Ruch Chorzów umiera, piłkarze nie trenują, pracownicy klubu apelują o pomoc. To już jest koniec?

Tomasz Kuczyński
Marzena Bugała-Azarko
W piątek na stadionie przy Cichej doszło do spotkania strajkujących pracowników Ruchu, których wspierają nietrenujący piłkarze, z przedstawicielami mediów. Sytuacja zadłużonego 14-krotnego mistrza Polski jest dramatyczna. Zespół może nie przystąpić do III-ligowych rozgrywek! Klubu nie stać, aby zorganizować pierwsze spotkanie, 3 sierpnia z Zagłębiem II Lubin.

- Jeżeli chodzi o organizację imprez masowych nie mamy zabezpieczenia ochrony, zabezpieczenia medycznego, nie mamy również wykupionej polisy OC. Praktycznie całą poprzednią rundę rozegraliśmy na kredyt i wobec tych podmiotów mamy zadłużenie za większość meczów rundy wiosennej – mówił Tadeusz Knopik, zajmujący się m.in. organizacją i kwestiami zabezpieczeń meczów. - Teraz oczekuje się od nas, że będziemy rozmawiać z tymi podmiotami, u których mamy zadłużenie nawet kilkusettysięczne i będziemy próbowali ich namówić do przystąpienia do meczu bez gwarancji wypłacenia pieniędzy. Nie wiem czego właściciele oczekują. Może tego, że z własnych pieniędzy zrobimy zrzutkę na te podmioty, ale jest to trudne, ponieważ od kilku miesięcy też nie dostajemy wypłat.

Kuriozalna propozycja właścicieli klubu

W czwartek pracownicy Ruchu w pisemnej formie zaapelowali do głównych akcjonariuszy o podjęcie działań. Okazało się, że otrzymali odpowiedź, która najwyraźniej ich jeszcze bardziej zdenerwowała.

- Z jednej strony jest kuriozalna, z drugiej nierealna, ponieważ jest to takie odbijanie piłeczki – ocenił rzecznik Ruchu Tomasz Ferens. - W skrócie można to tak przedstawić: jeżeli chcemy, żeby ten klub dalej istniał, chcemy odzyskać nasze należności, wróćmy do pracy, zaróbmy to poprzez realizację konkursu dla miasta. My jesteśmy już na skraju wytrzymałości, bo tutaj wiele osób nie ma za co żyć. To kolejna prośba do nas, abyśmy dalej kredytowali działalność tego klubu, dalej się poświęcali dla niego. Natomiast najważniejsi gracze, czyli właściciele nie poczuwają się do odpowiedzialności żeby ratować, przestawić propozycje. Ta jest kuriozalna, ale też nierealna. Plan jest taki: wróćcie do pracy na tydzień, zrealizujemy założenia przedstawione na lipiec w harmonogramie rzeczowo-finansowym konkursu na promocję miasta i wtedy na początku sierpnia otrzymamy pierwszą transzę w wysokości 600 tysięcy złotych, z których będą uregulowane nasze zaległości. Po pierwsze: nie jesteśmy w stanie tych lipcowych zadań wykonać, bo jest mało czasu. Po drugie: bez pomocy kibiców nie zrealizujemy kilku wpisanych zadań. Nawet jeśli jakimś cudem to by się udało, to te pieniądze nie wystarczą, abyśmy wystartowali w rozgrywkach. Ile potrzeba? Około miliona złotych, a przy pewnych założeniach, może dalibyśmy radę przy kwocie 800 tysięcy, ale to minimum.

Konflikt z kibicami oznacza brak znacznych pieniędzy dla Ruchu

Pracownicy podkreślają, że dopuszczenie przez właścicieli do konfliktu z kibicami, którzy ogłosili bojkot, oznacza brak przychodu ze sprzedaży karnetów, z których dochód był środkiem na gaszenie pożarów przed kolejnymi sezonami. Teraz sprzedaż nie jest prowadzona, podobnie jak gadżetów, koszulek, biletów. Jednym z punktów konkursu na promocję miasta jest zapełnienie stadionu w 50 procentach (uwzględniając dopuszczone sektory), czyli średnia na rundę musiałaby wynosić około 3,5 tysiąca. Bez tego warunku 20 procent z kwoty 4 mln złotych będzie potrącone. Części zadań nie można zrealizować bez kibiców. - W najlepszym wypadku klub może otrzymać maksymalnie 3 miliony – ocenił Tomasz Ferens.

Pracownicy postanowili odbić piłeczkę do właścicieli Ruchu i tak odpowiedzieli: - Powiedzieliśmy, że skoro to jest takie proste, że wrócimy na tydzień i odpracujemy sobie i pieniądze tu wpłyną, skoro to takie pewne i chodzi tylko o tydzień, to wyłóżcie te 600 tysięcy, zapłaćcie nam oraz najpilniejsze rachunki. Jak ta transza wpłynie, skoro jest taka pewna, to sobie odbierzecie. Na to nie mamy już odpowiedzi – mówił rzecznik klubu.

Apel do głównych akcjonariuszy

Według informacji kibiców, prezydent Chorzowa Andrzej Kotala wyznaczył im termin na spotkanie w czwartek w przyszłym tygodniu.

- Czyli na dwa dni przed meczem ligowym. Stwierdziliśmy, że nie mamy zamiaru dyskutować z prezydentem, że wszelka chęć pomocy z naszej strony się kończy – stwierdził Szymon Michałek, który nie zdecydował się zostać prezesem Ruchu. - Chciałbym zaapelować do akcjonariuszy: jeśli rzeczywiście zależy wam na Ruchu, połóżcie kasę na stół, róbmy porządny futbol, a my w tym pomożemy. Zapłaćcie pracownikom, zawodnikom, firmom, którym zalegamy, zróbmy budżet, a my wam pomożemy uzyskać z miasta te 4 miliony, a sami kupimy karnety, gadżety itd. Jak nie, to niech ta spółka upadnie, a my sobie odbudujemy Ruch od postaw, na zdrowych zasadach, jak swego czasu Piast Gliwice, który zaczął do B klasy, a został mistrzem Polski.

- Apelujemy do właścicieli, aby coś zrobili, bo za chwilę nie będzie tego klubu – dodał Tomasz Ferens. - Ostatecznym dniem, w którym muszą się tu pojawić środki jest poniedziałek. Jak tego nie będzie, to nas nie ma.

W katastrofalnej sytuacji jest Akademia Piłkarska Ruchu pozbawiona środków, nie mająca nawet pieniędzy na obóz dla młodych piłkarzy, nie mówiąc pracownikach.

Wiceprezes nie dopuszcza myśli, że klub upadnie

Na spotkaniu z dziennikarzami był wiceprezes Ruchu Marcin Waszczuk, który stwierdził, że jest między młotem a kowadłem. Stał jednak w ramię w ramię z pracownikami, trenerami i piłkarzami.

- Jestem niepoprawnym optymistą i nie dopuszczam myśli, że ten klub może upaść, ale warunek kibiców numer jeden musi być spełniony – zaległości wobec pracowników muszą być spłacone do zera, dla mnie są też to zawodnicy i sztab trenerski. Drugi warunek – muszą być środki na działanie – mówił wiceprezes, który w poprzednim tygodniu „załatwił” 40 tysięcy zł, które podzielono na pracowników, tysiąc złotych dla każdego. Waszczuk wezwał kibiców do dialogu oraz poinformował, że w ostatnio spotkał się ze Zdzisławem Bikiem, prezydentem Andrzejem Kotalą, z Aleksandrem Kurczykiem rozmawiał telefonicznie.

- Są od nich podpowiedzi skąd te środki wziąć, jakie ścieżki mam przyjąć do działania, ale ze wszystkich tych stron, usłyszałem: nie mogą, nie mają, nie wyłożą więcej – stwierdził Waszczuk.

Piłkarze Niebieskich nie zagrają w sparingu

Ruch musi do końca lipca spłacić dług licencyjny, inaczej straci prawo gry w III lidze. Do końca czerwca miała być spłacona kolejna rata układu sądowego.

- Wiemy, że rata jest niezapłacona, jedyne co mogę powiedzieć, że działania abym był spokojny, zostały podjęte w tym kierunku, aby utrzymać układ ratalny – przekazał wiceprezes Ruchu informując jednocześnie, że sześciu piłkarzy złożyło wezwania do zapłaty zaległych pensji.

- Ostatnio nie trenowaliśmy i jeśli sytuacja się nie zmieni, to w sobotę nie rozegramy sparingu z rezerwami Podbeskidzia – przekazał trener Niebieskich Łukasz Bereta.

Ruch nie zgłosił jeszcze piłkarzy do Śląskiego Związku Piłki Nożnej, choć minął już termin.

Nie przegapcie

Zobaczcie koniecznie

Trener Górnika Zabrze o przygotowaniach do Ekstraklasy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Ruch Chorzów umiera, piłkarze nie trenują, pracownicy klubu apelują o pomoc. To już jest koniec? - Dziennik Zachodni

Wróć na gol24.pl Gol 24