Rafał Pietrzak: Zagłębie jest w moim sercu, ale najważniejsze, żeby wygrała Wisła

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
– Wychowałem się na osiedlu, na którym jest bardzo dużo kibiców Zagłębia. Już dostałem nawet parę SMS-ów, że widzimy się w poniedziałek w Krakowie na stadionie. Dla mnie najważniejsze będzie jednak, żeby zagrać dobry mecz i żeby Wisła wygrała – mówi Rafał Pietrzak, który jest wychowankiem Zagłębia Sosnowiec, a w poniedziałek zagra przeciwko tej drużynie w barwach Wisły Kraków.

– Mecz z Zagłębiem Sosnowiec będzie pewnie dla Pana sentymentalnym przeżyciem. To w tej drużynie debiutował Pan w wieku zaledwie 16 lat w ekstraklasie. Jakie wspomnienia się z tym wiążą?
– To było duże przeżycie. Zagłębie zawsze będzie mi bliskie, choć teraz za dużo zawodników tego klubu nie znam, bo bardzo dużo się tam zmieniło. Jedyną osobą, która tam została i chyba będzie do końca, to kierownik drużyny Piotr Caliński, z którym mam cały czas kontakt. Fajnie będzie zagrać z Zagłębiem, bo to będzie dla mnie okazja do wspomnień, ale oczywiście najważniejsze będzie to, żeby trzy punkty zostały w Krakowie.

– Pamięta Pan, kto wiódł prym w Zagłębiu, gdy wchodził Pan do tego zespołu?
– Było spore grono doświadczonych zawodników. Był np. Marcin Komorowski, który później trafił do Polonii Bytom, a jeszcze później do Legii Warszawa. Był też m.in. Patryk Małecki, który był akurat wypożyczony z Wisły Kraków. To generalnie była fajna drużyna, choć było w pewnym momencie wiadomo, że spadniemy z ligi. Wtedy z Młodej Ekstraklasy przyszedł trener Piotr Pierścionek i to właśnie on dał mi szansę debiutu w najwyższej lidze.

– Jako młody chłopak, pochodzący z Sosnowca, pewnie od dziecka kibicował Pan Zagłębiu?
– Tak, chodziłem z kolegami na mecze Zagłębia. Pamiętam, że był taki moment, gdy przyjechaliśmy ze spotkania juniorów i od razu poszliśmy kibicować drużynie w ekstraklasie, a tydzień później zostałem już zaproszony na treningi w pierwszym zespole. Niedługo później przyszedł debiut w ekstraklasie. Koledzy ze szkoły mocno mi kibicowali. W Zagłębiu mogłem się wypromować, ktoś na mnie postawił i zawsze będę wdzięczny ludziom z tego klubu, że dali mi szansę.

– W Sosnowcu ma Pan pewnie wciąż sporo kolegów. Utrzymuje Pan z nimi kontakty?
– Może nie są to stałe kontakty, ale gdy jadę odwiedzić rodziców, zawsze kogoś się spotka, chwilę porozmawia. Wychowałem się na osiedlu, na którym jest bardzo dużo kibiców Zagłębia. Już dostałem nawet parę SMS-ów, że widzimy się w poniedziałek w Krakowie na stadionie. Dla mnie najważniejsze będzie jednak, żeby zagrać dobry mecz i żeby Wisła wygrała.

– Widziałem w mediach społecznościowych wpisy po powołaniu Pana do reprezentacji, w których sosnowiczanie wyrażali dumę z tego powodu, że chłopak z ich miasta znalazł się w kadrze.
– Nigdy nie kryłem, że kibicowałem Zagłębiu i nawet gdy byłem w GKS-ie Katowice, jeździłem na mecze sosnowiczan, gdy grali u siebie. Nie zapomniałem skąd wyszedłem i kto kiedyś dał mi szansę zaistnieć w futbolu. Zagłębie dalej jest w moim sercu, kibicuję tej drużynie, żeby utrzymała się w ekstraklasie. Uważam, że Sosnowiec zasługuję na zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej.

– Skoro poruszyliśmy już wątek reprezentacji, to był Pan mocno rozczarowany, że nie udało się zagrać ani minuty w meczach z Portugalią i Włochami?
– Sportowa złość była, bo wiadomo, że każdy chce grać. Występuję regularnie w klubie, więc liczyłem na to, że dostanę szansę pokazania się w większym wymiarze czasowym, ale podchodzę do tego na spokojnie. Było to dopiero moje drugie zgrupowanie. Nie załamuję się i będę robił wszystko, żeby przyszły następne powołania.

– Pytam o to rozczarowanie m.in. dlatego, że skoro Arkadiusz Reca – jak powiedział później trener Jerzy Brzęczek – nie mógł wytrzymać pełnych 90 minut, to dlaczego na lewej obronie nie postawił na Pana?
– Trzeba zapytać o to trenera. Ja gram regularnie w klubie, jestem przygotowany na 90 minut. Byłem też do dyspozycji selekcjonera, podjął inną decyzję i musiałem to uszanować. Tak jak mówiłem, podchodzę do tego na spokojnie, bo to wciąż są moje pierwsze kroki w reprezentacji. Z każdego wyjazdu na nią chcę wyciągać jak najwięcej dla siebie.

– Wróćmy do naszej ligi. Jak po kilku dniach od meczu z Legią ocenia Pan wynik 3:3? Biorąc pod uwagę całe spotkanie, to chyba jednak sprawiedliwe rozstrzygnięcie.
– Na pewno tak. W pierwszej połowie nie istnieliśmy na boisku. Legia narzuciła bardzo trudne warunki, a my byliśmy rozciągnięci po całym boisku. Taki rywal, jak Legia potrafi to wykorzystać. Jak jednak schodziliśmy w przerwie do szatni, to mieliśmy przekonanie, że potrafimy odrobić straty. Udowodniliśmy już to w meczach z nie byle jakimi rywalami, bo z Lechem Poznań i Lechią Gdańsk. Dlatego cały czas wierzyliśmy, że możemy odwrócić losy spotkania w Warszawie. Trener powiedział nam tylko spokojnie, co musimy poprawić. Zrobiliśmy to i ostatecznie skończyło się remisem. Z jednej strony sprawiedliwym, ale niedosyt też jest, bo on musi być, jeśli traci się bramkę w 90 minucie.

– A Pan gdzie był w tej 90 minucie, gdy Carlitos wbiegał w waszą strefę obronną akurat po pańskiej stronie…?
– Rzeczywiście, mogłem trochę zawęzić pole gry, zejść do środka. Analizuję swoje mecze i wiem, że gdyby zszedł do tego środka, to podanie do Carlitosa w ogóle by nie przeszło. Powiedziałem już Maćkowi Sadlokowi, że mogłem mu pomóc. To był też mój błąd, mogłem przy tej trzeciej bramce dla Legii zrobić więcej. Czasu jednak nie cofnę. Postaram się po prostu unikać takich sytuacji, lepiej się ustawiać.

– Najbardziej efektowne mecze gracie w tym sezonie z drużynami nastawionymi ofensywnie. Jakiego zatem spotkania z Zagłębiem Sosnowiec Pan się spodziewa?
– Zagłębie gra bardzo ofensywną piłkę. Stwarza sobie bardzo dużo sytuacji. My lubimy takich przeciwników, ale każdy mecz jest inny. Trener na pewno przygotuje odpowiednią taktykę, żebyśmy wygrali to spotkanie.

– Macie w drużynie takie przekonanie, że trochę za dużo punktów straciliście w tym sezonie na swoim stadionie? Przypomnę, że zremisowaliście z Arką Gdynia, Wisłą Płock, a przegraliście z Koroną Kielce.
– Szczególnie te pierwsze mecze były takie, że mogliśmy je wygrać. Mieliśmy swoje sytuacje i tylko brak skuteczności przesądzał o tym, że padały remisy. To już jednak przeszłość, trzeba patrzeć na to, co przed nami. Teraz myślimy tylko o meczu z Zagłębiem. Już w naszych głowach i nogach jest to, żebyśmy zagrali na odpowiednim poziomie i żeby trzy punkty zostały w Krakowie.

– Skoro wspomniał Pan o przyszłości, to na koniec zapytam, jak wyglądają rozmowy z Wisłą o nowym kontrakcie, bo obecny wygasa z końcem sezonu?
– Rozmowy się rozpoczęły, prowadzimy negocjacje z dyrektorem sportowym Arkadiuszem Głowackim i zobaczymy, co one przyniosą.

WISŁA KRAKÓW, kadra na sezon 2018/2019. W jakim składzie Wis...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Pietrzak: Zagłębie jest w moim sercu, ale najważniejsze, żeby wygrała Wisła - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24