W Lechii Gdańsk wszyscy nie dojrzeli do ekstraklasy. Mroczne czasy przed biało-zielonymi? Ma być pierwsza liga, ale obciążeniem są długi

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
W Lechii wszyscy nie dojrzeli do ekstraklasy. Mroczne czasy przed biało-zielonymi?
W Lechii wszyscy nie dojrzeli do ekstraklasy. Mroczne czasy przed biało-zielonymi? Przemysław Świderski
Lechia Gdańsk, jak mało kto, zasłużyła w tym sezonie na spadek z PKO Ekstraklasy. W klubie nie zgadzało się nic. Fatalne zarządzanie doprowadziło do niewypłacalności, drużyna była na boisku zlepkiem indywidualności, ratować wszystko miał trener z przypadku, a na koniec do całej kompromitacji dopasowali się kibice. To musiało zakończyć się katastrofą.

Przyczyn degradacji biało-zielonych trzeba szukać na wszystkich szczeblach. Współwłaściciel spółki Adam Mandziara i władze klubu nie potrafiły zadbać o wzmocnienia składu ani latem ani zimą. Ta drużyna prosiła się o przebudowę, ale w Lechii nie chcieli tego widzieć albo woleli oszczędzać nawet kosztem spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej. Oszczędności miały pomóc w wypłacalności, ale nawet o to zarząd klubu nie potrafił zadbać. Rosło zadłużenie wobec piłkarzy, które sięgnęło trzech miesięcy. Do tego doszło zadłużenie wobec pracowników klubu. Piłkarze zaczęli grozić rozwiązaniem kontraktów. Klub próbował negocjować z Conrado przełożenie płatności, ale jak ten się nie zgodził, to pieniądze dostał. Powód jest prosty. Lechia może na nim zarobić niezłe pieniądze i nie mogła dopuścić do tego, żeby odszedł za darmo. Klub teraz mocno pracuje nad tym, żeby Conrado sprzedać.

Nie można zapomnieć o piłkarzach, bo to oni wychodzili na boisko i raczyli kibiców taką, a nie inną postawą na boisku. A, że była bardzo słaba, to i wyników być nie mogło. Zawodnicy z pewnością w bardzo dużym stopniu przyczynili się do tego, że Gdańsk musi pożegnać się z krajową elitą. I nie można wykluczyć, że na długie lata.

David Badia. To było dopiero kompletne nieporozumienie. Człowiek z Barcelony, który miał w Lechii uczyć futbolu, a czuł się tak, jakby trafił do raju. Trudno liczyć na sukces, kiedy na ratunek przychodzi gość, który nie zna ligi, nie za drużyny, a patrząc na wybór składu czy na reagowanie w trakcie meczów, to trudno było zauważyć jakąkolwiek logikę w działaniu. A w kluczowych meczach stawianie na Joela Abu Hannę bądź na prawej obronie na Henrika Castegrena zamiast Jakuba Bartkowskiego jawiło się jako sabotaż. W momencie zatrudnienia Badii można była pakować się już w kierunku Fortuny I ligi. I pomyśleć, że jeszcze jesienią, kiedy zwalniany był Tomasz Kaczmarek, Lechia prowadziła rozmowy z Aleksandarem Vukoviciem. Tym Vukoviciem, który objął Piast Gliwice na ostatnim miejscu w tabeli, a skończył na piątej pozycji. Finansowo Lechia mogła dogadać się z Serbem, ale Vuković chciał przeforsować najpierw swojego trenera bramkarzy, potem asystenta, ale kiedy za każdym razem trafiał na mur ze strony prezesa Pawła Żelema, to pracę w Gdańsku sobie odpuścił.

I wreszcie dochodzimy do kibiców, którzy dopełnili kompromitację Lechii w tym sezonie w Gliwicach. Można zrozumieć złość, frustrację, ale wywieszenie transparentu „zrobiliście z klubu chlew teraz czas na trybun gniew” i rzucanie na boisko rac, tak aby mecz został przerwany i zakończony walkowerem na korzyść rywali, to po prostu skandal, a fatalnie zarządzanie klubem przez Mandziarę i zarząd nie jest dla takich akcji żadnym usprawiedliwieniem. Z ligi trzeba umieć spaść, a dotyka to w każdym roku mnóstwo klubów w całej Europie. Trzeba umieść spaść z godnością. Siedem lat temu mistrzem Anglii został Leicester, który teraz opuszcza Premier League i nikt nie doprowadzał z tego powodu do przerwania meczu ligowego swojej drużyny. Co zrobili kibice Lechii w Gliwicach? Przede wszystkim nie pozwolili klubowi na zrealizowanie minutowego limitu młodzieżowców, co jeszcze uszczupli budżet o pół miliona złotych, a dojdą kolejne kary. Sytuacja finansowa Lechii jest bardzo zła, a dzięki tym wydarzeniom dojdą kolejne problemy.

Co dalej z piłką nożną w Lechii? Mandziara i prezes Zbigniew Ziemowit Deptuła deklarują, że drużyna przystąpi do gry na zapleczu ekstraklasy. Padł nawet termin 14 czerwca, kiedy biało-zieloni mają rozpocząć przygotowania do sezonu oraz zapewnienia, że drużyna uda się na zgrupowanie.

„Tylko awans może być celem Lechii w następnym sezonie. Powrót do czwartej ligi może być tylko powrotem drugiej, a nie pierwszej drużyny” – napisał Mandziara na Instagramie zaraz po tym, jak spadek z PKO Ekstraklasy stał się faktem. Jednocześnie pewne jest, że na razie powrotu rezerw nie będzie.

CZYTAJ TAKŻE: Takie kontrowersyjne i pamiętne oprawy przygotowali kibice. Budzą skrajne emocje

W środowisku nie brakuje jednak obaw o przyszłość Lechii, zwłaszcza biorąc pod uwagę poziom zadłużenia spółki. Jednocześnie wciąż zainteresowany kupnem akcji jest Michał Brański, choć jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy rozmowy toczą się w bardzo wolnym tempie i do ewentualnej finalizacji droga wciąż bardzo daleka, a w klubie z Gdańska tego czasu nie ma. Nie brakuje sceptycznych opinii, że Lechia nie da rady finansowo grać na zapleczu ekstraklasy. Co wtedy? Czwarta liga? Sytuacja nie jest taka prosta. Pomorski Związek Piłki Nożnej może wyrazić taką zgodę specjalnie dla Lechii, ale… prawa do nazwy i barw posiada spółka, której współwłaścicielem jest Mandziara. Ten w ostateczności mógłby tanio oddać spółkę w ręce na przykład akcjonariuszy mniejszościowych, którzy w razie braku środków na grę w Fortunie I lidze mogliby poprosić władze związku o możliwość gry w czwartej lidze. W grę wchodzi też upadek spółki, co może potrwać nawet rok. Wówczas jest możliwość powołania „nowej Lechii” pod nieco zmienioną nazwą, np. Lechia 2023, ale wtedy trzeba zacząć od samego początku, czyli od gry w klasie B. Wariantów jest mnóstwo, a oczywiście najlepszym jest pierwsza liga i stopniowa odbudowa klubu i drużyny, ale do tego też potrzebne są środki. Pytanie też, kto zostałby trenerem drużyny i jaki byłby cel. Ponoć jest sześciu kandydatów, w tym obecny dyrektor do spraw sportu, Łukasz Smolarow. Za sportowe dźwignięcie Lechii mógłby się wziąć także Piotr Stokowiec. Tutaj jednak klub musiałby spełnić bardzo surowe wymagania szkoleniowca, jak konkretny plan, sposób finansowania, transparentność, uczciwość. Z naszych informacji wynika, że wariat z powrotem Stokowca do Lechii jest mało realny, a na pewno nie w najbliższych kilku miesiącach. Na kwestie personalne duży wpływ będą miały finanse i to wyznaczy kierunek, w którym podąży najbardziej utytułowany klub w Trójmieście.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24