Ryszard Komornicki dla Echa Dnia (część druga): Nie jestem strażakiem (WYWIAD)

Damian Wiśniewski
Damian Wiśniewski
Marcin Radzimowski
Siarka Tarnobrzeg dobrze radzi sobie pod wodzą Ryszarda Komornickiego. Dwa zwycięstwa, remis i porażka to jak na początek pracy znanego trenera w tym klubie, dobry bilans. Były reprezentant Polski i mistrz naszego kraju z Górnikiem Zabrze opowiedział nam między innymi o tym, co skłoniło go do pracy w Tarnobrzegu.

Dużo czasu zajęło panu podjęcie decyzji w sprawie podjęcia pracy w Siarce? Czy to była decyzja na zasadzie "a co mi szkodzi, spróbuję".

Czasu nie było dużo, bo jednego dnia zadzwonił do mnie Czarek Kucharski, któremu leży mocno na sercu los Siarki, a drugiego już byłem pewien, że wezmę tę pracę. Nie było to jednak na takiej zasadzie jak pan mówi, że "a co mi szkodzi".

Musiałem przekonać żonę do tego, by chciała ze mną przyjechać do Tarnobrzega, a udało mi się to między innymi dlatego, że powiedziałem że tu niedaleko jest Sandomierz, w którym kręcą taki serial "Ojciec Mateusz". Oczywiście żartuje, ale dla niej nie była to łatwa decyzja na pewno.

Przyszedłem tutaj, bo praca którą zajmowałem się dotychczas nie przynosiła mi takiej satysfakcji, chciałem wrócić do piłki. I udało mi się, znów robię to, co naprawdę lubię. Ja natomiast jestem człowiekiem bardzo ambitnym, uwielbiam zwyciężać, nienawidzę przegrywać. Janek Urban, z którym grałem w Górniku Zabrze, powiedział kiedyś, że ja nawet na gierkach treningowych musiałem wygrywać i tak faktycznie było. I tak już zostanie, bo ja już taki jestem.

Zadałem to pytanie, ponieważ dotychczas jako trener w Polsce pracował Pan tylko w swoim ukochanym Górniku Zabrze.

A to pan powiedział, że jest moim ukochanym klubem, nie ja!

Wnioskowałem po rozmowie dla Onetu, w której opowiadał pan o swojej młodzieńczej fascynacji tym klubem i o tym, jak bardzo chciał pan w nim zagrać.

Jeśli mówimy o tamtym Górniku sprzed lat, z Kostką z Lubańskim, to tak to był mój ukochany Górnik. Pamiętam jednak, jak zostałem zwolniony przez złe zarządzanie. Nie dano m zrealizować moich pomysłów i pożegnano się ze mną po kilku miesiącach. Takie zarządzanie klubem nie powinno mieć nigdzie miejsca.

Teraz w Siarce może pan realizować swój projekt? Widać już to w grze pana zawodników?

Wiadomo, że w tej chwili celem nadrzędnym dla Siarki jest utrzymanie w lidze. Wciąż znajdujemy się pod kreską (rozmowa przeprowadzona przed meczem z Resovią Rzeszów - przyp. red.) i najważniejsze jest to, żebyśmy potrafili wyjść z tej strefy zagrożenia na koniec sezonu.

Nie jestem jednak strażakiem i cudotwórcą, nie zapewnię nikomu na sto procent, że na pewno się utrzymamy.

Jeśli chodzi o mój wpływ, to przede wszystkim zależy mi na tym, by poprawić grę w defensywie, to jest kluczowe. Poza tym gramy młodzieżą, możliwości finansowe nie są aż tak duże. Ja też nie przyszedłem tutaj dla kasy i odcinać kupony. Chcę osiągać jak najlepsze wyniki

Tracicie mało goli. W porównaniu z tym, co było przed pana przyjściem, to nawet bardzo mało. W 22 spotkaniach było to 38 straconych bramek.

Staramy się, by ta gra w obronie wyglądała jak najlepiej. Bez solidnej defensywy nie może być mowy o osiąganiu prawdziwie dobrych wyników. Jednak nie tylko o defensywę wszystko się rozbija.

Chcemy też grać ładnie dla oka, stwarzać sobie sytuacje podbramkowe. To też nam się udaje, widać to było w meczu z ROW-em i wcześniej z Gryfem. Dla mnie wygrywanie meczów oparte na ryglowaniu się przed własną bramką przez większość czasu, to żadne zwycięstwa.

Oczywiście, żadna drużyna nie może atakować przez 90 minut gry, w każdym meczu przychodzi jakiś gorszy moment, w którym trzeba postawić na defensywę, ale nie może to być celem nadrzędnym.

Tak jak jednak mówiłem wcześniej w naszym klubie jest wielu młodzieżowców, na odpowiednie efekty potrzeba jeszcze czasu.

Czy, jeśli Siarka się utrzyma i pan pozostanie na stanowisku, dopiero po przepracowaniu letniej przerwy będzie można mówić, że Siarka wygląda tak, jak pan sobie to wymyślił?

Nie, nie chcę tak mówić i usprawiedliwiać się w czymkolwiek.

Cały czas staram się uczyć piłkarzy pewnych zachowań i umiejętności. Nie tylko tych starszych, ale młodszych również. Jestem w stanie pomóc każdemu, ale jeśli ktoś choć raz mnie zawiedzie, to trudno będzie mu odbudować zaufanie. Ja już taki jestem, że daje jedną szansę. Dlatego też czasami mam problem z dziennikarzami. Wy często krytykujecie trenera, zawodników dla zasady, a potem ci mają problemy z tym, żeby dojść do siebie po przeczytaniu jakichś tekstów. Choć nie mówię tu personalnie o panu, oczywiście.

Trudno też myśleć o tym, by kogoś zagłaskiwać, prawda? W Anglii, Hiszpanii czy we Włoszech dziennikarze się nad tym nie zastanawiają, tylko gdy ktoś gra źle, to krytykują.

Zgoda, jeśli krytyka jest konstruktywna i poparta argumentami, to oczywiście, ja ją szanuję. Miałem jednak pewną sytuację pracując w Szwajcarii.

Przychodząc do jednego z klubów jeden dziennikarz uprzedził mnie na starcie, że w prasie będę miał ciężko i chcą, by po połowie roku nie było mnie w klubie.

Po sześciu miesiącach zostałem zwolniony.

Myśli pan o tym, żeby zostać na dłużej w Siarce, jeśli uda wam się utrzymać w lidze?

Jest jeszcze nieco za wcześnie, by podejmować decyzję w jedną czy w drugą stronę. Na pewno bardzo dobrze się tutaj czuje, jest fajny stadion i infrastruktura, sporo młodzieży. Jest nad czym pracować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ryszard Komornicki dla Echa Dnia (część druga): Nie jestem strażakiem (WYWIAD) - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na gol24.pl Gol 24