Dobry (i bogaty) wujek z Częstochowy
Okienko transferowe zostało zatrzaśnięte z hukiem, którego echo będzie się niosło jeszcze długo. Kwoty, jakie przepływały przez Ekstraklasę także last minute, musiały wywrzeć wrażenie na zwykłych śmiertelnikach, a liczba kontraktowych zer była przez kibiców sprawdzana po kilka razy.
Generalnie transfery oprócz najważniejszego z podziałów, czyli na przychodzące i wychodzące, dzielą się na zewnętrzne i wewnętrzne. Te ostatnie, dokonywane w obrębie ligi, przez wiele lat oscylowały wokół wartości symbolicznych, opierając się na działaniach bezgotówkowych, wymianach i polowaniach na zawodników z kartami w rękach. Wszystko zmienił dopiero Raków Częstochowa, który okazał się dla Ekstraklasy odpowiednikiem dobrego i bogatego wujka. Nie wiem czy Państwo wiecie, ale klub spod Jasnej Góry ma na koncie cztery zakupy za co najmniej milion euro. Cztery, czyli dokładnie połowę takich przypadków w całej historii ligi!
Aż trzy z nich miały miejsce latem obecnego roku. Najpierw za milion euro do Częstochowy przyszedł Patryk Makuch z Cracovii, a potem doszło do dubeltowego transferu z Piasta Gliwice: półtora miliona za Ariela Mosóra i milion - już w ostatniej chwili - za Michaela Ameyawa. Bilans uzupełnia pozyskanie przed rokiem Johny’ego Yeboaha ze Śląska za cenę tożsamą z Mosórem.
Stara prawda głosi, że piłkarze są warci tyle, ile ktoś jest w stanie za nich zapłacić. Częstochowianie jednak liczyć akurat potrafią, zwłaszcza, że wydają pieniądze własne, a nie publiczne. I wiedzą, że interes musi się kręcić. Bo jeśli na kimś robi wrażenie 3,5 miliona euro wydane na zakupy to niech spojrzy na ogólny bilans klubu wynoszący blisko milionów... dwadzieścia na plusie.
Świeżo zdetronizowani mistrzowie Polski niemal co roku biją własne rekordy, przekraczając w ciągu 5 lat pobytu w elicie barierę trzydziestu milionów euro wpływów z transferów. Tym razem żywą skarbonką okazał się Ante Crnac, wyekspediowany do Norwich za 11 milionów. Za nim w kolejce ustawił się Vladan Kovacević z przelewem na 4,8 mln ze Sportingu, a podium zamknął wspomniany Yeboah z 2,5 mln od Wenecjan. Ten końcowy przykład oznacza, że w ciągu roku na niemieckim Ekwadorczyku częstochowianie zarobili „jednego Ameyawa”. Pod tym względem Raków w lidze ma tylko jednego godnego konkurenta, a mianowicie Lecha Poznań, który zamknął okno dodatnią kwotą o połowę mniejszą. Cała reszta ligi szukała wyjścia na zero.
W piłkarskim biznesie osiąganie zysków stanowi ewenement, ale równie ważne jest zachowanie równowagi z sukcesami sportowymi. W Rakowie po trzech latach tłustych miniony sezon okazał się chudym. Teraz rozgrywki, pod ręką zaliczającego głośny powrót Marka Papszuna, ruszają w jego wykonaniu z wielkim mozołem. Czy transferowe rozpasanie zamieni się w wymarzony przez właściciela Michała Świerczewskiego powrót na szczyt?
Nie przeocz
- Kibice Ruchu Chorzów z 337 miejscowości zobaczyli zwycięski debiut trenera Szulczka
- 12. Tyski Półmaraton: Zobaczcie kto był najszybszy w biegu w Tychach ZDJĘCIA, WYNIKI
- Katowicki Satelita z przebudowanymi trybunami i nowym dachem czeka na hokeistów GKS
- Ponad 21 000 kibiców na meczu Górnika Zabrze z Lechią ZDJĘCIA
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Galaktyczny Lewy - również na kadrze?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?