Rafał Musioł: Marcin Brosz stworzył potwora [KOMENTARZ]

Marcin Brosz, zaprawiony w przebudowach i remontach szatni Górnika Zabrze, najwyraźniej postanowił przewrócić ligowy stolik. W krótkim czasie - z różnych przyczyn - pożegnał trzech kapitanów swojej drużyny i najwyraźniej zagrał va banque, korzystając z doświadczeń minionych lat. Po okresach ofensywy młodzieży/postawienia na doświadczenie/oparcia się na obcokrajowcach wyprodukował mieszankę wszystkich tych pomysłów. I - jak to wyjątkowo trafnie ujął na Twitterze Tadeusz Bożek z zabrzańskich Socios - stworzył potwora.

Mecz z Legią stanowi dla tej tezy bardzo poważny dowód. Górnik zagrał tak, jak w polskiej lidze nikt na Łazienkowskiej jeszcze się nie odważył i czego nikt się nie spodziewał. Wyszedł na boisko jak po swoje i po to sięgnął ściągając czwarty ligowy i piąty w sezonie skalp. A przy okazji obnażył wszystkie słabości mistrzów Polski, tak jaskrawo widoczne w europejskich pucharach, gdy zespoły z peryferii Europy stają do walki ze stołecznym zespołem bez kompleksów regularnie gubiących nadwiślańską ekstraklasową konkurencję.

Marcin Brosz postawił też w bardzo trudnej sytuacji wszystkich kolegów po fachu, którzy szukając alibi dla wpadek, wykorzystywali koronawirusa. Teza o tym, że epidemia skomplikowała plany przygotowań - pomijając oczywiście kluby, w których choroba zaatakowała w sposób rzeczywisty - została przez szkoleniowca Górnika zanegowana i jednoznacznie obalona. Okazało się, że warsztat i wsparcie autentycznych fachowców od przygotowania fizycznego zamiast teoretyków-hochsztaplerów zawsze się obronią.

Podsumowując: imponujące otwarcie sezonu w wykonaniu Górnika budzi szacunek i zachwyt. A przy okazji zdziwienie, że w Polsce wciąż - nomen omen - dziwi fakt, iż rozpędzony lider tabeli wygrywa z zespołem, który gra przeciętnie i na takie lanie od lepszych po prostu zasługuje.