Mija 95 lat od zdobycia przez Wartę jedynego w historii klubu mistrzostwa Polski, ale w sobotnie popołudnie to Stal, która obchodzi w tym roku jubileusz 80-lecia, rozdawała na boisku karty. Przyznawał to szkoleniowiec spadkowicza z ekstraklasy.
- Gorący teren, stadion z dobrą publiką – ocenił na wstępie Piotr Jacek. – Chcieliśmy się utrzymywać przy piłce, żeby nie dawać publiczności wiele radości z akcji przeciwnika. I były takie fazy, szczególnie do przerwy, gdy wymieniliśmy sporo podań, omijaliśmy pressing Stali, ale byliśmy bardzo niedokładni w strefie średniej i wysokiej. Tam było bardzo dużo strat. Nie poznawałem chwilami moich zawodników, z których wielu ma doświadczenie.
Przeciwnik ryzykował i nie obniżał całego zespołu do obrony. Kiedy traciliśmy piłkę, szybko wyprowadzał kontry. I to były te trudny momenty, z których padały bramki. Pierwsza połowa z jakąś tam umiejętnością utrzymania się przy piłce, z dwoma sytuacjami, ale z dwoma bramkami rywala
opisywał coach Warty.
- Druga połowa to dużo faz przejściowych, dużo przestrzeni. Stal w tych fazach sytuacji bramkowych miała więcej, zdominowała nas, wygrała zasłużenie. W pierwszej jedenastce gospodarzy wyszło czterech młodzieżowców, więc olbrzymi szacunek dla tego, co tu robicie. Ci młodzi byli pewni siebie, pewnie grali. Nie było strachu, niedokładności i tym elementem przezwyciężali tych moich piłkarzy, którzy są w pozytywnym wieku, ale dziś grali za nerwowo – dodał trener zespołu ze stolicy Wielkopolski.
Marek Zub nacieszył się bezpośrednio po meczu i na konferencji był już spokojny i stonowany.
- Wynik jest oczywisty, ale przed meczem byliśmy pełni wątpliwości co do tego, czego się spodziewać po rywalu. Okazało się jednak, że byliśmy w stanie zdominować boisko, wszystko, co się na nim działo – komentował trener Stali, który nawiązał jeszcze do wyjazdowego meczu z Kotwicą Kołobrzeg.
To był bardzo daleki wyjazd, ale gdy po przyjeździe do hotelu poszliśmy rozprostować kości na plażę, okazało się, że połowa ludzi tam to kibice z Rzeszowa. Potem w całości wypełnili sektor podczas meczu. Ten doping w Kołobrzegu był bardzo ważny. W imieniu drużyny chciałbym za to podziękować. W meczu z Wartą też dopisali, choć chciałoby się, żeby tak wyglądające mecze u siebie mogło oglądać jeszcze więcej ludzi
podkreślał coach biało-niebieskich.
Stal rozegrała bardzo fajny mecz, ale poznaniacy coś niecoś też próbowali zdziałać i w paru momentach byli blisko honorowego trafienia. Nawet jej zdobyli, ale okazało się, że Adamski był na minimalnym spalonym.
- Gdy mieliśmy już zdecydowane prowadzenie, brakowało takiej koncentracji, takiego podejścia, które powinno charakteryzować piłkarzy w grze defensywnej. Nie można sobie pozwalać na takie chwile rozluźnienia, bo jeśli chcemy się nazywać naprawdę dobrą drużyną. Sztuka polega na skupieniu się cały czas na zadaniu, na celu, bez względu na wynik.
Inaczej niż w Kołobrzegu nasza gra zaraz po zmianie stron lepiej wyglądała. Mogliśmy szybko strzelić gola na trzy do zera. Niestety, Proki nie trafił dokładnie, bramkarz obronił, ale można powiedzieć, że tak zwane wniosku z poprzedniego meczu zostały wyciągnięte
uśmiechał się szkoleniowiec stalowców.
Już we poniedziałek stalowcy znów ruszają w Polskę, tym razem na zachód, aby we wtorek południu zmierzyć się z Chrobrym Głogów.
Przyglądaliśmy się tej ekipie, mieliśmy swoich szpiegów na piątkowym meczu w Stalowej Woli. Mamy dobry układ, ponieważ Stalówka gra przed nami z naszymi przeciwnikami. Mamy materiał, nad którym będziemy pracować na miejscu, a potem w podroży do Głogowa
wyjaśnił Marek Zub.