Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Pietrzak (Wisła Kraków): Czekamy na to, co się wydarzy

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Rafał Pietrzak podczas meczu Wisła - Lech
Rafał Pietrzak podczas meczu Wisła - Lech Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Trwa oczekiwanie na finalizację sprzedaży piłkarskiej spółki Wisły Kraków - czyli przelanie przez nowych inwestorów, najpóźniej w piątek (28 grudnia), 12 milionów złotych na pokrycie pilnych wierzytelności. Wśród nich, jak wiadomo, są zaległe wypłaty dla zawodników. O ich nastrojach w ostatnim, burzliwym okresie, opowiedział Rafał Pietrzak, obrońca „Białej Gwiazdy”.

Drużyna Macieja Stolarczyka mogła się czuć tak, jakby znalazła się w oku cyklonu. Piłkarze musieli zmagać się już nie tylko z brakiem wypłat, ale też z chaosem informacyjnym wokół klubu. Nie mieli pojęcia, co tak naprawdę oznacza dla nich warunkowa sprzedaż Wisły zagranicznym podmiotom, o której poinformowało Towarzystwo Sportowe.

Trudno się więc dziwić, że zespół „Białej Gwiazdy” z niecierpliwością czekał na przylot nowych właścicieli - Vanny Ly i Matsa Hartlinga - do Polski. W miniony piątek, tuż przed ostatnim w tym roku meczem z Lechem Poznań, piłkarze Wisły usłyszeli od inwestorów deklaracje odnośnie przyszłości drużyny.

Jak podkreślił Rafał Pietrzak, najważniejsze teraz jest to, by na samych deklaracjach się nie skończyło. - Dostaliśmy pewne konkrety - stwierdził piłkarz. - Spokojnie więc na to wszystko patrzymy. Dopóki jednak nie będzie zrealizowane to, co zostało powiedziane, to dalej będziemy myśleć, co będzie.

Jeszcze dzień przed meczem zawodnicy nie byli pewni nawet tego, że rzeczywiście ktoś z nimi poważnie porozmawia. - Dostaliśmy informację, że przybędzie nowy właściciel. Cieszymy się, że rzeczywiście przyleciał, że nikt nas w tej kwestii nie oszukał - skwitował Pietrzak. Jego pierwsze wrażenie odnośnie nowych władz? - Roztaczają takie dość ambitne plany.

Czy to oznacza, że polscy przedstawiciele nowych inwestorów znów snuli wizje współpracy z Manchesterem City? Bo do mediów kierowali tego rodzaju zapowiedzi. - Może nie aż tak ambitne - uśmiechał się Pietrzak. - Został nakreślony pewien plan, usłyszeliśmy wszystkie informacje, które chcieliśmy otrzymać.

Dla Pietrzaka i jego kolegów wizyta Vanny Ly i Hartlinga w Krakowie była o tyle kluczowa, że wreszcie dowiedzieli się czegoś oficjalnie, a nie poprzez media. Wcześniej mogli czuć się zagubieni, bombardowani sprzecznymi doniesieniami. - Czytaliśmy różne informacje, ale czekaliśmy przede wszystkim na oficjalne wiadomości. Cieszymy się, że je w końcu dostaliśmy - podkreślał defensor.

Wprawdzie wiślakom nie udało się przywitać nowych właścicieli zwycięstwem, ale sportowo kończą rok w niezłej sytuacji. Zwłaszcza w porównaniu do tej organizacyjnej.

- W ostatnim meczu chcieliśmy wygrać dla kibiców, dla siebie. Jedno nieporozumienie, dekoncentracja i Lech to wykorzystał. Nie udało się, przegraliśmy 0:1. Patrząc jednak na całą rundę, osobiście jestem dumny, że mogłem dzielić z tymi chłopakami szatnię - podkreślił obrońca „Białej Gwiazdy”.

Na razie Pietrzak nie snuje planów na to, co się będzie działo po Nowym Roku. - Najpierw odpoczynek od tego wszystkiego, co się działo. Czekamy na to, co się wydarzy - stwierdził.

Nie jest tajemnicą, że zawodnicy Wisły liczyli, że przynajmniej część zaległych pieniędzy otrzymają wcześniej niż 28 grudnia. Czy jeżeli piłkarze pieniędzy w najbliższych dniach nie dostaną, posypią się na klubowe biurko wezwania do zapłaty?

- Czekaliśmy pięć-sześć miesięcy na pieniądze. Czy więc poczekamy trzy-cztery dni dłużej, to nie zmienia wiele - mówił obrońca Wisły po meczu z Lechem. - Na razie cieszymy się z faktu, że dostaliśmy oficjalną informację, że możemy być spokojni. Jakie dokładnie są to informacje - to zostanie między nowym właścicielem a drużyną. Ale też każdy z nas jest dorosły, każdy indywidualnie podejmuje decyzje co do przyszłości. Nikt na pewno krzywo na nikogo nie będzie patrzył - podkreślił Pietrzak, dając do zrozumienia, że ewentualne złożenie wezwań do zapłaty przez część zawodników czy w perspektywie ewentualne rozwiązanie umów, nie spotka się z dezaprobatą reszty zespołu.

Zawodnicy Wisły i tak wykazali się niezwykłą cierpliwością, bo do ostatniego meczu w roku walczyli na boisku z pełnym zaangażowaniem, mimo braku wypłat. Po spotkaniu z Lechem fani docenili nie tylko postawę piłkarzy, ale też całego sztabu, łącznie z masażystami czy fizjoterapeutami - na trybunie rozciągnięto „sektorówkę” z nazwiskami wszystkich członków zespołu. Wszyscy oni przyczynili się bowiem do tego, że mimo katastrofy finansowej w klubie drużyna wciąż funkcjonowała na pełnych obrotach.

- Cieszymy się, że jesteśmy tak doceniani przez kibiców, bo na pewno ich wsparcie bardzo nam pomaga. Cieszyliśmy się też, że przyszli na mecz w tak dużej liczbie i chcieliśmy wygrać dla nich - zaznaczał Pietrzak. - Mam jednak nadzieję, że to jeszcze nie jest koniec i zarówno my, jak i kibice pokażemy jeszcze siłę Wisły Kraków.

Dodatkowo gorące pożegnanie zgotowano najlepszemu koledze Pietrzaka z drużyny, czyli Zdenkowi Ondraskowi. Czech odchodzi do FC Dallas, a Pietrzak już czuje, że będzie tęsknił za przyjacielem. Choć nawet na odchodnym wbijał Ondraskowi szpile. - Może bez Zdenka będzie w szatni mniej wesoło, ale za to będzie ciszej - żartował. - Cóż, tracimy przede wszystkim fajnego człowieka. Ta układanka z naszej szatni odchodzi w przeszłość.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Pietrzak (Wisła Kraków): Czekamy na to, co się wydarzy - Dziennik Polski

Wróć na gol24.pl Gol 24