Na tych małych derbach z powodu pogody zjawiło się tylko około tysiąc fanów „Górali”, „Gieksiarze” nie mogli w ten dzień wspierać swoich piłkarzy z racji remontu na stadionie Podbeskidzia. Powód tak małej ilości kibiców to nie tyle fatalne wyniki w ostatnich meczach, co przenikliwe zimno i wiatr, który jak się okazało miał duży wpływ także na grę.
Nowy tymczasowy trener Podbeskidzia Tomasz Świderski desygnował do gry jedenastkę podobną do używanej przez Brosza, bo jak uznał „ciężko poprawiać coś, co było dobre” . Szybko jednak udało się tą teorię zweryfikować w meczu w którym obie drużyny potrzebowały punktów.
Piłkarze GKS już od początku meczu nastawili się na wyprowadzanie kontrataków i pierwszy tego efekt to niezły strzał Kaliciaka w 8 minucie. Na konkretną odpowiedz Górali trzeba było czekać do 18 minuty gdzie Matawu oddał mocne uderzenie z 30 metrów, które minimalnie jednak minęło bramkę. W 34 minucie grający z wiatrem gospodarze sporo z tego skorzystali, z rzutu wolnego dośrodkowywał Kołodziej, a piłka przez wpływ wiatru wpadła „za kołnierz” po minięciu się z nią Gorczycy. W 39 minucie mieliśmy niemal kopie wcześniejszej sytuacji, tym razem Kołodziej uderzał już mocniej, a piłkę piąstkował bramkarz Gksu. Tuż przed przerwą gospodarze mogli jeszcze zdobyć prowadzenie, po wrzutce z lewej strony pola karnego przez Świerblewskiego do piłki wyskoczył Patejuk, strącił ją z 4 metrów głową i gdy wszyscy zgromadzeni na stadionie świętowali bramkę okazało się, że Gorczyca wybronił ten strzał.
W drugiej połowie z wiatrem grali piłkarze z Katowic i szybko okazało się, że zmiana stron była punktem zwrotnym. W 54 minucie doszło do wyrównania, a nawet najstarsi „Górale” nie pamiętają takiego kiksu, z 40 metrów Kamiński uderzył na bramkę Miklera, ale piłka lecąca prosto w ręce bramkarza wpadła do siatki tuż pod jego brzuchem. Gospodarze próbowali przejąć inicjatywę, jednak szybko się to zemściło, po szybciej kontrze w 60 minucie Cholerzyński został wypuszczony w uliczkę i w sytuacji sam na sam bezwzględnie to wykorzystał. Szansę na kolejne bramki zwietrzyli piłkarze „Gieksy” idąc za ciosem, bramka długo wisiała w powietrzu, ale moment w którym wpadła był kolejnym tego dnia zaskoczeniem. Na rzut rożny wyekspediował piłkę Mikler, w roli wykonawcy odnalazł się Goncerz który ku zdziwieniu wszystkich przelobował bramkarza bezpośrednio w długi róg i już w 70 minucie było wiadomo, że goście wywiozą z Bielska komplet 3 punktów. Sytuację jeszcze próbował ratować zmianami trener Świderski, jednak nie przyniosło to spodziewanych rezultatów i po końcówce w której piłka większość czasu spędziła w środkowej części boiska sędzia zakończył spotkanie.
4 listopada 2009, 17:00 - Bielsko-Biała
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-3 GKS Katowice
Dariusz Kołodziej 34 - Mateusz Kamiński 54, Kamil Cholerzyński 60, Grzegorz Goncerz 70
Podbeskidzie: Joachim Mikler - Sławomir Cienciała, Bartłomiej Konieczny, Juraj Dančík, Michał Osiński - Damian Świerblewski (76 Piotr Rocki), Clemence Matawu, Dariusz Kołodziej, Łukasz Kanik, Sylwester Patejuk (83 Piotr Malinowski) - Piotr Bagnicki (59 Martin Matúš).
GKS: Jacek Gorczyca - Kamil Cholerzyński, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Mateusz Niechciał - Grzegorz Goncerz (78 Paweł Pytlarz), Marcin Siedlarz (58 Mateusz Sroka), Tomasz Hołota, Bartosz Iwan, Piotr Plewnia - Krzysztof Kaliciak (87 Mateusz Cieluch).
żółte kartki: Świerblewski, Konieczny - Siedlarz, Cholerzyński.
sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Powiedzieli po meczu:
Adam Nawałka (trener GKS-u Katowice): Z piekła do nieba. Tak, krótko, można scharakteryzować ten mecz, oczywiście patrząc z naszego punktu widzenia. Pierwsza połowa bardzo słaba, jak najszybciej będziemy musieli zapomnieć o takiej grze, jednak w takich okolicznościach jeszcze bardziej smakuje zwycięstwo. Zawodnicy zagrali z wielkim zaangażowaniem, takim jakiego od nich oczekujemy. Gra momentami stała na niezłym poziomie. Cieszy, że zawodnicy tak niezłomnie walczyli o zwycięstwo, bo przyjechaliśmy tu po trzy punkty. Oczywiście jest to bardzo trudny teren i szanujemy gospodarzy, ale takie były nasze plany, aby odbudować się po dwóch poprzednich meczach. Teraz liczy się tylko Pogoń Szczecin i zrobimy wszystko, żeby bardzo dobrze przygotować się do tego spotkania. Udało nam się załatwić, że jedziemy teraz prosto na odnowę biologiczną do hotelu Piramida i z pewnością to nam się bardzo przyda, bo dzisiejszy mecz kosztował zawodników wiele sił. Myślę, że będzie to miało korzystny wpływ na naszą grę w sobotę, na ile korzystny wkrótce się przekonamy. Nastroje w szatni są bardzo dobre i za wszelką cenę będziemy walczyć o zwycięstwo.
Tomasz Świderski (trener Podbeskidzia): Mogę tylko sparafrazować słowa trenera Nawałki. My niestety trafiliśmy z nieba do piekła. Chłopcy są w takim stanie psychicznym, że wystarczy jeden błąd któregoś z zawodników i cała gra siada. W pierwszej połowie graliśmy całkiem fajnie, ale w przerwie uczulaliśmy, że była to wypadkowa tego, że w pewnych momentach wiał mocny wiatr, który pomógł nam strzelić bramkę. Wszyscy widzieli, że było zaangażowanie, duża ruchliwość, fajne akcje, chłopcy naprawdę chcieli. Obserwowałem ich na dwóch treningach. Widać, że są dobrze przygotowani do sezonu, dynamika jest u nich widoczna, jednak stan psychiczny zespołu jest taki, że wystarczy jeden błąd i cały mecz się odwraca. Gratulacje dla drużyny przeciwnej, dla trenera Nawałki. Dla mnie jako młodego trenera jest to pewien rodzaj nauki, lekcji. My niestety nie mamy takiej możliwości, aby pojechać już dzisiaj na odnowę biologiczną, ale spróbujemy się jakoś podnieść przed meczem z Sandecją, bo nic innego nam nie pozostaje.
Gdyby kibice widzieli to, jak chłopcy wyglądają w szatni, jak siedzą ze spuszczonymi głowami, jak każdy jest zły na siebie, to nie dopingowaliby nas takimi okrzykami, bo to na pewno nam nie pomaga. Rozumiem wzburzenie i zdenerwowanie kibiców, ale ci chłopcy naprawdę potrzebują pomocy. Może zabrzmi to źle, ale chyba lepiej, że w sobotę zagramy prawie przy pustych trybunach, bo może wtedy chłopakom będzie łatwiej.
Nasz bramkarz na pewno popełnił błąd przy bardzo łatwym strzale z trzydziestu metrów. Gdyby nie to, zakończylibyśmy mecz lepszym wynikiem. Zdarza się.
Rąk nie załamujemy, będziemy walczyć dalej, mamy tylko trzy dni na odbudowanie się. Może to dobrze, bo po porażce chce się od razu wyjść na boisko i szybko zmazać plamę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?