Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Pawlak o hicie PKO Ekstraklasy: Pogoń może pluć sobie w brodę

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Rafał Pawlak
Rafał Pawlak Rafał Pawlak Facebook
Prowadząc trzy razy Pogoń nie zdołała utrzymać zwycięstwa, a przecież ma bardzo doświadczoną drużynę – ocenia sobotni mecz Rafał Pawlak, były zawodnik Widzewa i Pogoni.

Rafał Pawlak w ekstraklasie debiutował w 1989 r. w drużynie ŁKS Łódź. Później grał dla Górnika Konin, Śląska, znów ŁKS, a w latach 1999-2001 dla Widzewa. Niespodziewanie latem 2002 przeszedł do Pogoni Szczecin i w najgorszym sezonie w historii (klub się rozpadał organizacyjnie, a drużyna przegrywała mecz za meczem) rozegrał 26 spotkań i strzelił 3 bramki. Zazwyczaj grał na prawej pomocy. Wrócił do Widzewa i pograł jeszcze trzy sezony. Później zajął się trenerką, na moment poprowadził też Widzew, ale bez sukcesów. Obecnie pracuje w programie certyfikacji szkółek piłkarskich dla PZPN.

Był Pan zauroczony widowiskiem w Łodzi czy jednak dostrzegł dużo rzeczy, które miały prawo wyjść w pierwszym meczu wiosny?
Rafał Pawlak: Byłem i biorę pod uwagę to, że był to pierwszy mecz po zimowych przygotowaniach. Mecz mógł się podobać, prowadzony był w żywym tempie, padło dużo bramek. Oczywiście, można się przyczepić, że trzy bramki – dwie dla Pogoni, jedna dla Widzewa - padły po błędach zespołów przy wyprowadzeniu piłki spod własnej bramki, ale generalnie wynik był zasłużony. To chyba Pogoń może pluć sobie w brodę, że nie wygrała. Prowadząc trzy razy nie zdołała utrzymać zwycięstwa, a przecież ma bardzo doświadczoną drużynę. Ma też bardzo duży potencjał ofensywny, o czym świadczy choćby to, że tacy zawodnicy jak Zahović czy Kowalczyk siedzieli na ławce rezerwowych. Trener Pogoni ma w kim wybierać, ale wydaje mi się, że problemem pozostaje gra defensywa. Tak doświadczeni zawodnicy nie mogą dopuścić, by w ostatnich pięciu minutach gra przypominała typową obronę Częstochowy. Wiadomo, Widzew walczył do końca, jak zwykle publiczność nakręcała tę drużynę do walki o przynajmniej jeden punkt. To się im udało, ale po błędzie Pogoni, która powinna swoim doświadczeniem utrzymać się przy piłce, spokojnie pograć i utrzymać zwycięstwo.

Porównując przebieg spotkania i wynik końcowy z przedmeczowymi oczekiwaniami coś Pana zaskoczyło na plus lub na minus?
Tak jak mówiłem – największym problemem Pogoni jest gra w defensywie. To był kłopot jesienią, więc spodziewałem się poprawy od pierwszego meczu wiosny. W Łodzi tego nie widzieliśmy. Można oczywiście wszystko zrzucić na karb pierwszego meczu, jednak tak doświadczony zespół nie może sobie dać wyrwać zwycięstwa. Przed meczem spodziewałem się, że Pogoń przyjedzie na stadion Widzewa i będzie prowadziła grę. Początkowo tak to właśnie wyglądało, jednak błędy w tyłach przełożyły się na podział punktów. Pewnie Pogoni to nie zadowala, a Widzew z przebiegu meczu może być bardziej uśmiechnięty.

Pogoń z Widzewem pozostaną w czołówce walczącej o podium, czy ktoś z tej dwójki wypadnie z rywalizacji?
Powiem tak: Widzew może, a Pogoń musi. Trzeba jednak podkreślić, że potencjał ofensywy Pogoni jest dużo większy. Z drugiej strony to może być atutem Widzewa, który będzie spokojnie budował drużynę na wiosnę, ale i kolejny sezon, będzie solidnie punktował, rozwijał zawodników z każdym kolejnym meczem. Pogoń wokół siebie będzie miała większe ciśnienie, bo oczekiwania są ogromne i są to opinie uzasadnione. Z tym składem Pogoń powinna do końca walczyć o europejskie puchary. Jeżeli chodzi o mistrzostwo to będzie im bardzo ciężko, ale skład personalny wskazuje, że walka może być do końca. Widzew jest drużyną na dorobku i każdy punkt, każde zwycięstwo będzie na plus dla tej drużyny i będzie procentowało na przyszłość.

Którzy z zawodników zrobili na Panu największe wrażenie?
W Pogoni Rafał Kurzawa. W Łodzi pokazał, że jest to inny zawodnik niż ten, który przyszedł do Pogoni. Wtedy długo nie grał, nie był przygotowany fizycznie, a w Łodzi widać było duży potencjał i dał dużo spokoju w rozegraniu. Podobał mi się też Pontus Almqvist. Ma duże możliwości i będzie groźny dla wszystkich. Po stronie Widzewa zagrał kolektyw. Siłą woli i organizmu wywalczyli punkt. Można powiedzieć, że drużyna jest wyrównana i powyżej średniej nikt nie wybił.

Pierwszą kolejkę wiosny można potraktować jako rozgrzewkę? Raków, Lech, Pogoń i Widzew stracili punkty, wygrała Legia, ale też miała ciepło.
Raków ma na tyle dużą przewagę, że inne zespoły z ambicjami nie mogły podchodzić do tej kolejki jak do rozgrzewki czy oczekiwać spokojnego startu. Kto chce gonić częstochowian i poważnie myśli o mistrzostwie to od pierwszej kolejki musi wygrywać i niwelować ten dystans. Zadowolona może być tylko Legia, która dopisała sobie trzy punkty. To jest najważniejsze, a nie to, że prowadziła 3:0 a skończyło się 3:2. Zrobiła to, co od niej oczekiwano po pierwszym meczu. Za to w Pogoni, Rakowie czy Lechu rozczarowanie. Raków grał przez większość meczu w dziesiątkę i uratował remis, więc pewnie złość jest mniejsza. W dodatku mając taką zaliczkę z jesieni – mogą sobie pozwolić na małą wpadkę. Inne zespoły z czołówki takiego marginesu błędów nie mają. Pierwsze mecze wiosny są obarczone dozą niepewności, ale grupa pościgowa nie ma czasu na rozpędzenie się.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rafał Pawlak o hicie PKO Ekstraklasy: Pogoń może pluć sobie w brodę - Głos Szczeciński

Wróć na gol24.pl Gol 24