Tomasz Hajto: Kałużny miał żółty czepek, ale uderzył głową w mur [MUNDIALOWE HISTORIE]

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Tomasz Hajto podczs meczu gwiazd polskiej piłki z gwiazdami La liga w 2017 r.
Tomasz Hajto podczs meczu gwiazd polskiej piłki z gwiazdami La liga w 2017 r. Damian Kujawa
Na mundial do Korei Południowej i Japonii w 2002 roku polska reprezentacja wyjechała po 16-letniej nieobecności w imprezie tej rangi. Jednym z filarów ówczesnej ekipy był Tomasz Hajto, grający wtedy w Schalke 04 Gelsenkirchen. 

– Pamiętam jak podczas odnowy biologicznej po meczu z Koreą Południową pływaliśmy w basenie – mówi Tomasz Hajto. – Był to duży obiekt, z torami, 50-metrowy. Podziwiałem Marka Koźmińskiego, to, jak pływa. Był po AWF-ie i wyglądał naprawdę nieźle. Obok mnie stał Radek Kałużny i też obserwował kolegę. Zaproponowałem mu zakład, że na 50 metrach Marek wyprzedzi go o 15 metrów. Rzuciłem 50 dolarów jako kwotę zakładu, ale Radek podwyższył ją do 100. Nie znałem jego umiejętności. Byłem starterem, chłopcy zaczęli od skoku ze słupka i, ku mojemu zdziwieniu, to Radek wyprzedził Marka o 15 metrów! Było wiele śmiechu, bo wszyscy koledzy zgromadzili się i kibicowali. Radek był ratownikiem, miał żółty czepek i doskonale pływał. Tak się zapamiętał w tym wyścigu, że nie zauważył, że jest koniec basenu, uderzył głową w mur i rozciął sobie czoło. Marek podszedł do tego na luzie, bo to w końcu ja byłem największym przegranym... 

Hajto odegrał się na... Zbigniewie Bońku, który był z ekipą w Korei Płd. Dzisiejszy prezes PZPN przyjął zakład dotyczący gry w ping-ponga. 
– Mieliśmy stoły do bilarda i do tenisa stołowego – opowiada Hajto. – Oglądałem, jak prezes Boniek gra z Tomkiem Kłosem i zaproponowałem mecz o dobry obiad. Wtedy Boniek odparł, że owszem zagra, ale o 200 dolarów. Dałem mu fory 10:0 w secie do 21. Wygrałem, bo miałem jako dziecko do czynienia z tenisem stołowym. Grałem w Halniaku Maków Podhalański w lidze, byłem wysoko w mistrzostwach do lat 15 dawnego województwa bielskiego. Prezes Boniek przyszedł po pięciu minutach i wypłacił całą kwotę. 

Do pewnego momentu atmosfera na mistrzostwach w polskiej ekipie była dobra, nawet po porażce z Koreą Płd. 0:2, ale po przegranej z Portugalią 0:4 turniej skończył się już dla biało-czerwonych. 
– Mam nagrane te mecze – wspomina Hajto. – Pierwszego spotkania nie musieliśmy przegrać, ale w drugim kompletnie się posypaliśmy. Mecz z Portugalią pokazał nasze słabości, nie byliśmy gotowi na wielką imprezę. Atmosfera przed wyjazdem trochę się popsuła, było wiele zamieszania związanego z końcowymi powołaniami. Wiele mówiło się o tym, że wielu z nas zajęło się reklamami. Dostawaliśmy propozycje – głównie ci, grający na Zachodzie, chłopcy z polskiej ligi mieli pod tym względem ciężko. Sprzedaliśmy prawa do wizerunku jednemu z adwokatów, a wszelkie zyski wrzuciliśmy do jednego worka. Opracowaliśmy punktowy system podziału kasy w zależności od tego, kto ile grał w eliminacjach. Po nich była chemia w zespole, chcieliśmy jechać na mundial tą samą ekipą, ale zmiany w powołaniach i te reklamy wiele popsuły. Nie powinno to mieć miejsca, nie powinniśmy zajmować się bzdurami. Teraz mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Człowiek jednak popełnia błędy. 

Hajto dodaje: – Mogłem być na drugiej wielkiej imprezie, w 2006 roku w Niemczech, bo wywalczyłem awans grając w ośmiu meczach jako kapitan reprezentacji. Ale przy powołaniach trenera Janasa dotknęło mnie to, co moich niektórych kolegów cztery lata wcześniej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tomasz Hajto: Kałużny miał żółty czepek, ale uderzył głową w mur [MUNDIALOWE HISTORIE] - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24