Mateusz Praszelik zamienił Śląsk Wrocław na Hellas Verona
Mateusz Praszelik został wypożyczony, ale de facto sprzedany przez Śląsk Wrocław? Brzmi co najmniej dziwnie, ale kluby Serie A znane są z bardzo „kreatywnej” księgowości i robią to po to, by w wynikach finansowych wszystko się zgadzało. Niemniej warunek wykupu - rozegranie jednego meczu przez Hellas Verona w przyszłym sezonie Serie A - jest jedynym i praktycznie to formalność, ponieważ obecnie drużyna Igora Tudora plasuje się na dziewiątym miejscu w tabeli i bardziej niż na utrzymanie (16 pkt. przewagi nad strefą spadkową) spogląda w górę, bo do będącej na miejscu dającym przepustkę do gry w europejskich pucharach AS Romy traci pięć oczek.
Włoski ekspert od transferów Gianluca Di Marzio pisze, że warunkiem jest jeszcze... zdobycie przez Hellas jakiegokolwiek punktu w październiku tego roku.
To jednak kompletna bzdura, co pomogła nam ustalić osoba bezpośrednio zaangażowana w ten transfer. Wprawdzie Włosi nalegali na zapis, na mocy którego będą musieli przelać wspomnianą sumę dopiero po tym, jak Praszelik rozegra jakiś mecz w przyszłym sezonie, ale na to Śląsk się nie zgodził.
Stanęło na tym, że Hellas musi się utrzymać w Serie A. Po rozegraniu spotkania 1. kolejki sezonu 2022/2023 obligatoryjnie zmuszony będzie przelać na konto wrocławskiego klubu 2 mln euro. To kwota odstępnego widniejąca w dotychczasowej umowie Praszelika ze Śląskiem, ale jako że Hellas, w którym gra m.in. reprezentant Polski Paweł Dawidowicz, chce zapłacić dopiero po rozpoczęciu następnego sezonu, to musiał jeszcze zagwarantować WKS-owi procent od kolejnego transferu Praszelika. Z naszych informacji wynika, że jest to między 15 a 20 proc. z kolejnej transakcji, bez względu na to, czy odejdzie za granicę, czy pozostanie na Półwyspie Apenińskim.
- Na tę chwilę nie potrafię powiedzieć, czy ktoś jeszcze do nas przyjdzie i czy konkretnie w miejsce Mateusza. Ja mam jakiś swój pomysł, ale chcę to najpierw przedyskutować z trenerem Magierą - powiedział nam Dariusz Sztylka pytany o to, czy klub zamierza kogoś teraz sprowadzić.
Obecnie faworytem do zastąpienia „Praszela” w składzie jest jego rówieśnik Marcel Zylla. Urodzony w Bawarii młodzieżowy reprezentant Polski i Niemiec, grający na tej samej pozycji. Jego przyjście do Śląska we wrześniu 2020 roku odbiło się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i u naszych zachodnich sąsiadów, ponieważ był wówczas blisko pierwszej drużyny Bayernu Monachium. Grał tylko w rezerwach, ale bardzo często trenował z Robertem Lewandowskim i spółką. Zaliczył też występy w sparingach. Wcześniej zabiegała o niego m.in. Legia Warszawa.
We Wrocławiu Zyllę trapiły problemy zdrowotne, a jakiś czas temu musiał przejść zabieg po urazie stawu skokowego, który wykluczył go z gry na długie tygodnie. Wrócił w październiku ubiegłego roku i stopniowo łapał coraz więcej minut. Teraz przepracował cały okres przygotowawczy, strzelił dwa gole (z austriackim Hartbergiem oraz azerskim Karabachem Agdam) i dobrze się prezentował. Jak nie teraz, to kiedy?
To nie koniec transferów?
Wbrew pojawiającym się spekulacjom odejście Praszelika nie oznacza definitywnego końca transferów z klubu. Wciąż możliwe jest odejście Erika Expósito, co potwierdza dyrektor Sztylka. Wszystko jest kwestią ofert, ale jeśli ktoś położy na stół 2 mln euro, a sam piłkarz będzie chciał odejść, to nie będzie sentymentów ani patrzenia na to, że za rogiem runda wiosenna. Hiszpan może odejść nawet w jej trakcie. Klub ma na radarze kilku potencjalnych następców.
Sportowiec Roku 2021 #sportowiecrokuGWr
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?