Trener Wisły Kazimierz Moskal przed rewanżem ze Spartakiem Trnawa: Plan na mecz jest prosty - chcemy wygrać

Bartosz Karcz
W czwartek o godz. 20.30 Wisła Kraków podejmie Spartaka Trnawa w meczu III rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy. „Biała Gwiazda” musi odrabiać straty z pierwszego meczu, który przegrała 1:3.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

W meczu ze Spartakiem nie zagrają kontuzjowani: Jesus Alfaro, Joseph Colley, Kacper Duda, Enis Fazlagić, Igor Sapała, Jakub Stępak, Dawid Szot, Bartosz Talar.

Trzeba być skupionym na pracy przez 90 minut

Wisła musi odrabiać straty, ale czy oznacza, że musi ostro ruszyć na rywala od pierwszych minut? Niedawno trener Kazimierz Moskal mówił przed rewanżem z Rapidem, że wcale tak być nie musi, że czasami można poczekać. A w niedawnym meczu z Ruchem też Wisła nie rozpoczęła szarży od samego początku. Teraz trener Wisły mówi: - Nic nie mówmy już o Rapidzie… Natomiast jeśli chodzi o Ruch, to tak się gra jak przeciwnik pozwala. Myślę, że te mecze w I lidze tak będą wyglądały. To, że ktoś chce mocno zaatakować czy wysokim pressingiem grać od samego początku, to fajnie, ale nie zawsze to się da zrealizować. I z tego musimy sobie zdawać sprawę, bo po drugiej stronie staje też jedenastu zdrowych ludzi, którzy też mają swój plan. Jeśli chodzi o jutrzejszy mecz, to musimy odrabiać straty. Gramy na własnym boisku, ale przede wszystkim musimy się skupić na tym, żeby nie popełniać takich błędów, jakie popełniliśmy w Trnawie. Przez to straciliśmy proste bramki. Mecz trwa 90 minut i tak jak w tym spotkaniu z Ruchem bramki strzelaliśmy w 45 i w 90. Były to bramki, które dawały nam prowadzenie lub pewne zwycięstwo. Myślę, że przez 90 minut trzeba być skupionym na swojej pracy i wierzyć w to, że w każdym momencie, w każdej chwili może nastąpić moment kluczowy meczu, który trzeba będzie wykorzystać i będziemy chcieli to zrobić.

Zagadką jest kto stanie w bramce Wisły - Kamil Broda czy Anton Cziczkan i czy w sztabie brano pod uwagę przy wyborze bramkarza, który z nich lepiej broni rzuty karne, bo i taka umiejętność może być przecież przydatna. Moskal mówi o bramkarzach:
- Ja wiem, że wszyscy chcieliby najlepiej znać skład już dzisiaj, ale to też jest w jakiś sposób ułatwianie pracy rywalowi, więc nie mam zamiaru zdradzać tego. Tak jak jednak wspominałem, to w dużej mierze zależy od trenera bramkarzy. Od tych relacji, które tam są i jego wyborów. Kto jutro stanie w bramce…? Wszystko ma znaczenie, ale były i takie sytuacje w meczach, gdy dokonywano zmian na same rzuty karne, więc to też jest taka ewentualność.

Świetne doświadczenie dla młodych piłkarzy Wisły

Na razie Wisła gra co trzy dni, nie ma czasu na normalną pracę treningową, ale zadaliśmy pytanie trenerowi „Białej Gwiazdy” czy jego podopieczni, szczególnie ci młodzi nie odniosą dużej korzyści w perspektywie kilku tygodni, miesięcy z takich meczów jak z Rapidem czy Spartakiem. Trener Wisły odpowiada: - Jestem przekonany, że tak. Tylko takie mecze o dużej randze budują zawodnika i myślę, że to musi być z korzyścią dla tych młodych piłkarzy. Nie wyobrażam sobie, aby to było inaczej.

Jakiego Spartaka Moskal spodziewa się pod Wawelem? - Myślę, że będzie to zespół, który będzie bardzo agresywnie grał. Nie sądzę, aby przyjechał tutaj tylko się bronić. Myślę, że mają w swoim składzie takich zawodników, którzy lubią atakować, lubią grać ofensywnie i myślę, że od tego nie odejdą - wyjaśnia szkoleniowiec.

Spartak miał więcej czasu na odpoczynek, bo przełożył swój mecz w lidze słowackiej. Podkreślał to na swojej konferencji Michal Gasparik, a Moskal odniósł się do jego słów: - Przede wszystkim myślę, że byłby w sprzeczności z sobą, gdyby powiedział coś innego. Po to przekładał mecz, żeby zespół był w lepszej dyspozycji niż miałby być grając spotkanie ligowe. Chyba to jest normalne, że na to liczy, że będą świeżsi. Natomiast my graliśmy w poniedziałek i tak naprawdę mieliśmy dzień krócej niż zwykle do przygotowania, ale nie będziemy tutaj narzekać. Bramka strzelona pierwsza może być kluczowa? Pewnie, że może być, bo wiemy, co daje strzelona bramka w meczach u siebie. Można się było przekonać tydzień temu w Trnawie, gdy strzelili pierwszą bramkę na 1:1, to rzeczywiście poszli za ciosem i trybuny też ich poniosły. Taka bramka daje to coś, co zespół potrafi mocno napędzić.

Dlaczego Wisła Kraków nie idzie za ciosem?

Kolejne pytanie dotyczyło tego, dlaczego Wisła nie idzie za ciosem gdy prowadzi 1:0, co miało miejsce w ostatnich meczach. Choćby tym z Ruchem Chorzów, gdy rywale wyrównali nawet grając w osłabieniu. Na tak postawione pytanie Kazimierz Moskal odpowiedział: - Mówiliśmy o tym, że w takich sytuacjach, gdy gramy u siebie, prowadzimy 1:0 i mamy jednego zawodnika więcej, to należy unikać takich sytuacji, że się traci w ten sposób bramkę. Myślę jednak, że przynajmniej połowa ludzi nie spodziewała się, że ten zawodnik, Szymański w ogóle zdecyduje się na to uderzenie. Wyszło mu niesamowite, mocne i celne trafienie. Tak się to skończyło. Takie bywają czasami momenty, że zespół, który gra w dziesiątkę jakby nie odstaje od drużyny, która gra w pełnym składzie osobowym. Ja pamiętam ze swojej kariery, gdy grałem taki mecz, w którym dostaliśmy kartkę w 20 minucie pierwszej połowy przy 0:0, a wygraliśmy ten mecz 4:0, co było niesamowite, bo graliśmy z pretendentem do tytułu mistrza w Izraelu. Takie rzeczy się dzieją. Rzadko pewnie bo rzadko, ale to jest piłka i tutaj nie ma nic pewnego.

Kazimierz Moskal cieszy się z transferu Jamesa Igbekeme

Wisła ogłosiła, że testy medyczne przejdzie w niej James Igbekeme, który był już jej zawodnikiem w 2023 roku. Moskal został zapytany czy wtedy, gdy prowadził ŁKS Łódź i czekał go mecz z Wisłą, zwracał uwagę na tego zawodnika? - Tak, tak zwracaliśmy wtedy na niego uwagę, bo był to zawodnik, który grał w taki sposób jak mi się podoba, agresywny - podkreśla szkoleniowiec Wisły. - Chciał ciągle być przy piłce. Był aktywny jeśli chodzi o moment, kiedy zespół był w posiadaniu piłki, ale tak samo moim zdaniem nieźle wyglądał w defensywie w fazie, kiedy trzeba było tę piłkę odbierać czy w fazie pressingu. Dla mnie wtedy był to naprawdę ciekawy zawodnik.

Dopytywany czy James Igbekeme w kadrze nie powoduje bólu głowy, co zrobić z młodzieżowcem, odpowiedział: - Poczekajmy, bo to jest znowu ta sytuacja, gdy czynimy starania, żeby ktoś do nas dołączył i mamy świadomość, że miejsce, w którym on się teraz znajduje, jeśli chodzi o przygotowanie, nie jest takie, jakbyśmy sobie wszyscy życzyli. I nie wiadomo, ile czasu zajmie, aby Jamesa wprowadzić do drużyny, jeśli to wszystko zostanie już dograne. Ból głowy jest przed każdym meczem, a tych meczów jest teraz tyle, że na razie postaram się o tym nie myśleć. Jak będzie blisko wejścia do składu Jamesa, to wtedy będziemy się zastanawiać.

Trener nie puszcza piłkarzom meczu z Saragossą

Wisła musi odrabiać straty, nie mogło więc zabraknąć pytania o mecze z Realem Saragossa, gdy krakowianie z 1:4 na wyjeździe doprowadzili do 4:1 u siebie, karnych i awansu. Swoją dużą rolę w tamtym triumfie odegrał Kazimierz Moskal, który strzelił trzecią bramkę w rewanżu. Teraz jednak mówi: - Nie, ja nie bardzo lubię opowiadać o sobie jako piłkarzu, ani o tym, co było do tej pory jak pracowałem jako trener. Wspomniałem przed meczem z Rapidem, że był taki ileś lat temu mecz i że to właśnie w piłce się dzieje. Nie lubię z tego względu opowiadać o takich rzeczach, bo mam złe doświadczenia jako asystent, gdy jeden z trenerów opowiadał o swoich dokonaniach, to było tak odbierane mało sympatycznie. Albo inaczej, może ten przekaz ze strony trenera był taki nie do przyjęcia przez zawodników.

Temat braku czasu powrócił w pytaniu, nad czym chciałby pracować, gdyby ten czas Kazimierz Moskal miał. On sam mówi: - Mamy bardzo mało czasu. Przed tym meczem nie mieliśmy absolutnie na nic czasu. Nad czym chciałbym pracować? Przede wszystkim nad pressingiem i atakiem pozycyjnym. To mnie najbardziej interesuje i myślę, że to wymaga sporo pracy.

Z kolei pytany o plan na mecz, odpowiada wprost: - Plan na mecz jest prosty - chcemy wygrać. Absolutnie nie powiedziałbym, że my nie będziemy chcieli mieć piłki. Jeśli masz piłkę, to masz kontrolę nad meczem i możesz decydować o tym, co się dzieje na boisku. Ważne, żebyśmy tę piłkę jak najdłużej mieli, a w momentach gdy ją utracimy, żebyśmy ją szybko odbierali.

W Wiśle i Niecieczy podobnie jeśli chodzi o grę

Na konferencji obecny był również wciąż nowy w Wiśle obrońca Wiktor Biedrzycki. Czy po kilku tygodniach już może powiedzieć, jakie są różnice w pracy i grze w zespole „Białej Gwiazdy” i Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, gdzie spędził kilka ostatnich lat? Biedrzycki mówi na ten temat: - Myślę, że dużej różnicy nie ma. W Niecieczy też chcieliśmy grać ofensywny futbol. Chcieliśmy wyprowadzać od tyłu swoje akcje. My też mamy taki pomysł na każdy mecz, żeby grać ofensywnie, napędzać się i rozprowadzać akcje od tyłu. Myślę, że dużej różnicy nie ma.

Dopytywany o zbyt łatwo tracone bramki w Trnawie, Biedrzycki mówi: - Tak, każdy z nas zdaje sobie sprawę, że każdej z tych bramek mogliśmy się ustrzec. Myślę, że były to łatwo stracone bramki, jakich na tym poziomie nie przystoi nam tracić. Wyciągnęliśmy z tego na pewno wnioski. Przeanalizowaliśmy to z całą drużyną i mam nadzieję, że to już się nie powtórzy. Myślę, że już z Ruchem widać było na pewno lepszą grę defensywną w naszym wykonaniu. Musimy to na pewno pielęgnować.

Piłkarz był natomiast trochę zaskoczony, gdy jeden z dziennikarzy wytknął mu, że jego mankamentem ma być wyprowadzanie piłki od bramki. Zawodnik Wisły powiedział: - Dziwne pytanie, bo zawsze mi mówiono, że niezłe mam wyprowadzenie. Nad każdym elementem pracuję, nie tylko nad wyprowadzeniem. Nie ma ludzi idealnych i myślę, że wszyscy muszą nad każdym swoim mankamentem, każdego dnia pracować i myślę, że z takiego założenia każdy w szatni wychodzi.

Rzutów karnych na razie strzelał nie będzie

A na koniec padło pytanie o rzuty karne. W Bruk-Becie Wiktor Biedrzycki był bowiem etatowym wykonawcą jedenastek. Jeden z dziennikarzy stwierdził, że skoro Angel Rodado ostatnio nie wykonał rzutu karnego najpewniej jak się dało, to czy możliwa jest zamiana strzelającego? Biedrzycki stanął jednak w obronie kolegi i powiedział: - Nieważne jak, ważne, że wylądowało w siatce. Wiem na swoim przykładzie, że jak jest VAR i długo to trwa, to są nerwy i parę myśli pewnie Angel miał, jak uderzyć piłkę. I ciężko się zdecydować na tę jedną decyzję. Najważniejsze, to właśnie jej nie zmieniać. Cieszymy się, że piłka trafiła do siatki. Tak jak powiedziałem wcześniej, nieważne jak, ważne, że w sieci. Ja na razie nie jestem wysoko hierarchii i muszę znać swoje miejsce w szeregu. Na pewno ten element w poprzednim klubie był moją mocną stroną, ale są tutaj w drużynie bardzo dobrzy wykonawcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kolejny cios w PKOL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24