Sporty bez filtra. Stadion Wisły. Jak posprzątać ten bałagan? [KOMENTARZ]

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Sporty bez filtra. Wspomnienie prehistoryczne: po wizycie Wisły na Stadionie Olimpijskim w Rzymie, na którym swoje mecze rozgrywają Lazio i Roma, poza wynikiem (3:3 z tymi pierwszymi, gdzie się podziały tamte puchary?) w pamięci zostało też to, że było brudno i nikt tam nie sprzątał. Znając włoskie bałaganiarstwo zapewne jest tak do dziś. W tym ujęciu można więc uznać za dopust Boży powstrzymanie się od decyzji budowy jednego miejskiego stadionu w Krakowie, bo do licznych spraw spornych dzielących Cracovię i Wisłę doszłaby jeszcze licytacja na to, kto jest gorszy w zamiataniu. Co nie znaczy naturalnie, że temat sprzątania nas ominął. O dziwo, wręcz przeciwnie. Groteskowa, acz publiczna dyskusja, kto (nie) sprząta na stadionie Wisły jest w rozkwicie.

Jest dość oczywiste, że wiślacka kampania pod umownym hasłem „czysty stadion” ruszyła w ramach retorsji za odrzucanie przez prezydenta Jacka Majchrowskiego wszystkich propozycji dotyczących spłaty długu z tytułu wynajmu obiektu, niemniej to sprawa drugorzędna. Tu jak w soczewce skupiają się przecież absurdy tej inwestycji: źle zaprojektowany i nierentowny obiekt, dedykowany konkretnej drużynie, ale nazywany dla niepoznaki Stadionem Miejskim, o który miasto jako operator i właściciel(!) dba w niewystarczającym stopniu, więc w ramach społecznego czynu zdarza się go sprzątać kibicom, co przez urzędników traktowane jest z nieżyczliwie. To wreszcie stadion, za który szalony czynsz jest jednym ze źródeł kłopotów klubu i do którego co roku miasto tak czy siak musi dopłacać majątek. Stadion, który zaraz po ukończonej budowie należało dokonać istotnych poprawek, ale nie można było tego zrobić bez wykupu horrendalnie drogich praw autorskich do projektu, nabycia których nikt z miasta w umowie zawczasu nie zapisał (przy inwestycji za 600 mln zł!).

Pomieszanie z poplątaniem.

W ramach jesiennych porządków proponowałbym więc wrócić w magistracie do koncepcji z Wisłą w roli operatora i - co już było tu proponowane - oddania jej stadionu za symboliczną złotówkę rocznie (Cracovii z rozpędu i dla równowagi również; nie chcę straszyć, ale z czasem „Pasy” też mogą wycofać się z roli operatora własnego obiektu). Z zapisem, że miasto gwarantuje sobie procent od ewentualnych zysków przewyższających koszty utrzymania i realizację zobowiązań reklamowych. Wszyscy będą zadowoleni, a tym bardziej jeśli rząd z okazji igrzysk europejskich właduje w kosztowny bubel jeszcze więcej mamony, by uczynić go ciut bardziej funkcjonalnym.

Zanim ktoś zaprotestuje w trosce o stan miejskiej kasy, warto wspomnieć, że przy takim rozwiązaniu zostanie w niej milion złotych rocznie (tyle trzeba było dopłacić do stadionu w 2018 r.). Można by je przeznaczyć na szeroko rozumiany krakowski sport, a przy okazji pomogłoby to uniknąć żałosnych medialnych dyskusji o technikach zeskrobywania z krzesełek ptasiego gówna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sporty bez filtra. Stadion Wisły. Jak posprzątać ten bałagan? [KOMENTARZ] - Dziennik Polski

Wróć na gol24.pl Gol 24