Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener z Ligi Mistrzów w Lechu? Najpierw trzeba zwolnić Bakero

Maciej Lehmann / Głos Wielkopolski
Jutro o 18 rozstrzygnie się najbliższa przyszłość trenera Jose Bakero
Jutro o 18 rozstrzygnie się najbliższa przyszłość trenera Jose Bakero Marek Zakrzewski
W środę o 18 rada nadzorcza Lecha Poznań będzie rozstrzygała o przyszłości trenera Jose Mari Bakero. Hiszpan może stracić pracę, jeśli uda się przekonać Jacka Rutkowskiego, że ten szkoleniowiec nie jest potrzebny Kolejorzowi.

Głównym argumentem za tym, żeby nie wyrzucać Hiszpana, były ponoć problemy ze znalezieniem jego następcy. Z kolei dyrektor sportowy Andrzej Dawidziuk powtarzał, że zwolnienie Bakero może pociągnąć za sobą olbrzymie konsekwencje, jeśli chodzi o selekcję graczy i cały system szkolenia w klubie. Trener miał go ujednolicić tak, by we wszystkich kategoriach wiekowych wprowadzić nową i uniwersalną dla całego Kolejorza filozofię futbolu. Miał też wcielić w życie metody selekcji młodzieży. Tyle, że tak jak w większości tematów związanych z Bakero za górnolotnymi słowami nie idą czyny. Jak mówią ludzie związani ze szkoleniem młodzieży, Hiszpan na meczach Młodej Ekstraklasy był zaledwie kilka razy, a przez rok obserwował może dwa treningi tej drużyny. O zespołach juniorów nie wspominając. Ta słynna rewolucja w szkoleniu to kolejny związany z Hiszpanem mit.

Lista ewentualnych następców też nie musi ograniczać się tylko do polskich nazwisk. - Kilku trenerów niemieckich pytało mnie o Lecha. Wiele dobrego słyszeli o Poznaniu i nowym stadionie, atmosferze i aspiracjach klubu - mówi Andrzej Grajewski, obecnie menedżer Sławomira Peszki, który w połowie lat 90. wypromował Franciszka Smudę. - Dla nich byłoby to wyzwanie, a gwarantowaliby dyscyplinę i taktykę odpowiednią do możliwości piłkarzy Lecha. Bo nie ukrywajmy, zatrudnienie Bakero od samego początku było błędem. Hiszpan chce drużynie nadać styl, który absolutnie nie pasuje do materiału ludzkiego, który otrzymał. Na dodatek piłkarze go nie rozumieją i stąd biorą się problemy Lecha - twierdzi były właściciel Widzewa.

Michael Frontzek, Klaus Toppmoeller czy Peter Neururer to szkoleniowcy, którzy na pewno bardzo rzetelnie i profesjonalnie podeszliby do swojej pracy w Poznaniu. A może zamiast trenera z Zachodu wykupić z Ruchu Waldemara Fornalika? - Nie jestem przekonany, czy nadaje się on do pracy w Lechu. Wcześniej, w innych klubach nie odnosił wielkich sukcesów. W chorzowskim środowisku czuje się dobrze, wyszukuje zdolnych chłopaków i stara się wkomponować ich do drużyny. Pracuje bez wielkiej presji z zespołem bez gwiazd. W Poznaniu są zupełnie inne realia. Tu potrzeba trenera w wielką osobowością - mówi Grajewski, który w Niemczech ma świetne kontakty i tuż przed walką Lecha o Ligę Mistrzów proponował naszemu klubowi zatrudnienie pomijanego przez poprzedniego trenera Hannover 96 Jana Schlaudrauffa. Trzeba mu było zapłacić mniej więcej tyle, ile Rafałowi Murawskiemu. Dziś ofensywny pomocnik należy do jednych z najlepszych graczy Bundesligi, a dzięki jego golom Hannover awansował do Ligi Europy, gdzie najpierw wyeliminował Sevillę, a teraz awansował do 1/16 finału. - Czasem nie potrafię zrozumieć, jakimi kryteriami kierują się ludzie odpowiedzialni za transfery w Lechu. Dlaczego trafia tu tylu słabych i bardzo drogich piłkarzy? Dlatego nie chcę wskazywać, kto byłyby dobrym następcą Bakero. Wiem jednak, że zadaniem nowego trenera będzie też przeprowadzenie rewolucji kadrowej. Ile tacy zawodnicy jak Injać, Stilić, Kriwiec czy Djurdjević mogą jeszcze dać Lechowi? Do wymiany nadaje się praktycznie cały środek pomocy i pół obrony, nie mówiąc już o tym, że trzeba znaleźć następcę Rudniewa - twierdzi Grajewski.

Specjalistami od budowy "czegoś z niczego" są Białorusin Wiktor Gonczarenko z BATE Borysow czy Rumun Dorinel Munteanu z mistrza tego kraju i także grającego w LM Otelulu Galati. Wiktor Gonczarenko ma zaledwie 34 lata, ale w swoim kraju odnosi już sukcesy. Od listopada 2007 roku jest trenerem BATE i trzy razy z rzędu zdobywał z tym zespołem mistrzostwo Białorusi. Mało tego. Wprowadził go także do fazy grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Był numerem 1 na liście życzeń Legii, która latem chciała się pozbyć Skorży. Jeśli Lech ma aspiracje, by regularnie występować na arenie międzynarodowej, nie może żałować pieniędzy na trenerów takiego formatu, których sukcesy są niepodważalne.

"Pod ręką", jest zwolniony z Wisły Robert Maskaant, który zdobył mistrzostwo Polski i chce udowodnić, że ten sukces jest w stanie powtórzyć też z inną czołową drużyną. Holender nadal mieszka w Krakowie i czeka na propozycję. Dla niego drużyna Lecha nie ma tajemnic. Maskaant jest dobrym strategiem, wymaga od piłkarzy sumiennej pracy i pokazał, że nie boi się trudnych wyzwań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24