Remis z Bośnią i Hercegowiną

/ Głos Wielkopolski/Dziennik Zachodni
W tureckim sparingu kadra Franciszka Smudy zremisowała z Bośnią i Hercegowiną 2:2. Spotkanie toczyło się w sennej atmosferze i nie przyniosło wielu emocji.

Początek meczu należał do biało-czerwonych, a właściwie kapitana Polaków Pawła Brożka. Napastnik Wisły, który był obserwowany przez wysłanników Trabzosporu, zdobył prowadzenie w 8. minucie. Była to dosyć przypadkowa bramka, bowiem po rzucie rożnym źle trafił w piłkę Adrian Mierzejewski. Okazało się, że bardzo niecelny strzał zamienił się w idealne podanie do pozostawionego zupełnie bez opieki w polu karnym Brożka. Wiślak z 10 metrów uderzył nie do obrony i zdobył czwartego gola w reprezentacji.

Kilka minut później napastnikowi Białej Gwiazdy zabrakło szczęścia i po kolejnym zagraniu Adriana Mierzejewskiego trafił w słupek.

Od tego momentu przebudzili się Bośniacy. Wyrównali jednak zastanawiająco łatwo. Wołąkiewicz źle się ustawił, nie przeciął dośrodkowania i Muhamed Subasić uderzeniem z pierwszej piłki pokonał Sandomierskiego.

Końcówka pierwszej odsłony znów należała do Polaków. Idealną sytuację na strzelenie drugiego gola mieli Wojtkowiak i Grosicki. Uderzenia lechity i napastnika Jagiellonii z linii bramkowej wybijali bośniaccy obrońcy.

Po zmianie stron inicjatywa znowu należała do Polaków, którzy w 53. min zdobyli drugą bramkę. Skutecznością i techniką popisał Paweł Brożek. Po prostopadłym podaniu Szymona Pawłowskiego napastnik Wisły zauważył wychodzącego z bramki Avdukica i precyzyjnym lobem umieścił piłkę w siatce.

Radość z prowadzenia nie trwała długo. Po raz drugi nie popisał się Wołąkiewicz. Obrońca Lechii Gdański nieprawidłowo zatrzymywał w polu karnym Raspudica i turecki arbiter podyktował rzut karny. Pewnym wykonawcą jedenastki był Misimović, który kompletnie zmylił debiutującego wczoraj Grzegorza Sandomierskiego.

O tego momentu tempo wyraźnie spadło. Pod koniec tego nudnego w sumie meczu okazję miał jeszcze Marcin Robak, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił w jego nogę.

Jak widać, narodziny drużyny, która ma reprezentować Polskę na Euro 2012 wciąż trwają. Co więcej, termin symbolicznego przecięcia pępowiny wciąż nie został określony. Jak poinformował dzisiaj - niemal wzruszonym głosem komentator TVP Dariusz Szpakowski - selekcjoner Franciszek Smuda ujawnił mu, że w przyszłym roku zamierza powoływać na towarzyskie mecze nie osiemnastu, a dwudziestu dwóch zawodników, aby mieć za każdym razem do wyboru dwie pełne jedenastki...

W takim kontekście mecz w tureckiej Antalyi wyglądał na casting do eliminacji do szerokiej kadry. Nie zmieniło to faktu, że selekcjonerem miotały wątpliwości, których przejawem była dokonana na kilka godzin przed meczem zmiana w już ogłoszonej wyjściowej jedenastce. Ofiarą przemyśleń szkoleniowca padł Dawid Plizga, którego miejsce zajął debiutujący Marcin Kikut.

Spotkanie drużyn złożonych z zawodników występujących w klubach macierzystych lig, nie wzbudziło w Turcji większego zainteresowania. Puste trybuny i padający deszcz stanowiły dość przygnębiający widok, a główne pytanie brzmiało, czy selekcjoner postąpił słusznie dając w czwartek kadrowiczom wolne popołudnie, które mogli spędzić w sklepach, oddając się świątecznym zakupom.

Co po meczu pozostanie w pamięci? Na przykład to, że w kierownik reprezentacji w protokole pomylił imię Wilka, wpisując Jakub zamiast Cezary. Biorąc pod uwagę liczbę testowanych zawodników nie ma jednak w tym nic dziwnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24