Rafał Musioł: Szczepionka będzie miała wagę biletu?

No i już po wszystkim. Datowniki w komputerach znowu po cichu się przekręciły, po Sylwestrze opadł niewielki tym razem kurz, milionowa powtórka imprezy organizowanej przez TVP zbliża się milowymi krokami, a niezauważalne ferie w wydaniu pandemicznym są prawie na półmetku. W świecie sportu Arkadiusz Milik wciąż nie ma klubu, Marcin Najman wydał biografię godną Mike’a Tysona, Kamil Stoch z Dawidem Kubackim fruwają nad głowami rywali, a ligowi piłkarze nieco wcześniej niż zwykle wrócili do treningów, których zwieńczeniem będą tradycyjne letnie kompromitacje w przedsionkach europejskich pucharów.

Niby więc nic nowego, ale w powietrzu można jednak wyczuć wiatr dużych zmian. I nie chodzi tylko o to, że płyną w nim dźwięki radia 357, które w genialny sposób zdobyło słuchaczy, ale o sprawy jeszcze poważniejsze, a wręcz strategiczne.

Wielki triumf naukowców, jakim niewątpliwie jest opracowanie w tak szybkim tempie szczepionki dającej szansę na powrót do normalności, może mieć bowiem olbrzymie znaczenie także dla łowców stadionowych emocji. Coraz głośniej słychać, że warunkiem wejścia na areny Euro 2020 vel 2021 i igrzysk olimpijskich będzie figurowanie w bazie osób zabezpieczonych przed zakażeniem. Podobne sugestie i przypuszczenia pojawiają się także w kontekście krajowych spotkań ligowych.

Na pierwszy rzut oka wygląda to logicznie i może stanowić dodatkowy bodziec motywujący do zaszczepienia (gdyby wprowadzono taki zapis również w zakresie korzystania z gastronomii sukces byłby pewnie całkowity), ale pozostaje jedna zasadnicza obawa.
Organizacja szczepień oparta na grupach zawodowych i wiekowych sprawia, że większość kibiców, ludzi w dominującej części dość młodych, znajdzie się w ostatniej stawce przewidzianej w harmonogramie. A to może oznaczać, że widownie dla setek tysięcy fanów pozostaną zamknięte jeszcze przez wiele miesięcy...