Prezes Śląska: Terapia szokowa pomogła

/Nasze Miasto
- Po fatalnym początku przyszła świetna końcówka. Miejmy nadzieję, że tę dobrą passę uda się przedłużyć i wiosna będzie równie owocna jak ostatnie dwa miesiące jesieni - mówi prezes Śląska Wrocław, Piotr Waśniewski.

Jaka była ta runda jesienna dla Śląska? Mimo wszystko udana, czy jednak nie?
Na pewno sporo się w niej działo i podjęto w jej trakcie wiele istotnych decyzji, w tym tą najważniejszą i chyba najbardziej dramatyczną o zmianie trenera. To była bardzo trudna decyzja dla wszystkich w klubie. Przez niektórych odebrana źle, przez innych jako ryzykowna, ale na końcu okazało się, że to ryzyko się opłaciło. Ta drużyna potrzebowała jakiegoś impulsu, odmiany. Niekoniecznie odmiany polegającej na wymianie całej kadry, ale przede wszystkim na nowym spojrzeniu na pewne sprawy. Widać to nawet po ustawieniu drużyny w ostatnich meczach, które niewiele się tak naprawdę zmieniło, ale te detale sprawiły, że zespół wygląda lepiej i przede wszystkim wreszcie osiąga odpowiednie rezultaty.

Zawodnikom po słabych wynikach na początku rundy brakowało chyba pewności siebie. Z meczu na mecz było z tym coraz trudniej. Mówiliśmy sobie w klubie, że ta drużyna musi odnosić sukcesy, musi zdobywać punkty, że to tylko kwestia czasu, bo zespół po dobrych letnich transferach ma przecież duży potencjał. Tylko, że ten czas mijał, a wyników nie było. Stąd decyzja o zmianie na stanowisku trenera.

W sumie to tę rundę można porównać do tego, co Śląsk prezentuje już od pewnego czasu. Drużyna nie potrafiła grać stabilnie przez cały sezon. Jest tak, że albo zespół prezentuje się bardzo dobrze jesienią by mieć słabszą wiosnę, lub odwrotnie. Teraz taką sinusoidę mieliśmy w ciągu zaledwie jednej rundy - po fatalnym początku przyszła świetna końcówka. Miejmy nadzieję, że tę dobrą passę uda się przedłużyć i wiosna będzie równie owocna jak ostatnie dwa miesiące jesieni. Generalnie na to dziewiąte miejsce, na którym przezimujemy, nie można narzekać. O ile na początku sezonu wszyscy byśmy powiedzieli, że to jest absolutne minimum jakie powinniśmy osiągnąć, o tyle teraz - po wydarzeniach z pierwszej części rundy - możemy być w miarę zadowoleni.

Kiedy tak naprawdę zapadła decyzja o zwolnieniu trenera Ryszarda Tarasiewicza? Po przegranym 2:5 meczu z Widzewem Łódź, czy już wcześniej zaczęły się poszukiwania nowego szkoleniowca?
Żadnych rozmów z ewentualnymi następcami trenera Tarasiewicza za jego plecami nie było. W klubie jesteśmy bardzo lojalni wobec szkoleniowców i zawodników. Oczywiście, dyskutowaliśmy o zespole, o wynikach, o tym czy jest dobrze, czy źle, bo gdybyśmy tylko siedzieli z założonymi rękoma i przyglądali się wynikom, to by niedobrze o nas świadczyło. Tak naprawdę do momentu meczu z Widzewem nie było żadnych decyzji. Dopiero spotkanie w Łodzi było tym, które przelało czarę goryczy. Zespół ponownie zagrał w miarę przyzwoity mecz, ale osiągnął kompromitujący wynik i odniósł kolejną porażkę z rzędu. Następne dni i spotkanie w Pucharze Polski nie miały już znaczenia dla losów trenera. Postanowiliśmy dać szansę Pawłowi Barylskiemu i rozpocząć poszukiwania nowego szkoleniowca.

Wiele osób twierdzi, że zmiana trenera w czasie zgrupowania przed ligowym meczem w Kielcach, to był błąd. Można było jeszcze pozwolić poprowadzić trenerowi Ryszardowi Tarasiewiczowi zespół przeciwko Koronie. A może baliście się, że zespół wygra i wtedy zwolnienie trenera będzie źle odebrane?
Przede wszystkim nie ma dobrego momentu na zmianę trenera. Przynajmniej ja tak uważam. Gdyby trener Ryszard Tarasiewicz prowadził drużynę w tym meczu i wygrał, to decyzja i tak już została podjęta i ewentualne zwycięstwo nie mogło nic zmienić. Mieliśmy natomiast nadzieję, że tym ruchem wyślemy sygnał do drużyny, która zrozumie, że ma nóż na gardle. Wymiana trenera nie jest jedyną zmianą, jaka następuje po zwolnieniu szkoleniowca. Zdają sobie z tego sprawę zawodnicy, którzy grają w pierwszej jedenastce i ci, którzy siedzą na ławce rezerwowych. Jedni wiedzą, że istnieje ryzyko straty miejsca w składzie, a drudzy, że pojawia się szansa na wskoczenie do podstawowej kadry. Choć nie mieliśmy jeszcze wtedy następcy na miejsce trenera Tarasiewicza, to uważaliśmy, że taka terapia szokowa może tylko pomóc zespołowi. A już na pewno nie zaszkodzić, bo wtedy gorzej już być nie mogło.

Trener Orest Lenczyk był jedynym kandydatem do przejęcia zespołu?
Pomysł z zatrudnieniem trenera Oresta Lenczyka pojawił się po meczu z Koroną. Kandydatów było co najmniej kilku i to zarówno z kraju, jak i z zagranicy. Nawet z naciskiem na zagranicę. W pewnym momencie doszliśmy jednak do wniosku, że kiepskie miejsce w tabeli i czekające nas ciężkie mecze nie przemawiają za obcokrajowcem, który potrzebowałby czasu na aklimatyzację, poznanie ligi, zawodników czy nawet języka. Musieliśmy znaleźć osobę, która przyjdzie, z miejsca tupnie nogą i powie, że od jutra będzie tak i tak. Należało pogodzić kilka rzeczy na raz: gwarancję punktów, wstrząs w zespole, dyscyplinę w drużynie i gwarancję poziomu sportowego. Uznaliśmy, że ktoś tak doświadczony jak Orest Lenczyk jest człowiekiem, którego kandydatura ma najwięcej plusów. Nie oczekiwaliśmy też jakiejś rewolucji, bo nie byliśmy niezadowoleni z tego, co robił trener Tarasiewicz. Brakowało mu po prostu wyników. Drużyna, która dwa lata wcześniej była rewelacją ligi, przestała grać. Coś przestało działać i uważaliśmy, że musi przyjść ktoś ze świeżą myślą. I okazało się, że te zmiany nie musiały być drastyczne, aby zespół zaczął grać na miarę oczekiwań kibiców i właścicieli.

Mówiło się, że piłkarze Śląska, to tacy żołnierze trenera Tarasiewicza. Nie obawiał się Pan, że tak są związani mentalnie z trenerem, że zmiana na stanowisku szkoleniowca jeszcze pognębi ten zespół?
Takie ryzyko zawsze istnieje. To nie jest jednak tak, że zawodnicy mieliby to zrobić z premedytacją. To bardziej kwestia mentalna. Ja zawsze jednak patrzę na trenera jak na generała armii. Żołnierze, czyli zawodnicy, nie oglądają się za siebie i nie zadają niepotrzebnych pytań, kiedy kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i wygląda na to, że wygrają wojnę. Wtedy zmiana generała jest poważną próbą dla żołnierzy. Natomiast Śląsk był w sytuacji armii, która odnosi same porażki. Wiedzieliśmy, że mamy przewagę nad przeciwnikiem w każdym elemencie, a jednak bitwy przegrywaliśmy. Wychodzę z założenia, że w takiej sytuacji zmiana generała może tylko pomóc. Nowy wódz może spojrzeć na swoje wojsko z innej strony, wydobyć potencjał z żołnierzy. Jest też druga strona medalu. Piłkarze to ludzie, ale i profesjonaliści. Oni realizuje pewne kontrakty. To nie grupa osób, która spotkała się pod blokiem i powiedziała, że fajnie się z sobą czujemy, świetnie się nam rozmawia i dlatego razem gramy. Grają, bo w ten sposób zarabiają na życie. Muszą sobie zdawać sprawę, że realizują kontrakty i w takiej sytuacji sympatie i antypatie muszą zejść na drugi plan.

Trener Orest Lenczyk powiedział, że wiele osób się go boi, bo na demona wykreowali go dziennikarze. Czy rzeczywiście tak było, że przyszedł do Śląska i wszyscy się go bali?
Orest Lenczyk jest na pewno inny niż Ryszard Tarasiewicz. Ale każdy szkoleniowiec, tak jak każdy człowiek, jest jakiś. Trener Lenczyk jest stanowczy i lubi dyscyplinę. Przyznam, że to są cechy, które cenię u osób prowadzących zespoły sportowe. To dla mnie jest jedną z najważniejszych spraw, aby każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce w szeregu i zdawał sobie sprawę ze swoich obowiązków. Orest Lenczyk jest trenerem starej szkoły i dla niektórych to może być irytujące lub szokujące, ale pamiętajmy, że szkoleniowca ocenia się po wynikach. A trener Lenczyk ma dobre wyniki i chwała mu za to.

Czy zmiana szkoleniowca może spowodować, że budowa tego silnego Śląska może się zachwiać. Każdy szkoleniowiec ma przecież inną wizję drużyny.
Pierwszy trener ma zawsze najwięcej do powiedzenia na temat piłkarzy, którzy przychodzą bądź odchodzą z drużyny. Ale po to tak bardzo chcieliśmy zatrudnić odpowiednią osobę na stanowisku dyrektora sportowego i po to w rozmowach z trenerem Lenczykiem chcieliśmy, aby dotychczasowy sztab szkoleniowy nie uległ radykalnej zmianie, aby zachować ten fundament, który budujemy od dawna. Oczywiście, te podwaliny muszą ulec pewnej korekcie i w jakiś sposób dostosować się do wizji aktualnego trenera, ale zmiana szkoleniowca nie może oznaczać rewolucji. Dla klubu najważniejsza jest perspektywa kilku, kilkunastu lat. Oczywiście mówię o strategii długoterminowej, bo w strategii krótkoterminowej ważne jest utrzymanie się w lidze, następnie zajęcie dobrego miejsca, a w końcu walka o mistrzostwo Polski. Nie chcemy być i nie będziemy chorągiewką na wietrze, która obraca się w tę stronę, z której zawieje wiatr, czyli z której przychodzi trener.

To o co walczy w tym sezonie Śląsk? O utrzymanie, przyzwoite miejsce w tabeli, czy europejskie puchary?
Na półmetku rozgrywek widać, że tabela jest bardzo spłaszczona i wiosną jeszcze wiele może się wydarzyć. Chcemy zająć jak najwyższe miejsce i powalczyć o europejskie puchary, które w dalszym ciągu są bardzo realne. Miło byłoby zacząć kolejny sezon na nowym stadionie właśnie spotkaniem w europejskich pucharach. To byłby świetny prezent dla naszych kibiców. Z drugiej strony musimy uważać, by nie zapędzić się w tych swoich ambicjach, bo choć mamy niewielką stratę do czołówki, to także zespoły z miejsc spadkowych tracą do nas mało punktów. Wiosną będziemy musieli często oglądać się za siebie.

Ilu zawodników dojdzie zimą do zespołu?
Zakładam, że dwóch, trzech. Ale tak jak w poprzednich okienkach transferowych, tak i teraz nie mamy limitów w jedną czy drugą stronę. Sytuacja kadrowa jest stabilna, ale na pewno korekty będą, bo zdajemy sobie sprawę, że każdy zespół potrzebuje świeżej krwi.

Jak wygląda naprawdę sytuacja z galerią przy stadionie. Kiedy tak naprawdę powstanie?
Wszystko wskazuje na to, że w pierwszej części przyszłego roku procedury bankowe zostaną zakończone i uzyskamy kredyt na budowę galerii. Paradoksalnie, zawahanie w związku z finansowaniem tego przedsięwzięcia wyjaśnia nam kwestię daty otwarcia centrum. Z biznesowego punktu widzenia takie duże placówki komercyjne powinny być otwierane albo przed Bożym Narodzeniem, albo przed Wielkanocą. Dziś wiemy, że nie ma szans, aby galeria rozpoczęła działalność w grudniu przyszłego roku. Z kolei otwieranie jej na Wielkanoc 2012 roku, choć z samą budową zapewne byśmy zdążyli, nie ma sensu ekonomicznego, bo wiele wskazuje na to, że UEFA kazałaby ją zamknąć na czas mistrzostw, przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa. W grę wchodzą także wymogi organizatora EURO dotyczące reklam wokół stadionu i mogłoby dojść do tego, że trzeba byłoby zakryć całą fasadę galerii. Krótko mówiąc, otwieranie centrum tuż przed Euro od początku budziło duże wątpliwości najemców i UEFA.

Można trochę odnieść wrażenie, że Śląsk zamierza opierać się tylko na tej galerii. Nie słychać o nowych sponsorach.
Zmiany w strukturze naszych sponsorów mogą nastąpić i to niebawem, w perspektywie rundy czy sezonu. I mogą dotyczyć pierwszego miejsca na koszulce jak i band reklamowych wokół boiska. Mówię o tym nie dlatego, że lada moment ma się coś wydarzyć - choć oczywiście może - ale dlatego, by nikt nie popadł w przeświadczenie, że galeria ma być jedynym sposobem zdobywania pieniędzy dla klubu. Wręcz przeciwnie. To ma być pewna wartość dodana, która pozwoli nam na radykalne zwiększenie budżetu. Budżet klubu sportowego z reguły składa się z trzech elementów: przychodów z dnia meczowego, sponsorów i praw telewizyjnych. W naszym projekcie galeria ma być czwartym składnikiem, który zapewni dodatkowe finanse, a nie zastąpi któreś z dotychczasowych źródeł pozyskiwania funduszy.

Na koniec: jaki był ten 2010 rok dla Śląska?
Bardzo trudny pod każdym względem. Natomiast bardzo udany jeżeli chodzi o ustabilizowanie pozycji naszej marki. Jeszcze rok czy półtora temu wiele osób w mieście, regionie czy kraju mogło nie wiedzieć, w której lidze występuje Śląsk Wrocław. Teraz dzięki naszym działaniom wizerunkowym większość wie, co to za klub.
Ale rok 2011 również będzie ciężki. Z jednej strony będzie nam miło przenieść na nowy obiekt, ale jednocześnie będzie to też wielkie wyzwanie dla nas.

To jeszcze jedno. W 2011 roku na pewno jednym z większych wydarzeń będzie mecz Śląska na otwarcie nowego stadionu. Rywale wrocławskiego zespołu będzie... Już Pewnie Pan coś słyszał i może zdradzić.
Ja osobiście mam nadzieję, że Manchester United. Zdaje sobie jednak sprawę, że wielkim wydarzeniem dla kibiców Śląska byłoby też rozegranie meczu z Liverpoolem ze względu nie tylko na markę rywala, ale także przypomnienia sobie starych dobrych czasów. Tych opcji jest kilka, ale dopóki nie będzie odpowiednich podpisów pod umową, nic nie będzie jasne do ostatniej chwili.

Rozmawiał Mariusz Wiśniewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24