Ten człowiek z Górnika Zabrze wymyślił piłkarską grę w statki. Kibice w kwarantannie się nie nudzą

- Liga zamarła, więc zaczęliśmy szukać sposobów, by utrzymać zainteresowanie na naszych profilach społecznościowych - opowiada Bartosz Cyganek z działu marketingu Górnika Zabrze. - Obserwowaliśmy naszą konkurencję, widzieliśmy mecze na Football Managerze czy FIFA 20, ale nie chcieliśmy iść aż tak oczywistą ścieżką.Doszliśmy do wniosku, żeby wrócić do czasów sprzed komputerów i internetu.

Górnik zaczął swoje propozycje od gry w państwa i miasta.

- Bawiłem się w to w szkole i na studiach, więc zaproponowaliśmy kibicom wariant z naszym klubem.W rubrykach miały się znaleźć kraj pochodzenia obecnych lub byłych piłkarzy Górnika, miejscowość, w której Górnik grał mecz, imiona, nazwiska i rzeczy powiązane z Górnikiem i klub, który był naszym rywalem. Ti załapało, więc postanowiliśmy iść za ciosem - kontynuuje zabrzański specjalista marketingu. - Zaczęliśmy się zastanawiać i powstało skojarzenie: mieliśmy w lidze grać z Łodzią, więc może statki? Rzuciliśmy ŁKS-owi wyzwanie i od razu była reakcja na tak.

Potem wydarzenia potoczyły się błyskawiczne. Na twitterze zabrzanie zamieszczali zdjęcia z konferencji prasowej, ogłosili skład, w którym wszystkie miejsca zajął Igor Angulo, zaprezentowali film z rzecznikiem prasowym Bartłomiejem Perkiem zachęcającym do kibicowania i wciągali do zabawy kibiców oraz dziennikarzy.

- Pomyśleliśmy, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym. Zaczęliśmy szukać organizacji, którą moglibyśmy wesprzeć, a ponieważ cała ta sytuacja wyniknęła z racji epidemii koronawirusa, postawiliśmy na fundację siepomaga.pl, która wspiera polską służbę zdrowia w walce z wirusem. Zaproponowaliśmy więc kibicom, by kupili tam „bilety”, a dziennikarzom wpłaty na „akredytację” - dodaje Bartosz Cyganek.

Naszą relację na żywo z meczu Górnik Zabrze - ŁKS Łódź w statki znajdziecie TUTAJ

Do zabawy wciągnięto też Spółkę Ekstraklasa, w której zdeponowano ustawienie statków obu stron i której twietterowe konto potraktowano jako boisko neutralne.

Mecz rozpoczął się o godzinie 20.30, a zakończył... po pierwszej w nocy!
- W dużej mierze wyniknęło to z faktu, że każdy strzał obie strony musiały zaznaczać na swoich „kartkach”, pojawiało się mnóstwo komentarzy i podpowiedzi kibiców, a w miarę rozgrywki długość zapisu rosła. Jego przewijanie zabierało sporo czasu. Ekstraklasa zapytała nawet oficjalnie czy nie ustanowiliśmy rekordu Guinessa, bo na wikipedii średni czas gry wynosi kilka minut, ale odpowiedź jeszcze nie nadeszła - ujawnia marketingowiec Górnika.

Zabrzanie tę wojnę ostatecznie przegrali, ale już zbierają siły na kolejne starcie.
- Po meczu z Łodzią mieliśmy grać na boisku z Lechią, czyli klubem znad morza. Z nią też więc zmierzymy się w statki, ale chyba trochę zmodyfikujemy zasady, żeby zabawa trwała krócej. Może będziemy oddawać po dwa „strzały”, albo zrezygnujemy z jednomasztowców - zapowiada Bartosz Cyganek.

Pewne jest natomiast jedno - Górnik w social mediach czasu zarazy podniósł poprzeczkę bardzo wysoko.