Viktor Putin, ukraiński piłkarz Unii Tarnów: Zamiast trenować, pomagałem rodakom. Wkrótce chcę pomóc drużynie [ZDJĘCIA]

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Viktor Putin jako zawodnik Unii Tarnów
Viktor Putin jako zawodnik Unii Tarnów Oficjalna strona ZKS Unia Tarnów
Teraz wszyscy proponują mi zmianę nazwiska. Ale bardziej w żartach. Mówią, że muszę się nad tym zastanowić. Jednak ja bardzo lubię swoje nazwisko, jak chyba każdy człowiek. Nie czułbym się sobą bez niego - mówi Viktor Putin, 27-letni ukraiński piłkarz III-ligowej Unii Tarnów, który od siedmiu lat gra w polskich klubach, a od 24 lutego przeżywa ze swymi rodakami koszmar wojny z Rosją.

Na początku naszej rozmowy najważniejsze pytanie: czy pana najbliższa rodzina na Ukrainie jest bezpieczna, czy nikt z niej nie ucierpiał?

Nie jest do końca bezpieczna, bo rejon, w którym mieszka, jest na razie pod panowaniem Rosjan. I nie wiadomo, co im w głowach siedzi, co się może zdarzyć. Nikt z rodziny nie jest ranny, ale cały czas są bliscy są pod ostrzałem. Kilka dni temu pocisk z czołgu wybuchł 50 metrów przed naszym domem, w ogródku. Na szczęście nikt nie ucierpiał.

Którzy pana bliscy mieszkają w tym domu?

Mama i tata, rodzice taty oraz moja ośmioletnia siostra Anfisa i starszy o dwa lata brat Konstanty. Mieszkają oni w małej miejscowości koło Chersonia, który jest położony nad Dnieprem niedaleko od Krymu.

Kiedy się pan ostatni raz z nimi widział?

W styczniu, gdy byłem w domu na świętach. Spędziłem tam ponad miesiąc, bo leczyłem też kontuzjowaną nogę. Teraz kontakt z rodziną mam tylko przez telefon, bo Internet mają wyłączony.

Jak sobie radzą w codziennym życiu, na przykład z zakupami?

Tam nie ma już co kupować. Są puste półki, bo wszystko wyżarto ze sklepów. Rodzina ma jakieś swoje zapasy, z których korzysta. Rosyjscy żołnierze są w pobliżu, chodzą po sklepach, kradną wszystko, bo są głodni. Boję się, żeby nie chodzili po domach.

26 lutego – czyli dwa dni po wybuchu wojny – skończył pan 27 lat, ale chyba były to najsmutniejsze pana urodziny w życiu...

24 lutego rano tata telefonicznie obudził mnie i powiedział, że zaczęła się wojna. Był przerażony. Dwa dni później też zadzwonił. Od razu miałem złe skojarzenia i myślałem, że coś się stało. Dopiero, gdy zaczął mi składać życzenia, uspokoiłem się.

Czy pana rodzice mogli, próbowali wyjechać z Ukrainy i przyjechać na przykład do Polski, może do Tarnowa?

Do tej pory mieli taką możliwość, ale nie chcieli z niej skorzystać, a teraz już jej nie mają. Nie dopuszczają myśli o wyjeździe. Trzeba ich zrozumieć. Tam mają swój dom. Nie chcą go zostawić. Tam tata ma swoich rodziców. A wyjechać do innego kraju, szukać nowego miejsca, zaczynać wszystko od początku – byłoby im trudno.

Choć przebywa pan w Polsce, w bezpiecznym miejscu, musi panu być bardzo trudno wiedząc, że rodzina jest ciągle potencjalnie zagrożona, a cały kraj bezustannie nękany straszliwymi atakami.

Ciężko mi określić ten stan, bo to jest coś strasznego. Czasami o tym wszystkim zapominasz, ale nagle to wszystko przychodzi do ciebie. Odlatujesz od tego myślami, a potem wracasz do rzeczywistości. Myślisz, że to niemożliwe, to co się dzieje na świecie. To co ja przeżywam, to jeszcze pół biedy, ale jak moi bliscy to przeżywają, to naprawdę trudno mi zrozumieć, choć ja to wszystko wiem i razem z nimi przeżywam. Gdy rozmawiam z nimi przez telefon, słyszę odgłosy strzelanin. A oni muszą z tym wszystkim sobie radzić.

Miewa pan rozterki związane z tym, że jest pan rozdzielony z rodziną, i to nie wiadomo, na jak długo?

Źle się z tym czuję, że moja rodzina jest tam a ja tu, ale nie mogę sobie pozwolić na to, żeby do niej pojechać. Po pierwsze nie dałbym rady tam dojechać, a po drugiej: byłby to kolejny powód do zmartwień dla rodziców, dla najbliższych. A gdy jestem tu, nie muszą się o mnie martwić.

A ma pan kontakt ze swoimi kolegami czy przyjaciółmi, którzy pozostali na Ukrainie?

Tak. Tuż przed pana telefonem rozmawiałem z kolegą z Czernichowa. Mówił, że gdy skądś wracał, spadł z roweru, bo w jego pobliżu nastąpił wybuch, i zaczął uciekać. Tam, gdzie mam znajomych, nie ma spokojnego miejsca. Co chwilę coś wybucha.

Jeszcze nie tak dawno Władimir Putin mówił, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, że łączy ich wspólna historią. A teraz jego reżim dokonuje barbarzyńskich nalotów i ostrzałów na pana ojczyznę…

Tak naprawdę nigdy nie byliśmy jednym narodem, choć mówiło się, że jesteśmy jak brat z bratem, siostra z siostrą. Nie do końca tak było. Cały czas Rosjanie uważali się za lepszych, cały czas chcieli, żebyśmy ich słuchali, żebyśmy byli pod nimi. Tak się jednak nie stało i doszło do tej strasznej wojny. Teraz marzę, by nikt z rodziny nie ucierpiał, wojna jak najszybciej się skończyła, Ukraina jak najmniej ucierpiała, bo potem ciężko będzie ją odbudować, aby znowu była tak piękna jak jeszcze do niedawna. Mam nadzieję, że to się nam wszystko uda. I to jak najmniejszym kosztem.

Kiedy wznowił pan zajęcia w tarnowskiej drużynie? I jak pan sobie radzi psychicznie w tak trudnej sytuacji?

Trenuję w miarę normalnie od poniedziałku. Próbuję się odłączyć od tego wszystkiego, żeby się skupić na piłce, ale nie da się oszukać rzeczywistości. Cały czas jest się myślami gdzie indziej. Trudno jest o pełne skupienie.

Wrócił pan do drużyny po dłuższej przerwie, spowodowanej najpierw leczeniem kontuzji, a potem rosyjską agresją na pana ojczyznę. Zrozumiałe więc, że pana powrót się przeciągnął.

Byłem przygotowany na powrót, realizowałem swój program, powoli wchodziłem w treningi, ale gdy zaczęła się wojna, to przez chyba dziesięć dni nie funkcjonowałem w życiu sportowym. Byłem zaangażowany w pomoc rodakom w różnych formach – w przyjmowaniu ich na granicy, organizowaniu im transportu i mieszkania, zajmowaniu się tłumaczeniem. Robiłem, co mogłem. Jeździłem na punkty graniczne, gdzie przyjeżdżali Ukraińcy. Byłem tam bardzo przydatny.

Jak na pana sytuację i stan ducha reagują koledzy z drużyny, trener? Starają się pomagać, dodawać otuchy? Bo z pewnością się solidaryzują z panem i pana rodakami…

Na pewno czuję duże wsparcie od nich. Gdy potrzebuję wolnego, to trener pozwala na to, bo wie, jaka jest sytuacja. Drużyna też stara mi się pomagać, organizuje zbiórki, zaangażowanych jest dużo osób. Chciałbym bardzo podziękować im wszystkim, trenerowi, moim kolegom.

Kibicom Unii także?

Tak. Ostatnio na ligowym meczu (w Tarnowie z Podhalem Nowy Targ – przyp.) wykonali bardzo miły gest wobec mnie. Wywiesili transparent z napisem „Nie każdy Putin to wróg. Viktor jesteśmy z Tobą”. Było mi naprawdę przyjemnie. Byłem wtedy na trybunach jako kibic, a nie na boisku. Szkoda, ale postaram się na nim podziękować kibicom za wsparcie. Byłem wtedy bardzo skupiony na meczu, ale gdy zobaczyłem, że kibice odpalili race i zaczęli śpiewać, zwróciłem uwagę, że transparent jest właśnie mi poświęcony i zrobiło mi się miło. Potem poszedłem do nich i podziękowałem za piękny gest.

Na wiele gestów, słowa poparcia i otuchy, a przede wszystkim finansowego i materialnego wsparcia oraz przyjmowania setek tysięcy Ukraińców Polacy zdobywają się od początku wojny. Jak pan to odbiera?

Chciałbym bardzo podziękować wszystkim Polakom za pomoc. Rzeczy, które wysyłają na Ukrainę, wydają się być takie podstawowe, minimalne, ale tak naprawdę to jest duże wsparcie, którego moi rodacy potrzebują. To nie jest dla nich coś zwykłego, ale coś, co pozwala im na przeżycie.

W polskich klubach występuje pan od 2015 roku. Przed przybyciem do Unii grał pan w Energii Kozienice, Broni Radom, Wiśle Sandomierz i GKS Bełchatów. Wcześniej, pod koniec pierwszej dekady XXI wieku, był pan juniorem Dynama Kijów. Z którymi znanymi obecnie piłkarzami trenował pan wtedy w słynnym ukraińskim klubie?

Z Ihorem Charatinem, który teraz jest zawodnikiem Legii Warszawa (wcześniej przez wiele lat grał w Dynamie, a z Ferencvarosi TC zdobył trzy tytuły mistrza Węgier – przyp.), i Romanem Jaremczukiem, który występuje w Benfice Lizbonie (a z KAA Gent grał w finale Pucharu Belgii – przyp.). Z Charatinem nie mam kontaktu, z Jaremczukiem, który pochodzi ze Lwowa i z którym mieszkałem w pokoju w internacie, staram się utrzymywać kontakt.

Jaremczuk w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Ajaksem Amsterdam (2:2) po strzeleniu bramki zaprezentował koszulkę z wielkim trójzębem - herbem i symbolem niepodległości Ukrainy. To był piękny gest wsparcia dla dręczonych wojną waszych rodaków.

Na pewno. Jaremczuk wspiera Ukrainę, a jego gest widział cały świat, bo mecz oglądało wiele ludzi (w rewanżu jego drużyna niespodziewanie wygrała w Amsterdamie 1:0 i awansowała do ćwierćfinału LM – przyp.).

Wspomniany przez pana transparent fanów Unii to jeden z efektów tego, że nosi pan takie samo nazwisko jak prezydent Rosji. Z tego powodu, jak sam pan opowiadał, miewał pan różne, nawet zabawne, historie, gdy na przykład w urzędzie lub na lotnisku pokazywał pan swój dokument ze swoim nazwiskiem, co wywoływało konsternację czy zdumienie.

Takich reakcji, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, bywa wiele, także ostatnio, gdy na lotnisku w Kijowie pani po zobaczeniu mojego paszportu powiedziała mi pół żartem, pół serio: „Nie dziwię się, że Wiktor Putin wyjeżdża z Ukrainy”. Sytuacja z Rosją była już wtedy napięta. A kiedyś, gdy miałem dziesięć lat i wyjeżdżałem z Dynamem Kijów na turniej do Rosji, żołnierze na granicy salutowali mi, może w żartach, może myśląc, że jestem synem prezydenta Rosji. To była kolejna reakcja, gdy ludzie się dowiadują, jak się nazywam.

Myślał pan o… zmianie nazwiska?

Teraz wszyscy mi to proponują. Ale bardziej w żartach. Mówią, że muszę się nad tym zastanowić. A ja im odpowiadam, że to tamten człowiek (prezydent Rosji – przyp.) musi się zrzec tego nazwiska. Ale poważnie mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Bardzo lubię swoje nazwisko, jak chyba każdy człowiek. Nie czułbym się sobą bez niego. To, że ten człowiek ma takie samo nazwisko jak ja, nie powoduje, że mam z tym problem. Wiadomo, że to nazwisko nie brzmi teraz jakoś pozytywnie, ale nie chciałbym je zmieniać. Każdy szanuje swoje, tak jak swoją rodzinę.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24