy mecz. Jak dotąd nie zdobyli oni jeszcze punktów poza stolicą. Obrona gości w niedzielnym starciu była dziurawa bardziej niż niejeden ser, „Jaga” miała okazję ku temu by strzelić polonistom nawet i dwukrotność tego co ostatecznie do siatki wpadło. Jak zareaguje na to wszystko prezes Wojciechowski? Szkoleniowiec Polonii, Jacek Zieliński został w końcówce meczu wyrzucony przez arbitra na trybuny, czy powróci jeszcze na ławkę trenerską warszawskiego zespołu? W klubie z Konwiktorskiej nie można być pewnym niczego. Być może właściciel klubu winą nie obarczy trenera, lecz piłkarzy i słynny „Klub Kokosa” będzie w najbliższej przyszłości reaktywowany.

Sytuacja w Jagiellonii prezentuje się znacznie lepiej. Drużyna zaczyna grać coraz lepiej, wreszcie z dobrej strony pokazuje się większa liczba zawodników. Kolejne rekordy bije niezawodny Tomasz Frankowski. Jego gol na 2:0 był już 153. trafieniem w najwyższej klasie rozgrywkowej, dzięki czemu popularny „Franek” zrównał się w klasyfikacji wszechczasów z Kazimierzem Kmieckiem. 37-letni napastnik jest w tym momencie już na szóstej pozycji w tym ekskluzywnym zestawieniu, a do czwartego Włodzimierza Lubańskiego traci tylko dwie bramki. Niewątpliwie z taką skutecznością uda mu się wyprzedzić legendarnego napastnika jeszcze w tej rundzie.

Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 2:1. Premierowe zwycięstwo gdańszczan na bursztynowym PGE

W poniedziałek na PGE Arenie w Gdańsku zmierzyły się zespoły, które kolejkę wcześniej sprawiły największe niespodzianki. Pogromcy poznańskiego Lecha, Górnik Zabrze przyjechał do drużyny, która pokonała ostatnio w Krakowie Wisłę.

W pierwszej części mecz do zbyt porywających nie należał. Po błędzie Małkowskiego i bramce Gołębiewskiego do przerwy prowadzili goście. W drugiej połowie spotkanie nabrało rumieńców, poziom wyraźnie się podniósł. Obie drużyny co rusz atakowały, gra toczyła się w szybkim tempie. Bardzo ładnym trafieniem na 1:1 popisał się Mateusz Machaj. Długo wydawało się, że Lechia po raz trzeci nie zdoła wygrać na swoim nowym obiekcie, lecz determinacja i walka do końca przyniosły im gola. Z rzutu karnego nie pomylił się Wiśniewski i podopieczni Tomasza Kafarskiego rozradowali publiczność zgromadzoną tego dnia na jednej z aren przyszłorocznego Euro. Na minutę przed końcem goście o mały włos nie wyrównali, jednak po strzale Pazdana piłka wylądowała na słupku.

Zabrzanie nie zaprezentowali się źle, zasługiwali na remis, jednak zabrakło im szczęścia i skuteczności. Gospodarze także mogli strzelić więcej, jednak dla nich najważniejszy jest końcowy efekt, czyli trzy oczka. Punkty te pozwoliły Lechii zrównać się z Górnikiem punktami.

Podsumowując, tabela ligowa się spłaszcza, a rozgrywki zaczynają przypominać rundę wiosenną poprzedniego sezonu. Do niespodzianek dochodzi coraz częściej, teoretyczni faworyci niejednokrotnie już zawiedli. Rozgrywki zyskują dzięki nieprzewidywalności. Bez zwycięstwa w lidze pozostają już tylko Cracovia i Zagłębie, jednak ten stan rzeczy może ulec zmianie już za tydzień. Czy w następnej kolejce sensacyjny lider z Kielc obroni swoją pozycję? Emocje w siódmej kolejce gwarantowane. A w ciągu tygodnia ściskamy mocno kciuki za udany start naszych pucharowiczów w fazie grupowej Ligi Europy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24