Rafał Musioł: W polskiej piłce pieniądze leżą pod stołem

Rafał Musioł
Rafał Musioł
- Polskie salary cap jest po prostu nierealne, bo uczciwość stanowi towar rzadszy niż deficytowy - pisze Rafał Musioł, zastępca szefa działu sportowego Dziennika Zachodniego.

P rzez polską piłkę w ostatnich dniach przetoczył się prawdziwy front, przepraszam za to popularne określenie, g...burzowy. Z natężeniem dyskutowano więc o liczbie zmian, które mogłyby zagwarantować bezpieczeństwo przemęczonym długą przerwą w grze piłkarzom, analizowano jak izolacja wpłynęła na formę arbitrów i czy przełożyła się na to, że eksportowy arbiter Szymon Marciniak nie został wezwany przez VAR w 95. minucie derbów Pomorza, przerzucano się też argumentami w kwestii licencji dla bezdomnego wciąż Rakowa.

Prawdziwa erupcja nastąpiła jednak dopiero przy roztrząsaniu kwestii zarobków piłkarzy i - jakżeż trzeba być daleko od tego środowiska, by taką opcję rozważać z poważną miną - ewentualności wprowadzenia salary cap. Dla niewtajemniczonych: to zasada obowiązująca w amerykańskich ligach i określająca limit wydatków na pensje zawodników. W dużym uproszczeniu - w jej ramach muszą poruszać się właściciele klubów decydujący czy lepiej posiadać trzy znakomicie opłacane gwiazdy i rzeszę tanich wyrobników, czy jednego krezusa i sporą grupę solidnych przeciętniaków. Efektem końcowym ma być wyrównanie szans konkurentów i minimalizacja groźby bankructwa.

Bądź na bieżąco i obserwuj

O sensie wprowadzenia takich rygorów w polskiej piłce mówi się od dawna, zwłaszcza po kolejnych klęskach klubowych w pucharach, gdy świadomość horrendalnego przepłacania marnych kopaczy rośnie w narodzie proporcjonalnie do frustracji. Potem kurz opada, a po roku cały cykl rozpoczyna się od nowa. A może raczej cyrk, bo wszyscy wiedzą, że polskie salary cap jest po prostu nierealne, bo uczciwość stanowi towar rzadszy niż deficytowy, o czym wie każdy, kto próbował przyjrzeć się księgowości i bilansom finansowym klubów. Pamiętacie na przykład licencyjny szum wokół Ruchu Chorzów, gdy okazało się, że oficjalna i dozwolona karnymi ograniczeniami wysokość pensji jest jedynie dodatkiem do właściwej wypłaty, której podstawą były niekontrolowane obowiązki reklamowo-promocyjne? A przecież w ligowych realiach nie był i nie jest to wyjątek. Nie wiadomo więc kto odgrywał lepszą komedię - jej aktorzy czy naiwnie zadziwieni kontrolerzy.

Już dobre dwie dekady temu, czyli de facto w minionym stuleciu, od jednego z prezesów klubów na pytanie o finansowe bezpieczniki usłyszałem, że salary cap po polsku doprowadziłoby do szalonej licytacji pod stołem, w wyniku których piłkarze i tak zarobiliby jeszcze więcej, a ich pracodawcy jeszcze szybciej wpadaliby w długi. I jestem przekonany, że pod tym względem czas w lidze nad Wisłą stanął w miejscu i nawet pandemia nie mogła zmienić tej mentalności.

Musisz to wiedzieć

Zobacz i zapamiętaj

To jest zabawne

Zobacz koniecznie

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rafał Musioł: W polskiej piłce pieniądze leżą pod stołem - Dziennik Zachodni

Wróć na gol24.pl Gol 24