Rozstrzygnięcie konkursu "Zostań managerem"

Ekstraklasa.net
Football Manager 2012
Football Manager 2012 Materiały promocyjne
Otrzymaliśmy setki zgłoszeń w naszym konkursie, w którym do wygrania były dwie gry Football Manager 2012 ufundowane przez CD Projekt! Pytaliśmy "Którą światową drużynę piłki nożnej chciałbyś poprowadzić do zwycięstwa?". Zobacz, które odpowiedzi zyskały nasze uznanie.

Nagrody powędrują do Stargardu i Warszawy. A oto, które uzasadnienia zasłużyły naszym zdaniem na nagrodę:

Maciej ze Stargardu napisał:

Jako manager chciałbym poprowadzić drużynę Anżi Machaczkała, czyli nowo rosnącą potęgę futbolową w dalekim Dagestanie, w szeregach której graja tacy gracze jak Samuel Eto czy też Yurij Zhirkov. Wybrałem tę drużynę, ponieważ jest to coś zupełnie nowego i jednocześnie niezwykle ekscytującego. Wyobraźmy sobie bowiem, że oto słynna Barcelona czy Manchester United przyjeżdżają do tego zapomnianego rejonu świata w ramach grupowych rozgrywek Champions League. Praca w Anżi Machaczkała to niesamowite wyzwanie, budowanie świata piłki nożnej zupełnie na nowo, podążanie drogą, która może zaprowadzić managera i jego podopiecznych tam, gdzie nie sięgają nawet najśmielsze marzenia...

Wiktor z Warszawy napisał:

Zostać menadżerem, to marzenie każdego zadeklarowanego fana piłki nożnej. Zostać szkoleniowcem swojej ukochanej drużyny bezcenne.
Pamiętam ten dzień jak dzisiaj, 26 maja 1993 roku. Pięć dni wcześniej obchodziłem swoje dziewiąte imieniny, ale to właśnie 26 maja zakochałem się bez pamięci w tej jedynej drużynie. Białe stroje, cudowne logo, gracze których pamięta się do dzisiaj. Olympique Marsylia, pierwsza prawdziwa miłość. Dziecięca, szczera i zaskakująco trwała.
44 minuta, rzut rożny, główka czarnoskórego obrońcy Basile Boliego i bezradność w oczach ówczesnego bramkarza Milanu Rossiego. To był ten właśnie moment, gdy poczułem, że już zawsze będę krzyczał "nous sommes les marseillais!" Każde wakacje spędzane z piłką przy nodze, wykrzykiwane nazwiska sportowych ulubieńców podczas pakowania szmacianki do siatki. Abedi Pele! skandowane po każdej strzelonej na podwórku bramce, Barthez! po obronie strzału, gdy kolej była stanąć na bramce. I marzenia, i wyobrażenia. Ach, gdyby chociaż raz z nimi stanąć? Założyć tę białą koszulkę z błękitnym logo OM? Pojechać na stadion, ten wymarzony i klimatycznie nazwany Stade Velodrome. Nie wiedziałem skąd ta nazwa, ale dobrze brzmiała, więc w każdym osiedlowym meczu, w którym graliśmy z przyjaciółmi, czułem się jakbym wybiegał na murawę właśnie tego wspaniałego obiektu.
Mijały lata, Olympique nie odnosił sukcesów. Odebrano mu tytuł mistrza ligi, karnie zdegradowano. Nie rozumiałem dlaczego, dziewięciolatek tego nie pojmuje. Wiedziałem tylko, że coś się niedobrego stało. To były inne czasy, nie było komputerów w każdym domu. Nie było Internetu w każdym komputerze. Nie było Wujka Google'a, którego teraz można o wszystko zapytać. Były tygodniki piłkarskie i z nich czerpaliśmy z kolegą wiedzę na temat światowej piłki. On, zadeklarowany fan ligi angielskiej, ja rozkochany w Olympique. Po roku było już łatwiej, OM znów był w Ligue 1! Śledziło się wyniki, z wypiekami na twarzy obserwowało transfery. Przeżywało brak sukcesów.
Przełom wieków jeszcze bardziej mnie zbliżył do "mojej Marsylii". Pierwszy komputer już był, Internetu nadal brakowało. Ale cóż po Internecie, przecież jest "najważniejsza gra twojego życia" tymi słowami reklamowany, nieśmiertelny, Championship Manager 01/02. Tak prosto skomplikowany; tak miodny i wciągający, że gubiło się przy nim nie minuty czy godziny, a dni lub tygodnie. Nikt z ówczesnych graczy nie będzie miał problemów z wymienieniem tych najlepszych piłkarzy, których zawsze się sprowadzało. Czy ktoś z obeznanych w temacie nie zna To Madeiry? Maxima Tsigalko? Może Nikoforenki albo Milevsky'ego? I wszyscy grali, i każdy miał tych samych zawodników. Jedyną różnicą był zawsze klub, wiadomo Marsylia. I dusza przelana, zostawiona w wirtualnej jedenastce.
Dzisiaj, jako 27-letni młody człowiek mam żonę, kredyt z tych dożywotnich i jedno niespełnione marzenie dlaczego nie zostałem szkoleniowcem? Menedżerem? Przecież znam się na piłce! W Polsce każdy się na niej zna. I na polityce. I na chorobach też. Czy jest jakaś szansa by poczuć ten nierealnie daleki smak? Otóż jest. Football Manager jedyny, prawdziwy i duchowy spadkobierca nieśmiertelnego Championshipa 01/02. Jak ta technika poszła do przodu! Kiedyś mecze w formie tekstowej, później dwuwymiarowe kulki sunące po zielonym prostokącie, teraz mecz w trójwymiarze. Ale to tylko technika, ważniejsze jest marzenie. Marzenie tego dziewięcioletniego chłopaka, kopiącego piłkę na podwórku; tego krzyczącego nazwiska ulubionych piłkarzy po strzelonej bramce zostać menedżerem. I co najważniejsze odzyskać wreszcie puchar Ligi Mistrzów! Dzięki Państwu będzie to możliwe, a Football Manager 2012 może trafić w ręce wielkiego fana piłki i Olympique Marsylii, za co byłbym dozgonnie wdzięczny.

Wróć na gol24.pl Gol 24