Tomasz Kafarski: W moim życiu wszystko szybko się dzieje

Gazeta Krakowska
- W moim życiu wszystko szybko się dzieje. W wieku 13 lat wyprowadziłem się z domu, szybko się ożeniłem, potem wybudowałem własny dom i szybko zacząłem pracę trenerską. I szybko trafiłem do ekstraklasy - opowiada o swoim życiu i karierze Tomasz Kafarski, nowy trener Cracovii.

Jest Pan Kaszubem z dziada, pradziada?
Urodziłem się na Kaszubach, w Kościerzynie, tutaj stale mieszkam. Ale dziadek urodził się w Chinach, jego rodzice wyjechali dawno temu na kontrakt do Mandżurii. Po paru latach wrócili do Polski, dziadek pochodził z Lubelszczyzny, ale osiadł na Kaszubach.

A czy Pan czuje się Kaszubem?
Nie mówię po kaszubsku. Kościerzyna jest specyficznym miastem: szczyci się tym, że jest stolicą Kaszub, choć tych stolic jest pełno. W Kościerzynie mało ludzi mówi czystym kaszubskim.

Gdzie zaczynał Pan grać w piłkę?
W Kaszubii, mając 7 lat, uczestniczyłem w zajęciach z 10-latkami wśród których był mój starszy o trzy lata brat Maciej. Do 6 klasy podstawówki grałem w juniorach Kaszubii. Potem w 7 klasie przeprowadziłem się do Gdańska i grałem do wieku seniora w Lechii.

Jako junior grał Pan w Lechii z kilkoma znanymi piłkarzami...
Tak, grałem wspólnie z Szamotulskim, Mięcielem. Wygraliśmy Puchar Kuchara, Puchar Michałowicza, w mistrzostwach Polski przegraliśmy w finale jedną bramką z Hutnikiem Kraków, w Gdańsku było 3-2, w Krakowie ulegliśmy 1-3.

Dlaczego nie dostał się Pan do seniorskiej drużyny Lechii?
Wtedy były dwie drużyny Lechii, jedna grała w ekstraklasie, druga w III lidze. Miałem zostać w tej trzecioligowej. Wytrzymałem dwa, trzy miesiące, potem była szansa powrotu do Kaszubii i pomoc w wywalczeniu awansu do III ligi. Po roku się to udało i do końca swojej przygody piłkarskiej występowałem w Kościerzynie.

Na jakiej grał Pan pozycji?
Przeważnie na skrzydle, w juniorach z lewej lub z prawej strony, zależało jak mnie ustawiał trener.

Podobno był Pan specjalistą od asyst?
Zgadza się. Jeśli można mówić o jakimś darze, to miałem go do ostatnich podań. Asyst było więcej niż zdobytych goli, choć jako boczny, skrajny pomocnik od sześciu do ośmiu goli w sezonie zdobywałem.

Został Pan trenerem trzecioligowego zespołu, mając 26 lat. Był Pan najmłodszym szkoleniowcem w tej klasie rozgrywek...
Tak wtedy pisano, czy tak było, nie wiem. Funkcję trenera przyjąłem bez zastanowienia, chociaż sytuacja była trudna, wielu piłkarzy z Kaszubii chciało odejść. Po pół roku na własną prośbę oddałem zespół innemu trenerowi, bo jako młody trener miałem duże wątpliwości, czy zdołamy się dobrze przygotować do nowego sezonu. I zakończyło się to spadkiem do IV ligi. Ponownie przejąłem zespół, awansowaliśmy znowu do III ligi, stworzyłem zupełnie nową drużynę. Wyniki były coraz lepsze, w pewnym momencie II liga była blisko, ale nie udało się.

Jak zaczęła się Pana druga przygoda z Lechią?
Po pięciu latach prowadzenia Kaszubii dostałem propozycję z Lechii. Wtedy z tego klubu zwolniono trenera Marcina Kaczmarka. Jadąc na rozmowy nie wiedziałem, co chcą mi powierzyć, zaproponowano posadę asystenta. Ale to dla mnie był duży krok sportowy, bo trafiałem do klubu z tradycjami, będącego w II lidze, a który chciał walczyć o ekstraklasę. Odpowiadała mi współpraca z pierwszym trenerem Tomaszem Borkowskim. Po zwolnieniu tego szkoleniowca prowadziłem samodzielnie zespół w dwóch meczach Pucharu Polski. Potem klub zaangażował trenera Dariusza Kubickiego, u którego też byłem asystentem.

W Lechii był Pan asystentem u trzech szkoleniowców, u wspomnianych Borkowskiego, Kubickiego i Jacka Zielińskiego. Jak Pan ich wspomina?
U każdego z nich coś skorzystałem, czerpałem wiedzę z ich bogatego doświadczenia. Każdy z nich preferował zupełnie odmienne metody szkoleniowe, każdy inaczej prowadził zespół.

Był Pan też na stażu u trenera Henryka Kasperczaka w Wiśle...
To był rok 2003. Wtedy Wisła grała w Pucharze UEFA z NEC Nijmegen (awansowała po wygranych 2-1 i 2-1 - przyp. red.). Jako młody trener chciałem zobaczyć, jak pracują najlepsi polscy trenerzy. Wisła miała wtedy kapitalny zespół ze świetnym trenerem. Potem, po ponad dwóch latach, pojechałem na staż do Legii do trenera Dariusza Wdowczyka. Legia wtedy zdobyła mistrzostwo.

Jako trenerowi jest Panu bliżej do wizji futbolu Guardioli czy Mourinho?
Ale ciężkie pytanie. Ja preferuję grę na tak, a obaj ci szkoleniowcy hołdują takiej zasadzie. Ale inną drużynę ma Mourinho, inną Guardiola.

Trenerzy w Polsce zachwycają się grą Barcelony, ale czy jej styl można przenosić na nasze boiska? Przecież u nas nie ma tak wyszkolonych piłkarzy...
Na pewno trzeba zaszczepiać w piłkarzach umiejętność utrzymywania się przy piłce, konstruowania akcji ofensywnych, wykorzystując dużą liczbę podań w ataku pozycyjnym. To nie jest tak, że jest Barcelona i tylko Polacy chcą ją naśladować. Wiele zespołów chce osiągnąć jej poziom, ale być może nigdy to się nie stanie.

Przymierzał się Pan do napisania doktoratu?
Jeden z działaczy okręgowego związku piłki nożnej, sam doktor, namawiał mnie do pisania doktoratu. Napisałem jeden artykuł dotyczący mojej kariery juniorskiej i naszej drużyny. I to wszystko.

Czy to prawda, że Pana żona jest wielką fanką futbolu?
Nie tylko żona, także moje dzieci i teściowa. Żona jeździła na wszystkie mecze do Gdańska, a inne oglądała w telewizji.

Słucha Pan uwag żony na tematy piłkarskie? Czy może w ogóle nie dyskutujecie o futbolu w domu?
Kobiety mają zawsze troszeczkę inne spojrzenie, ale czasem widzą rzeczy, których my nie widzimy. I czasami te uwagi są śmieszne, ale czasem trafne i pomocne.

Jest Pan 37-letnim człowiekiem i już ojcem trojga dzieci...
Filip ma 14 lat, Jakub 10, Agata 5 miesięcy. W moim życiu wszystko szybko się dzieje. W wieku 13 lat wyprowadziłem się z domu, szybko się ożeniłem, potem wybudowałem własny dom i szybko zacząłem pracę trenerską. I szybko trafiłem do ekstraklasy.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24