Ruch lepszy w hicie kolejki

Daniel Brzoza
Ruch Chorzów pokonał Legię Warszawa 1:0, po bramce Arkadiusza Piecha. Dzięki zwycięstwie, chorzowianie znaleźli się na miejscu premiowanym grą w europejskich pucharach.

Wyjściowe ustawienie Ruchu Chorzów było sporym zaskoczeniem. Waldemar Fornalik postawił na trzech środkowych pomocników i jednego wysuniętego napastnika. Nie był nim Artur Sobiech, lecz… Arkadiusz Piech. - Przyznam, że też się zdziwiłem, kiedy trener podał skład. Ale na krótko, bo przecież u nas każdy zawodnik jest ważnym ogniwem - oznajmił Maciej Sadlok. Wariant przyniósł efekty, ponieważ Legia w przeciągu godziny tylko raz zagroziła bramce Krzysztofa Pilarza. Każde inne próby były konsekwentnie rozbijane przez defensywę „Niebieskich”. - Rozegraliśmy naprawdę dobry mecz. Na niewiele pozwoliliśmy Legii - mówił Grzegorz Baran.

W pierwszym kwadransie drużyny bały się zaatakować. To były prawdziwe piłkarskie szachy. W 16. minucie Michał Pulkowski przeprowadził rajd środkiem pola, minął wszystkich obrońców i uderzył na bramkę. Mucha był jednak na posterunku i odbił piłkę. Słowak dobrze się spisał również w 34. minucie, kiedy głową uderzał Arkadiusz Piech.

Druga połowa zaczęła się od gola dla gospodarzy. Na pole karne dośrodkował Michał Pulkowski, a głową uderzył Arkadiusz Piech. Zmiana wyniku ożywczo podziałała na tempo gry i doping kibiców. - Przełamałem się w końcu na Cichej, po raz pierwszy trafiając przed własną publicznością. Wprawdzie miałem już ku temu okazje wcześniej, ale się nie udawało - cieszył się strzelec zwycięskiej bramki.

Dziewięć minut później mogło być 1:1, ale mierzony strzał z rzutu wolnego Kiełbowicza dobrze obronił Pilarz. Kolejne minuty należały do Ruchu. Najpierw strzelał Maciej Sadlok, a następnie zmiennik Piecha, Artur Sobiech zmarnował sytuację sam na sam. Chwilę później Krzysztof Pilarz wykazał się swoimi nieprzeciętnymi umiejętnościami. Obronił strzał Macieja Iwańskiego i dobitkę Bartłomieja Grzelaka. - Gdybyśmy grali w pierwszej połowie tak konsekwentnie, jak w drugiej, to ten mecz wyglądałby inaczej - mówił Wojciech Szala.

W końcówce drugiej połowy na boisku pojawił się Andrzej Niedzielan, który wyszedł na boisko z czarną maską chroniącą twarz. Jego wejście spowodowało wielki aplauz na trybunach. Napastnik Ruchu zagrał po raz pierwszy od 6 marca, kiedy podczas meczu z Zagłębiem Lubin doznał złamania kości policzkowej. - Zastanawialiśmy się, jak będę się zachowywał, gdy będzie na mnie lecieć górna piłka. Pierwsze lody przełamane. Zacząłem główkować i dalej będę główkował - oznajmił Andrzej Niedzielan.

Emocje po spotkaniu na Cichej jeszcze nie opadły, a Ruch musi szybko się zregenerować na wtorkowe spotkanie z Pogonią Szczecin, natomiast Legię za tydzień czeka ciężki bój z Wisłą Kraków.

Konferencja prasowa:
Stefan Białas:
Oglądaliśmy interesujące widowisko. Świadomość rezultatu Wisły sprawił, że początek polegał na obserwowaniu. Ruch wygrał, bo był skuteczniejszy.

Waldemar Fornalik: Byliśmy o jedną bramkę lepsi. Gratulacje dla zespołu za charakter. Wyciągnęli wszystko z wątroby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24