Surma: Ekstraklasa jak wino z dobrego kieliszka

Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki
Takich zawodników jak Łapiński, Czerwiec, Citko, Zieliński, Żurawski czy Szymkowiak teraz nie ma. Ci przychodzący nawet za milion euro zza granicy nie dorastają tamtym zawodnikom - mówi Łukasz Surma, który w polskiej Ekstraklasie rozegrał już ponad 350 spotkań. Czytaj WYWIAD!

Lechia Gdańsk - wyniki, mecze, live - więcej na stronie klubowej

Ma Pan za sobą już 350 i 351 mecz w ekstraklasie. Jakie to ma dla Pana znaczenie?
W jakiś sposób mnie to wyróżnia wśród innych zawodników. Na pewno nie byłoby to możliwe bez solidności, profesjonalizmu i bez zdrowia. Skoro tyle meczów w lidze mają na koncie legendy polskiego futbolu, to obecność w takim towarzystwie sprawia mi frajdę.

Mecz numer 400 to jest Pana cel?
Moim celem jest grać długo w piłkę na bardzo dobrym poziomie. Bardziej patrzę w stronę Milanu i takich piłkarzy jak Baresi, Gattuso czy Maldini. Koncentruję się na tym, żeby w wieku 37 lat być nadal formie i to jest ważniejsze od meczu numer 400.

A jak będzie forma to przyjdą kolejne występy?
Dokładnie. Przede wszystkim muszę być w formie fizycznej. Nie chcę zapeszać, ile meczów zagram. Wolę robić niż mówić.

Tych meczów mogło być już teraz dużo więcej gdyby nie wyjazd z Polski.
To prawda, ale nie żałuję. Bardziej żałuję tego, że dłużej nie zostałem za granicą. Człowiek się bardziej rozwija wśród obcych, musi sobie poradzić dwa razy lepiej niż w domu.

Pamięta Pan swój pierwszy mecz w ekstraklasie?
Oczywiście. To był mecz Wisła Kraków - GKS Bełchatów. Trener Henryk Apostel kazał mi kryć indywidualnie Jacka Berensztajna. Do 45 minuty Berensztajn był może raz przy piłce, a to był lider GKS. Schodzę zadowolony do szatni, a Apostel mówi: kazałem ci go kryć, ale masz sam grać. A jest tak, że ani on nie gra, ani ty. Zagrałem całe spotkanie, które wygraliśmy 1:0. Darek Marzec strzelił gola.

A pierwszą bramkę?
Strzeliłem w wygranym meczu z Zagłębiem Lubin 2:0, też w barwach Wisły. Była to akcja podobna do tej w Białymstoku, kiedy gola strzelił Traore. W spotkaniu z Zagłębiem dostałem piłkę na prawą nogę, więc było mi łatwiej.

Do wielu występów dochodzi też sukces w postaci mistrzostwa Polski w barwach Legii.
Zdobyłem mistrzostwo Polski, ale mam też pięć medali. Srebrny i cztery brązowe. Srebrny medal i dwa brązowe miałem w Legii, a po jednym brązowym w Wiśle i Ruchu. W Legii medal dostałem, a w Wiśle i Ruchu nie. Nie wiem dlaczego.

Polską ekstraklasę da się lubić?
Ja ją kocham. Od małego tata zabierał mnie na mecze. Kiedy się gra to jest podwójna adrenalina, a ja to uwielbiam.

Jak liga się zmieniła od czasu kiedy w niej Pan debiutował?
Teraz gra więcej obcokrajowców, są lepsze stadiony, więcej ludzi i telewizja. Jak ja debiutowałem to jeden mecz był w telewizji. Liga rozwinęło się marketingowo i ekonomicznie. Zawsze porównuję to z dobrym winem, które inaczej smakuje ze szklanki i z dobrego kieliszka. Takich zawodników jak Łapiński, Czerwiec, Citko, Zieliński, Żurawski czy Szymkowiak teraz nie ma i to trzeba sobie jasno powiedzieć. Może poza Frankowskim. Zawodnicy przychodzący nawet za milion euro z lig zagranicznych nie dorastają tamtym zawodnikom. Miałem się od kogo uczyć.

Których trenerów w ligowej przygodzie wspomina Pan najcieplej?
Edwarda Lorensa z Ruchu. To był trener, który mnie wprowadził do dużej piłki. Byłem u niego podstawowym zawodnikiem w Ruchu.

Nie brakuje Panu trochę goli?
Na pewno. Mogło być ich więcej. Jednak tacy defensywni pomocnicy jak Nawałka czy Matysik mają tych goli dużo mniej, a to legendy na tej pozycji. Gram dla drużyny.

We Wrocławiu próbował Pan trafić do siatki.
We Wrocławiu i w Białymstoku miałem sytuacje. Drugi gol w meczu ligowym z Jagiellonią by nie padł, gdyby mnie tam nie było. Miałem swój udział.

Porażka ze Śląskiem nie przekreśla waszych szans na grę o czołowe miejsca w ekstraklasie.
Liga jest bardzo wyrównana. Nie ma wielkich liderów. Nie wolno teraz zmarnować szansy i dorobku, bo to byłby błąd.

W Pucharze Polski zagracie z Legią. To nie był wymarzony rywal.
Dla niektórych ludzi wymarzonym finałem jest Legia - Lech. Musimy zrobić wszystko, żeby nie było takiego finału. Pierwszy mecz gramy u siebie i to nie jest korzystne, ale wychodziliśmy już z takich rywalizacji obronną ręką.

W pierwszym meczu nie zagra Pan za kartki, ale w rewanżu w Warszawie już tak. Fani Legii Pana nie kochają...
Na pewno będzie to kolejne przeżycie. Chciałbym żeby się ułożyło jak ostatnio, kiedy wygraliśmy 3:0. Nie dałem się sprowokować, a na boisku zachowaliśmy zimną krew.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24