Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puchar Polski. Karne Gonzaleza załatwiły "Nafciarzy". Wisła Kraków ponownie lepsza

Jakub Podsiadło, psz
Ivan Gonzalez został bohaterem Białej Gwiazdy
Ivan Gonzalez został bohaterem Białej Gwiazdy Andrzej Banas / Polska Press
Puchar Polski. W ostatnim wtorkowym meczu 1/16 finału Pucharu Polski, Wisła Kraków pokonała przed własną publicznością Wisłę Płock (2:1). Przyjezdni objęli prowadzenie tuż po przerwie za sprawą Jakuba Łukowskiego, lecz piłkarze Białej Gwiazdy wywalczyli następnie dwa rzutu karne, które z zimną krwią wykorzystał Ivan Gonzalez. Podopiecznym Jerzego Brzęczka nie udał się zatem rewanż za piątkową porażkę w Ekstraklasie z tym samym rywalem (0:1).

Siedem – to jedna z liczb dzisiejszego piłkarskiego wieczoru przy Reymonta. W porównaniu do piątkowego ligowego meczu w Płocku, Kiko Ramírez wymienił dokładnie tylu zawodników w wyjściowej jedenastce. Prawdopodobnie nie konsultował tego z Jerzym Brzęczkiem, chociaż szkoleniowiec Wisły z Płocka zamieszał składem w identycznych proporcjach. Kto wyszedł na tym lepiej? Na pewno nie kibice, którzy po emocjonującym początku obejrzeli nic innego, jak sequel nudnego spotkania z piątku. Całe szczęście, tym razem nie trzeba było czekać na bramki do samej końcówki. Był i zalążek emocji – Wisła z Krakowa dała imienniczce strzelić gola, żeby przedłużyć nadzieje na awans po rzucie karnym i w końcu szczęśliwie wślizgnąć się do 1/8 Pucharu Polski po drugiej „jedenastce” na kilka minut przed dogrywką.

Na przedmeczowej konferencji Ramírez zapewniał, że starcie z płocczanami będzie dla niego jak finał. Z szacunku do tego, co trener „Białej Gwiazdy” do tej pory osiągnął pod Wawelem, lepiej nie zgadywać, jakie rozgrywki szpakowaty Hiszpan miał na myśli, bo obietnica była bez pokrycia. W zaledwie kilka minut od pierwszego gwizdka wydarzyło się więcej niż w piątek w Płocku, ale większość meczu była ciężka do oglądania.

Najpierw Iván González źle nabiegł na dośrodkowanie aktywnego w pierwszej połowie Kamila Wojtkowskiego. Zdawało się, że stoper główkuje po pewnego gola, tymczasem piłka pofrunęła obok płockiej bramki. Minutę później pudłem nad poprzeczką odpowiedział Mateusz Piątkowski, jeden z piątkowych rezerwowych, którzy dziś zaczęli mecz od pierwszej minuty. Jeszcze wtedy świetnie dogrywał mu Patryk Stępiński, potem okazje z obu stron można było policzyć na palcach jednej ręki. Bezradni gospodarze dusili się pod pressingiem Wisły i z wyjątkiem desperackiej bomby Tomasza Cywki z dystansu w 24. minucie poddali słowa własnego szkoleniowca ciężkiej próbie.

Zawzięci goście nie mieli zamiaru czekać, aż w końcówce znowu pogrąży ich Carlitos albo jego dubler. Bramkowa akcja z 49. minuty kompletnie zawstydziła ślizgających się po boisku wiślaków z Krakowa. Obrona „Białej Gwiazdy” dosłownie położyła się na murawie, gdy rzadko grywający w Płocku Nico Varela odegrał do Piątkowskiego, potem piłka trafiła do wbiegającego prawym skrzydłem Jakuba Łukowskiego. 21-latek kropnął po długim rogu jak weteran na 1:0 dla Wisły Płock, a Mikołaj Lebedyński o mały włos nie poprawił tego wyczynu – Michała Buchalika za pierwszym razem uratował słupek, a za drugim strzelecka indolencja byłego napastnika Rody Kerkrade.

W okolicach 56. minuty Dominik Furman zapomniał o powiedzeniu o niewykorzystanych szansach i pchnął Gonzáleza w polu karnym. „Jedenastka” zamieniona na gola przez samego pokrzywdzonego spadła dołującej Wiśle jak z nieba. Ci, którzy czekali na występy Zorana Arsenicia albo Tibora Halilovicia, trochę się zawiedli. Nowi Chorwaci zagrali od początku, sam Halilović zasłużył na pozytywną ocenę, ale Wisłę rozruszało dopiero wejście Petara Brleka. Znowu brakowało okazji – Rafał Boguski sytuacyjnie (i niecelnie) uderzał z „czuba”, a chwilę później Pol Llonch nie nabrał sędziego Dominika Suligowskiego na drugi rzut karny.

Na decydującą „jedenastkę” nikt nie musiał nikogo naciągać. Była 85. minuta, kiedy Igor Łasicki w swoim drugim meczu w barwach Wisły niewytłumaczalnie głupi sposób odbił piłkę rękami. Były zawodnik Napoli kręcił głową i uśmiechał się, jakby nie docierało do niego, w co wpakował zespół Jerzego Brzęczka. Do piłki znowu podszedł González, tym razem zmienił róg, jednak Mateusz Kryczka dał się nabrać. Tym sposobem z trzech Wiseł w Pucharze Polski została tylko jedna. Po zwycięstwie Legii w Puławach i szczęśliwej wygranej nad imienniczką, Wisła z Krakowa może już tylko czekać na zwycięzcę czwartkowego meczu Zagłębia Sosnowiec z Koroną Kielce.

Atrakcyjność meczu: 6/10
Bohater meczu: Ivan Gonzalez

PUCHAR POLSKI w GOL24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24