Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Warty już ma zaufanie piłkarzy. A derby z Cariną specjalnie go nie elektryzują

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Mateusz Konefał ma 36 lat, pochodzi ze Skwierzyny. W przeszłości zawodnik: Pogoni Świebodzin, GKP Gorzów, Atki Nowa Sól, Orła Międzyrzecz, Ilanki Rzepin, Pogoni Skwierzyna, Formacji Port 2000 Mostki i Piasta Karnin. Trener w Piaście Karnin, Warcie Gorzów, Budowlanych Murzynowo i ponownie w Warcie.
Mateusz Konefał ma 36 lat, pochodzi ze Skwierzyny. W przeszłości zawodnik: Pogoni Świebodzin, GKP Gorzów, Atki Nowa Sól, Orła Międzyrzecz, Ilanki Rzepin, Pogoni Skwierzyna, Formacji Port 2000 Mostki i Piasta Karnin. Trener w Piaście Karnin, Warcie Gorzów, Budowlanych Murzynowo i ponownie w Warcie. Robert Gorbat
- Nie wiem, ile punktów trzeba będzie zdobyć, by się utrzymać w trzeciej lidze. Na pewno dużo. Na razie naszą największą zdobyczą jest znakomita atmosfera w drużynie - zapewnia Mateusz Konefał, trener piłkarzy Warty Gorzów.

Ze szkoleniowcem warciarzy rozmawiamy o jego filozofii pracy z drużyną, perspektywach utrzymania się zespołu w trzeciej lidze oraz relacjach z lokalnym rywalem - Stilonem Gorzów.

Wie pan, jaka drużyna byłaby liderem waszej grupy trzeciej ligi, gdyby sporządzić tabelę tylko na podstawie wyników z wiosennej rundy?
Jaka?

Warta Gorzów! Zaskoczony?
Mało kto uwierzyłby mi na początku marca gdybym powiedział, że tak będzie. Zrobiłem jednak wszystko, by optymalnie przygotować zespół i cały klub do stojących przed nami wyzwań. Treningi wznowiliśmy bardzo wcześnie, bo już 3 stycznia. Inni zaczynali jeden, dwa tygodnie później i teraz to widać na boisku.

Objął pan drużynę w połowie grudnia ubiegłego roku. Co było dla pana największą trudnością w pracy z nową grupę ludzi?
Zdobycie ich zaufania. Ci zawodnicy mieli za sobą rundę, w której spotykały ich same negatywne rzeczy. Poczynając od wyników, a kończąc na organizacyjnych problemach klubu. Nie doświadczyli niczego pozytywnego. Dlatego ich wiara w mój pomysł nie była od razu stuprocentowa.

Teraz ma pan w ręku poważne argumenty: pięć wiosennych meczów, w tej liczbie aż cztery na wyjazdach, trzy potyczki z drużynami ze ścisłej czołówki tabeli i na koncie aż dziewięć punktów po dwóch zwycięstwach i trzech remisach. Piłkarze już panu wierzą?
Dostrzegają progres, ale z drugiej strony zdają sobie sprawę, że droga do utrzymania się w trzeciej lidze jest jeszcze bardzo daleka. Nie wiem, ile punktów trzeba będzie zdobyć. Na pewno dużo. Na razie naszą największą zdobyczą jest znakomita atmosfera w drużynie. Ci chłopcy odżywają, czerpią radość z gry w piłkę. Bo nic tak nie buduje zadowolenia, jak właśnie dobre wyniki.

Przed rozpoczęciem wiosennej rundy prezes Zbigniew Pakuła powiedział, że ma teraz najmocniejszy zespół w historii swojej pracy w Warcie. Podziela pan tę opinię?
W okresie przygotowawczym bardziej mówiło się o naszych osłabieniach niż o wzmocnieniach. Na przykład o przejściu do Warty razem ze mną kilku zawodników z Budowalnych Murzynowo. Ci chłopcy byli jakby podwójnie oceniani. W przypadku nieudanego startu szybko pojawiłyby się pytania: dlaczego tutaj trafili z niższego poziomu, jakie układy o tym zadecydowały? Wyniki, na szczęście, przecinają takie domniemania. Zawodnicy sami się bronią i udowadniają, że trzecia liga ich nie przerosła.

Zgoda, na razie potrafią udźwignąć psychicznie grę w wyższej lidze. Ale samymi cechami wolicjonalnymi można wygrać dwa, góra trzy mecze. Co takiego wydarzyło się w Warcie, że wiosną jest jakby zaprzeczeniem samej siebie z jesieni?
Już po pierwszym, zwycięskim spotkaniu z Polonią w Bytomiu powiedziałem w szatni, że samą ambicją nie utrzymamy się w lidze. Do tego potrzebny jest rozwój naszych technicznych umiejętności, praca nad taktyką, czyli zdobywanie piłkarskiej mądrości. Z każdym tygodniem poprzeczka będzie ustawiona coraz wyżej. Przeciwnicy już dostrzegają zmiany w naszej grze, inaczej nas traktują, więc musimy pokazywać jakość. Nasze piłkarskie rzemiosło musi być stale podnoszone na wyższy poziom. Na razie się nam to udaje.

Nie grozi wam samozadowolenie po udanym starcie wiosną?
Pracuję z bardzo inteligentnymi ludźmi. Oni rozumieją, że wyniki są efektem pracy, jaką wspólnie wykonujemy. Nie musimy się sztucznie pompować czy klepać po plecach. Chłopaki mają prawo do odreagowania po bardzo smutnej jesieni, ale też wiedzą, do którego momentu mogą się cieszyć. Granica nie jest przekraczana. Widzę, jacy przychodzą w poniedziałek na trening. Są skoncentrowani, jest atmosfera pracy przed następnym meczem. Tym bardziej, że nasi rywale w walce o utrzymanie też nie stoją w miejscu.

Sportowo i wynikowo Warta idzie do góry, lecz w finansach klubu panuje duża stagnacja. Miasto przewidziało dla was tylko 140 tys. zł dotacji, a prezes Pakuła oświadczył publicznie, że sam nie jest w stanie dłużej utrzymywać drużyny. Nie obawia się pan, że te kłopoty mogą zniweczyć efekty dotychczasowej pracy?
Z tym pytaniem mierzymy się od pierwszej kolejki. Jak sobie radzimy? Staramy się izolować zawodników od problemów finansowych, więc o tych sprawach rozmawiamy tylko w biurze. Na razie udaje się nam utrzymywać podstawowe standardy: zawodnicy otrzymują na czas swoje należności, a na dalekie wyjazdy na Śląsk wyjeżdżamy z noclegiem dzień wcześniej. Gdy trzeba, sam szukam sponsorów. Następny wyjazd mamy do Zabrza i już zdobyłem połowę potrzebnych na niego pieniędzy. Nie mam złudzeń - taka partyzantka będzie trwała do końca sezonu. Z drugiej strony powtarzam sobie, że każdym dobrym rezultatem kupujemy sobie tydzień czasu. Gdybyśmy przegrywali, ludzie inaczej by na nas patrzyli.

Kupicie sobie następny tydzień w sobotę, gdy w derbowym pojedynku podejmiecie Carinę Gubin?
Podchodzę do tego meczu całkiem spokojnie. W poprzednich kolejkach mieliśmy tak wysokie wymagania, że teraz derbowy pojedynek już nas przesadnie nie elektryzuje. Najważniejszym wyzwaniem jest poprawa domowych statystyk. Paradoksalnie lepiej idzie nam na boiskach rywali niż na swoim. By realnie myśleć o pozostaniu w trzeciej lidze, musimy lepiej punktować przy Olimpijskiej.

A propos stadionu gorzowskiego OSiR. Coraz głośniej mówi się o jego rychłej przebudowie i zamiarach Stilonu, który chce bardzo szybko znaleźć się w drugiej lidze. Czy silny lokalny rywal, na dodatek grający na tym samym obiekcie, to dla was jakiś problem?
Przy Olimpijskiej mamy zagwarantowane dwa treningi tygodniowe, znamy pracujących tam ludzi, ale przynajmniej ja nie czuję się na tym obiekcie jak u siebie w domu. Zawodnicy mają chyba podobne odczucia i to być może jest jakiś problem. A Stilon? Drugi sezon z rzędu gramy w wyższej lidze, co zdarzyło się po raz pierwszy w historii. Jeśli w następnym Stilon przejdzie defiladowym krokiem przez trzecią ligę i zamelduje się w drugiej, to wszyscy na tym skorzystają. I oni, bo zrealizują swojej zamiary, i my, bo będziemy mieli możliwość ewentualnego korzystania z ich dobrych zawodników. Wielu piłkarzy ma w swym sportowym życiorysie i Wartę, i Stilon. Sądzę, że to się jeszcze długo nie zmieni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trener Warty już ma zaufanie piłkarzy. A derby z Cariną specjalnie go nie elektryzują - Gazeta Lubuska

Wróć na gol24.pl Gol 24