Marcin Kędryna

Spindoktorant: Rosyjska agentura

Marcin Kędryna Fot. Archiwum
Marcin Kędryna

Trzydzieści trzy lata temu byłem na objazdowej wycieczce szkolnej po Francji i Włoszech. Moje liceum słynęło z tych wycieczek. Organizował je śp. profesor Marek Eminowicz. Swoją drogą wybitny nauczyciel. Mistrz - na przykład - profesora Andrzeja Nowaka.

Jeździliśmy po europejskich autostradach jelczem z bagażnikiem wyładowanym makaronem i konserwami. Swoją drogą, jeżeli się nie pamięta tamtych czasów, trudno uwierzyć, jak bardzo się Polska zmieniła. Jeździliśmy autostradami. Koledzy moi, mnie jakoś ta przypadłość ominęła, fascynowali się każdym zauważonym samochodem marki Ferrari. Który zobaczył, ten krzyczał. Koledzy rzucali się wtedy w kierunku wskazywanym przez krzyczącego. Działo się to parę razy dziennie.

Pewnego dnia dojechaliśmy do San Marino. Porzuciliśmy jelcza i zaczęliśmy się wspinać w kierunku serca tego państwa. Minęło nas ferrari. Koledzy krzyknęli. Potem drugie. Koledzy krzyknęli. Przestali krzyczeć po piętnastym. A przejechało ze sto dwadzieścia. Jakieś emocje wzbudzały jeszcze nieczerwone. Żółte, czarne i niebieskie. Ale tylko przez chwilę. Później, do końca wycieczki, już nie krzyczeli. Po powrocie do Polski chyba też. Nie tylko dlatego, że przed drugą dekadą lat dwutysięcznych trudno było takie na polskich ulicach spotkać.

Powyższa historia miała prowadzić do sytuacji opisanej niżej, jednak po zastanowieniu stwierdzam, że nie jest to najlepiej dobrany przykład.

Co najczęściej niepozytywnego można usłyszeć o polskim polityku? Że jest idiotą? Złodziejem? Aferzystą? Niekoniecznie. Najczęściej usłyszeć można - to jest ruski agent.

Ruskim agentem są politycy od śp. Oleksego po Brauna. Od Kaczyńskiego po Tuska. Ruskim agentem jest oczywiście Antoni Macierewicz, jest Sikorski, bywa prezydent Duda, Aleksander Kwaśniewski, ojciec dyrektor Rydzyk, Roman Giertych, jest ambasador Cichocki (jedyny dyplomata, który nie wyjechał z bombardowanego Kijowa), jest premier Morawiecki, jest Dworczyk (po tym, jak przerzucał broń na Ukrainę), są (politycy innego rodzaju) Adam Michnik i Tomasz Sakiewicz. Są też Zbigniew Ziobro i Adam Bodnar. Zasadniczo mógłbym wpisać tu dowolne znane z mediów nazwisko. Personalnie albo grupowo.

Efekt jest taki, że takie oskarżenie nikogo już nie rusza. Podobnie jak widok samochodu ferrari przestał ruszać moich kolegów. I to jest ta część historii sprzed trzech z kawałkiem dekad, która jest dobrym przykładem. Reszta przykładem jest złym, gdyż samochody ferrari były prawdziwe, zaś wśród wymienionych przeze mnie nazwisk może się okazać, że prawdziwy, świadomy rosyjski agent jest z jeden. Swoją drogą „Tajny agent” Conrada powinien być w Polsce lekturą obowiązkową. Powinien, ale raczej nie będzie.

Generalnie to wszystko, co wyżej napisałem, miało prowadzić do konstatacji, że im częściej i głośniej się krzyczy o rosyjskich agentach, tym rosyjskim agentom łatwiej jest w Polsce funkcjonować. Jak sędziemu Szmydtowi.

Dyskusja, którą w naszych mediach rozpętała sędziego Szmydta ucieczka, sprowadza się do tego, kto jest rosyjskim agentem bardziej albo kto personalnie za tę sprawę odpowiada. Kto doprowadził do tego, że w Polsce coś takiego jest możliwe? - pytają dziennikarze.

No właśnie. Kto?

Dlaczego sędziowie nie są objęci ochroną kontrwywiadowczą, dlaczego sędziów nie sprawdzają służby? Bo nie ma takich przepisów. Dlaczego nie ma takich przepisów? Kto za to odpowiada? Ustawodawca. Skąd się bierze ustawodawca, skąd się biorą posłowie? Z wyborów. Wybierają ich obywatele. Wybierają po uważaniu. Kto ma wpływ na to uważanie? Media. Co media mówią o sędziach? Że ich niezależność jest najważniejszą rzeczą na świecie. Co mówią o służbach? Że to zło chodzące na pasku polityków. Co by mówiły, gdyby służby zajmowały się sędziami? Że to koniec praworządności. Dyktatura. I w ogóle.

Dziś jedyny organ, który jakoś weryfikuje sędziów, to prezydent. Nie każdego przedstawionego przez Krajową Radę Sądowniczą powołuje, bo coś przed powołaniem sprawdza. Co mówią media? Że należy go tej możliwości pozbawić. Że co to jest? Nacisk na niezależne sądownictwo. Wolne sądy!

Parę lat temu, na organizowanej przez służby konferencji o bezpieczeństwie, pewien żołnierz od wojny informacyjnej opowiadał, że na kierunku polskim pracuje w Petersburgu raptem kilkanaście znanych naszym służbom z imienia i nazwiska osób. I starczy. Resztę roboty robimy sami.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.