Smuda: W mojej reprezentacji nie ma piłkarzy z innej planety, jak Roger czy Olisadebe

Cezary Kowalski
- To Melikson musi jasno zadeklarować, że chce grać dla Polski - mówi nam w obszernym wywiadzie selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda. To WARTO przeczytać!

Podbudował Pana psychicznie ostatni niezły mecz z Niemcami?
Mnie nie trzeba podbudowywać. Ja zawsze byłem mocny psychicznie, zna mnie pan. Robię swoje. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Mecz w Gdańsku utwierdził mnie jednak w przekonaniu, że to co robię ma sens. Idziemy w dobrym kierunku.

Zabrakło kilku sekund do tego aby w trenerskim CV mógł Pan sobie wpisać zwycięstwo na reprezentacją Niemiec...
Jeszcze nie umieram. Może jeszcze sobie kiedyś wpiszę. Ta stracona bramka w ostatniej sekundzie może i dobra nawet była. To jest dla nas nauczka: jak w takich sytuacjach powinniśmy się zachowywać.

Jak?
Trzeba przewidywać to, co może się zdarzyć za kilka chwil. Myśleć więcej. Należało zyskać trochę czasu już wtedy, kiedy był rzut rożny dla nas. To jest dla nas motywacja żeby jeszcze lepiej w piłkę grać.

Może nie trzeba było dokonywać zmian w końcówce, wpuszczać na boisko Rybusa, który nie potrafi bronić...
No i to jest właśnie to co wkurza mnie najbardziej. A gdybym nie zrobił zmiany, to od razu podniósłby się lament, że Franz zmian nie robi. A mówcie sobie co chcecie, ja robię swoje. Jestem przekonany do swoich racji. Mam konkretną misję do spełnienia. Inna sprawa, że jak robiłem ostatnią zmianę i wpuszczałem na boisko Pawłowskiego, to mi sędzia techniczny powiedział, że do końca jest szesnaście sekund, a okazało się, że graliśmy jeszcze półtorej minuty. Mecz skończył się zatem grubo po tym doliczonym już czasie. Ale, niech tam...

Może to lepiej, że nie wygraliście? Jestem w stanie wyobrazić sobie polskich piłkarzy po zwycięstwie nad Niemcami. Bez kija byłoby do nich trudno podchodzić. Napompowaliby się niesamowicie, uwierzyli, że są wielcy, a drużyna na Euro jest gotowa.
Może i tak. Dla mnie osobiście sam rezultat nie jest aż tak ważny na tym etapie przygotowań. Owszem, chcę wygrywać wszystko, zawsze wystawiam możliwie najsilniejszą jedenastkę, ale my się wciąż docieramy. Dla mnie najważniejszy jest styl, jak ta drużyna funkcjonuje, jak się ze sobą zawodnicy komunikują, jak przemieszczają się formacje. W Polsce jestem mocno krytykowany, ale jak pojechałem w ubiegłym tygodniu do Hannoveru obserwować Artura Sobiecha, to się spotkałem z trenerem Niemców Joachimem Loewem. Znamy się od lat i nie musiał mi prawić komplementów. A powiedział, że mu się moja drużyna podobała. Twierdził, że to był prawdziwy mecz na dobrym poziomie i dodał, że jak będziemy szli w tę stronę, to możemy coś ugrać na mistrzostwach. Moim zdaniem to wcale nie był pierwszy dobry mecz w naszym wykonaniu. Bardzo dobrze graliśmy już z Australią, mimo porażki. Albo z Wybrzeżem Kości Słoniowej.

Niemcy to jednak Niemcy. Ewentualne zwycięstwo nad nimi nie dość, ze przeszłoby do historii polskiego futbolu, to jeszcze zrobiłoby naprawdę duże wrażenie w Europie...
A co pan z tymi Niemcami? Oni też nie wszystko będą wygrywać. My naprawdę graliśmy dotąd z bardzo dobrymi rywalami. Na czternaście meczów przegraliśmy z Francją po samobójczym golu i z Litwą na kartoflisku, gdzie pojechaliśmy bez bramkarzy. Nie dobieramy rywali klasy San Marino, tylko po to aby podbudować się psychicznie i podskoczyć w jakimś rankingu. Dlatego trudno oczekiwać samych wygranych.

Dziwi Pan się kibicom, którzy chcą aby przed Euro 2012 reprezentacja zaczęła wreszcie wygrywać?
Ale ludzie kochani! Przecież my nie jesteśmy Niemcami, Brazylią czy Argentyną, których każde potknięcie traktuje się jak sensację. My raz wygramy, innym razem zremisujemy, czasem przegramy. Jak ktoś mi powie, że zbuduje tu drużynę, która będzie wyłącznie wygrywać, to kłamie. Proszę sobie przypomnieć w jakim stanie była reprezentacja, kiedy ja objąłem. W eliminacjach mundialu 2010 zdołaliśmy wyprzedzić jedynie San Marino. Tak więc proszę trochę ochłonąć z tą krytyka i pozwolić nam spokojnie popracować.

Nie wiedział Pan, że trener reprezentacji Polski to obok premiera zawsze najbardziej ostrzeliwane stanowisko w naszym kraju?
Wiedziałem, ale ponieważ mam wyjątkowo twardą skórę, to bez szwanku znoszę te wszystkie ataki.

Wątpliwości budzi pomysł dwóch wyjazdów na mecze do Korei Południowej i Niemiec, gdzie mamy zagrać z Białorusią.
Kto ma wątpliwości? Chyba znów ci, którym wszystko się nie podoba.

Zbigniew Boniek twierdzi, że wyjazd do Niemiec na mecz Białorusią to kabaret. Po to zbudowaliśmy tyle nowoczesnych stadionów aby teraz zabierać kadrę do Niemiec i grać gdzieś na prowincji przy garstce publiczności?
To co mówi Boniek to jest właśnie kabaret. A ja się właśnie bardzo cieszę, że te mecze są i jestem wdzięczny Sport Five, że się udało je załatwić, bo w innym przypadku w ogóle nie byłoby spotkań reprezentacji Polski w tym terminie. Moglibyśmy sobie grać sami ze sobą. To są oficjalne terminy eliminacji mistrzostw Europy i znalezienie rozsądnego sparingpartnera właśnie w październiku graniczy z cudem. Wiem, bo podczas niedawnego losowania mundialu w Brazylii byłem świadkiem rozmów z federacją węgierska, którą usiłowaliśmy przekonać do meczu z nami. Nie było takiej możliwości i koniec.

Wątpliwości nie budzi dobór rywali, ale miejsce rozgrywania spotkań.
Jest taki zapis w kontrakcie ze Sport Five, że część meczów towarzyskim ma być rozgrywanych za granicami kraju i ja nie mam na to żadnego wpływu. A co do wyjazdu do Korei. Większość jej reprezentantów występuje w Europie i oni też będą musieli przemierzyć pół świata aby z nami zagrać. I nie wierzę żeby ktoś z tego powodu robił problemy.

Czy jednak ma sens wyrywanie zawodników w trakcie sezonu do innej strefy klimatycznej i czasowej? Może chwile potrwać zanim znów dojdą do siebie po takiej eskapadzie.
Mnie nie interesuje miejsce rozegrania meczu. Mnie interesuje mecz. Polecimy tam dobrym samolotem w biznes klasie. Nie przesadzajmy z tymi trudami podróży. Nie jesteśmy dziećmi. Przyzwyczaiłem się do tego, że każda moja inicjatywa i każdy pomysł jest krytykowany, ale pogodzić się z tym nie mogę. Cokolwiek by człowiek zrobił, zawsze jest źle. Często rozmawiam z Niemcami i oni się dziwią, że aż taka jazda z reprezentacją ma miejsce w Polsce. U nich przed mistrzostwami świata, których byli gospodarzami, wszyscy chuchali i dmuchali na kadrę, budowali pozytywny wizerunek drużyny, jednoczyli naród wokół wspólnego celu. Wszyscy pomagali Klinsmanowi. U nas dominują chamskie ataki. Im bliżej Euro, tym gorzej. Nic się nie podoba. I jeszcze zarzuca mi się lenistwo, co jest najbardziej absurdalnym zarzutem z jakim się zetknąłem.

Śledzi Pan polską ligę na bieżąco...
Polską ligę? Panie, ja wszystkie ligi śledzę. I to wcale nie w telewizji. Wciąż jestem w podróży. Obserwuję, rozmawiam, sprawdzam jakie zawodnicy, którzy wpadli mi w oko, robią postępy. Od początku mojej pracy z kadrą ja i moi współpracownicy zobaczyliśmy na żywo 265 meczów. Po prostu nie ma takiej możliwości, aby umknął nam jakiś talent albo zawodnik, który nadaje się do gry w reprezentacji Polski.

Będą jakieś nowe twarze kadrze w najbliższym czasie?
Będą i dla wielu te nazwiska będą jakimś zaskoczeniem. Na mecz z Chorwacją 16 grudnia podczas zgrupowania w Turcji powołam przynajmniej ośmiu zawodników, którzy będą absolutnymi debiutantami. Sprawdzę tych chłopaków, których w ostatnich miesiącach wypatrzyliśmy w polskiej lidze i spośród których ktoś będzie miał szansę wziąć udział w mistrzostwach Europy.

O co chodzi z Meliksonem? Prezes PZPN Grzegorz Lato ogłasza, że przekonał go do gry w reprezentacji Polski, Pan twierdzi, ze nic nie wie, a Melikson ogłasza, że nie zagra już ani dla Izraela ani dla Polski...
Wbrew temu co się mówi, wszystko jest w rękach Maora. Ani Lato nie zawalił tej sprawy, ani Smuda, ani Wisła Kraków, ani menedżerowie. To Melikson musi jasno zadeklarować, że chce grać dla Polski. Tak jak to zrobił Eugen Polanski. W odpowiednim, umówionym wcześniej czasie zadzwonił i powiedział: trenerze, jestem do dyspozycji, chcę grać w reprezentacji Polski, może się przydam.

Rozmawiał pan już z Meliksonem?
Tak. I od razu wiedziałem, że to nie będzie łatwa sprawa. Raczej skłaniałbym się ku temu, że nie zdecyduje się na Polskę. A w tej chwili to nie wiem. Po prostu nie ma tematu Meliksona, bo on podjął taką właśnie decyzje. Jeśli, coś się w tej sprawie zmieni, będę reagować.

Czytaj: powołam go do reprezentacji...
Pewnie tak, bo przecież nie ukrywam, że taki zawodnik przydałby się nam bardzo.

Nie sądzi Pan, ze to niemoralne aby namawiać do gry w reprezentacji Polski obcokrajowców, którzy nawet nie mówią po polsku?
O czym pan mówi? W mojej drużynie są tylko zawodnicy, w których żyłach płynie polska krew. Obraniak, Perquis, Matuszczyk, Boenisch, Polanski to jest polska krew. Gdyby Melikson się zdecydował to też by tak było. Jego mama jest Polką, on ma polskie obywatelstwo i paszport. Nie ma tu takich będących zupełnie z innej planety, jak Roger czy wcześniej Olisadebe. Nie ma takich jak choćby w kadrze Niemiec Oezil, Cacau i inni. Losy naszych rodaków w pewnym momencie tak się potoczyły, że teraz możemy zbierać ich dzieci po całym świecie.

Nie sądzi Pan, że ich chęć gry dla Polski jest koniunkturalna? Bo mamy Euro.
Każdy temat jest inny. Moim zadaniem jest budowa silnej drużyny na Euro. U nas robi się sensację z każdego powołania. W Niemczech, nikt nie robi skandalu z tego, że Loew namawia do gry w kadrze reprezentanta USA Chandlera.

To prawda, że dogadał się Pan z prezesem PZPN i w przypadku wyjścia z grupy podczas Euro, poprowadzi Pan kadrę aż do mundialu w Brazylii.
Mam to zapisane w kontrakcie, ale nie wybiegam tak daleko w przyszłość.

Rozmawiał Cezary Kowalski / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24