Rafał Musioł: "Nie psuj mi meczu". I kto to mówi?

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
- Wideoweryfikacja idzie pod prąd własnej idei i torpeduje płynność gry. Bite są kolejne rekordy minut poświęcanych na analizę, linie spalonego rysuje się w nieskończoność, a i tak nie rozstrzygają definitywnie wielu niejasności - pisze Rafał Musioł, zastępca szefa działu sportowego Dziennika Zachodniego.

Serial „Sędziowie” w Canal+ z pewnością spełnił swoje zadanie. Nie tylko pokazał ekstraklasowych arbitrów od prywatnej strony, ale dzięki temu wyraźnie ocieplił ich wizerunek. Obrazki z szatni i z domów, rozmowy na boisku z piłkarzami (swoją drogą, kto by przypuszczał, że w czasie meczu toczą się tak intensywne i inspirujące dyskusje) oraz mnóstwo anegdot sprawiły, że panowie z gwizdkami i chorągiewkami zyskali prawdziwe ludzkie cechy. Kto nie oglądał, niech spróbuje nadrobić, bo zdecydowanie warto.
Traf jednak chciał, że premiera ośmioodcinkowego serialu wyprzedziła finisz ligowych rozgrywek. A tu już tak sielankowo nie jest. Wielkie emocje łączą się z jeszcze większymi kontrowersjami lub po prostu ewidentnymi błędami.

Pomyłki arbitrów zawsze miały poważne reperkusje. W odcinku poświęconym Tomaszowi Musiałowi pojawia się zresztą najsłynniejsza wpadka ostatnich lat, czyli gol zdobyty ręką przez Rafała Siemaszkę, który zadecydował o spadku Ruchu Chorzów w sezonie 2016/17. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, a rozjemców wspiera VAR. Paradoksalnie jednak początki współdziałania z tym systemem były znacznie lepsze niż obecny „profesjonalizm”. Wideoweryfikacja idzie pod prąd własnej idei i torpeduje płynność gry. Bite są kolejne rekordy minut poświęcanych na analizę, linie spalonego rysuje się w nieskończoność, a i tak nie rozstrzygają definitywnie wielu niejasności. W minionej kolejce Ekstraklasy VAR przeszedł sam siebie zmieniając własną decyzję... Dodając do tego „analogowe” błędy, jak ten Pawła Raczkowskiego, który zlekceważył uderzenie łokciem w twarz Damiana Kądziora, co zakończyło się ciągiem zdarzeń sfinalizowanych golem dla Lecha (być może na wagę mistrzostwa), otrzymujemy pełny obraz kompletnie rujnujący serialowy wizerunek sędziów...

Lata więc płyną, technologia się rozwija, a to jedno zostaje po staremu. I tak jak kiedyś, środowisko sędziów wciąż jest hermetyczne i chroni swoich. Ewentualne konsekwencje pomyłek są utajnione, można je tylko odczytać z obsady na następną kolejkę, szef sędziów bawi się w adwokata diabła, a piłkarze i kibice zgrzytają zębami. Na takim tle ulubione serialowe hasło jednego z sędziów, który powtarzał piłkarzowi symulującemu faul „Nie psuj mi meczu” zyskało na aktualności w sposób, jakiego autor zapewne nie oczekiwał. Bo to właśnie sędziowie mają w tej kwestii ostatnio wkład zdecydowanie największy.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rafał Musioł: "Nie psuj mi meczu". I kto to mówi? - Dziennik Zachodni

Wróć na gol24.pl Gol 24