Podsumowanie rundy jesiennej Rozwoju Katowice. Czegóż wymagać od beniaminka?

Rafał Strzelec
Po 19 kolejkach Rozwój jest przedostatni w tabeli 1. ligi
Po 19 kolejkach Rozwój jest przedostatni w tabeli 1. ligi Lucyna Nenow / Polska Press
Katowicki zespół z ulicy Zgody sprezentował sobie na 90-lecie istnienia awans do 1. ligi. O beniaminku, który jest znany przede wszystkim z wychowania Arkadiusza Milika, można powiedzieć po rundzie jesiennej, iż jest ofiarą własnych wyników.

Ten wniosek nasuwa się, gdy popatrzymy na układ tabeli, a także na historię jesiennych batalii podopiecznych Mirosława Smyły. Rozwój wygrał 5 spotkań, ale były to mecze przede wszystkimi z drużynami z góry tabeli bądź jej środka. Tylko raz, na samym początku sezonu, ekipa z Katowic pokonała Olimpię Grudziądz, która obecnie znajduje się tuż "pod" zespołem z ulicy Zgody. Co prawda nie można nie uszanować trzech punktów zdobytych chociażby z liderem z Płocka, czy z Bełchatowem, to jednak bilans spotkań z drużynami, z którymi Rozwój konkuruje bezpośrednio o utrzymanie jest przeciętny. Katowiczanie oprócz piłkarzy z Grudziądza odprawili jedynie Sandecję (2:0), a dostali pokaźną lekcję futbolu od Wigier Suwałki (0:4 i 1:3), przegrali u siebie z MKS-em Kluczbork (0:1), zeszli z boiska na tarczy w rewanżu z Olimpią (0:2), a także stracili punkty z Bytovią (1:1). Jeśli drużyna z Katowic marzy o utrzymaniu, musi swoich bezpośrednich rywali punktować najmocniej.

W ekipie Rozwoju widać brak klasycznego napastnika, a także rozgrywającego. Adam Czerkas strzelił zaledwie trzy bramki, ale nie ma on na tej pozycji konkurencji. Sebastian Gielza ma na karku 35 wiosen i najlepsze lata już za sobą, choć nieźle się sprawdzał jako zmiennik, chociażby w derbach z GKS-em, gdzie mógł rozstrzygnąć losy spotkania. Filip Kozłowski to młody chłopak, który potrzebuje jeszcze sporego ogrania – ma niezłą technikę, ale brak mu umiejętności utrzymania się przy piłce i nieco boiskowej charyzmy.

Linia pomocy to najjaśniejsza formacja w drużynie Rozwoju. Doświadczony Tomasz Wróbel to prawdziwa ostoja katowickiej ekipy, ale w pojedynkę nie jest w stanie wskórać zbyt wiele. Całkiem nieźle jednak radzi sobie Bartosz Jaroszek, którego trzeba docenić za wizję gry i niezłe umiejętności techniczne. Jeśli dołoży do tego nieco więcej chłodnej głowy, może być całkiem dobrym rozgrywającym. Miał jednak mało okazji do pokazania się, gdyż wystąpił w zaledwie trzech meczach. Objawieniem może okazać się także Patryk Kun – filigranowy pomocnik Rozwoju strzelił najwięcej (4) bramek w zespole, ale pokazywał się wielokrotnie imponując walecznością i niezłą szybkością na skrzydle. Pozostali zawodnicy nie dorównywali do tego poziomu. Funkcję ostoi środka pola pełnił mniej lub bardziej udanie Robert Tkocz, a oczekiwania zawiódł nieco Kamil Cholerzyński, który ze swoim doświadczeniem z występów w katowickiej GieKSie powinien urastać do rangi lidera drugiej linii.

To, że Rozwój stracił najwięcej (32) bramek w 1. lidze nie wystawia najlepszej opinii defensywie drużyny Mirosława Smyły. Poza Łukaszem Kopczykiem, a także okazyjnie Przemysławem Gałeckim bardzo trudno wyróżnić któregokolwiek z defensorów. Raul Gonzalez często podłącza się do akcji ofensywnych, przez co jednak traci sporo w obronie. Do tego kartkuje najmocniej w zespole. Defensorom Rozwoju sporo trudu stwarzają dośrodkowania ze skrzydeł w wykonaniu rywali, a także stałe fragmenty gry, które są przez katowickich zawodników bardzo często prokurowane w okolicach własnego pola karnego. Z pewnością ustawienie zespołu w obronie będzie największą bolączką trenera katowickiej ekipy na wiosnę.

Słówko także o bramkarzach. Nie ulega wątpliwości, iż podstawowym golkiperem jest Soliński, a rezerwowym młodziutki Raniowski, który miał okazję debiutu. Co do pierwszego nie można mieć większych zastrzeżeń – w większości przypadków nie był w stanie zapobiec bramkom, które Rozwój tracił. W paru momentach, jak np. w końcówce derbów z GKS-em, czy w meczu z Wisłą Płock kilkakrotnie ratował zespół. Wybronił to, co miał wybronić, puścił to czego nie miał prawa "wyciągnąć". Młody Raniowski, który zaliczył dwa występy, depcze mu jednak po piętach. Choć oba spotkania, w których zagrał, zakończyły się klęską (0:1 z Kluczborkiem, 2:3 z Pogonią Siedlce), to został doceniony za kilka interwencji. Na wiosnę jednak numerem jeden będzie z pewnością Soliński.

Jak więc podsumować jesienną rundę w wykonaniu Rozwoju? Na pewno obecny wynik był jak najbardziej spodziewany. W końcu czegóż można oczekiwać od beniaminka, który nie dysponuje zbyt szerokim składem, dodatkowo ma nikłe szanse na wsparcie finansowe władz miasta, dla których priorytetem jest GieKSa. Mirosław Smyła musi więc pracować na materiale, jaki ma. Można jednak wysunąć trzy zasadnicze pozytywy z gry Rozwoju. Po pierwsze – umiejętność walki i pełnego zaangażowania, gdy boiskowe wydarzenia nie dzieją się po myśli zawodników. Rozwój w wielu spotkaniach udowadniał, że jest drużyną waleczną. Tak jak podczas pamiętnego meczu z Miedzią, gdzie do 88. minuty przegrywał z ekipą Tarasiewicza, by ostatecznie wyrwać 3 punkty w szalonej końcówce. Po drugie, zespół Rozwoju potrafi się nakręcić – jedno zwycięstwo buduje morale i potrafi pomóc drużynie wznieść się na wyżyny, jak miało to miejsce we wspomnianym spotkaniu z Miedzią (było to pierwsze z trzech zwycięstw Rozwoju z rzędu). Niestety prawo serii działa też tutaj w drugą stronę. Po trzecie – Smyła umiejętnie wprowadza młodych. Kun i Jaroszek mogą pociągnąć ten zespół do przodu. Wiele teraz zależy od tego, jak zostaną przepracowane najbliższe trzy miesiące przerwy.

Więcej o 1. LIDZE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24