Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Sobota jest bardzo szanowanym zawodnikiem FC St. Pauli. "W Niemczech nigdy nie schodziłem z przyzwoitego poziomu" [WYWIAD, CZ. 1]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Waldemar Sobota to jeden z najlepszych w historii piłkarzy wywodzących się z Opolszczyzny. Karierę zaczynał w Małejpanwi Ozimek, a następnie grał w KS-ie Krasiejów oraz MKS-ie Kluczbork. Z tego ostatniego klubu trafił do Śląska Wrocław, by później kontynuować swoją karierę za granicą. Najpierw czynił to w belgijskim Club Brugge, a od pięciu lat jest zawodnikiem niemieckiego 2-ligowca FC St. Pauli. Rozegrał też 17 meczów w pierwszej reprezentacji Polski.
Waldemar Sobota to jeden z najlepszych w historii piłkarzy wywodzących się z Opolszczyzny. Karierę zaczynał w Małejpanwi Ozimek, a następnie grał w KS-ie Krasiejów oraz MKS-ie Kluczbork. Z tego ostatniego klubu trafił do Śląska Wrocław, by później kontynuować swoją karierę za granicą. Najpierw czynił to w belgijskim Club Brugge, a od pięciu lat jest zawodnikiem niemieckiego 2-ligowca FC St. Pauli. Rozegrał też 17 meczów w pierwszej reprezentacji Polski. imago/Eibner/EAST NEWS
Waldemar Sobota to jeden z najlepszych w historii piłkarzy wywodzących się z Opolszczyzny. Karierę zaczynał w Małejpanwi Ozimek, a następnie grał w KS-ie Krasiejów oraz MKS-ie Kluczbork. Z tego ostatniego klubu trafił do Śląska Wrocław, by później kontynuować swoją karierę za granicą. Najpierw czynił to w belgijskim Club Brugge, a od pięciu lat jest zawodnikiem niemieckiego 2-ligowca FC St. Pauli. 17-krotny reprezentant Polski opowiada nam o tym, jak odnajduje się w swoim obecnym klubie z Hamburga.

Polska przypomniała sobie o tobie po zabawnym kiksie zakończonym zdobyciem gola w marcowym meczu z VfL Osnabruck?
Głośniej o mnie w naszym kraju zrobiło się, od kiedy wystąpiłem w programie Foot Truck (na serwisie YouTube ukazał się on 31 stycznia - przyp. red). Od tego momentu więcej osób zaczęło się ze mną kontaktować czy umawiać na wywiady. Jednak później i tak większość polskich mediów napisała, że ten mój zabawny gol strzelony w spotkaniu z VfL Osnabruck został uznany, podczas gdy w rzeczywistości tak nie było. Sędzia dopatrzył się tam bowiem zagrania ręką, a bramkę zdobyłem w innych okolicznościach i ostatecznie wygraliśmy 3-1. To też w pewien sposób pokazuje, jak ostatnio interesowano się moimi losami w Polsce.

Po tym nieuznanym trafieniu dostałeś jednak dużo zabawnych wiadomości od kibiców. Jakie najbardziej przypadły ci do gustu?
Rzeczywiście, na Instagramie otrzymałem sporo śmiesznych rzeczy. Między innymi w jednym wideo był podkład muzyczny z Benny’ego Hilla, a na jednym ze zdjęć Shrek łapał mnie za nogę. Kibice zdecydowanie dopisali, bo wykazali się dużą kreatywnością. Nie miałem z tym żadnego problemu, bo mam dystans do życia i potrafię się z siebie pośmiać, jeżeli są ku temu powody. Dziękuję za wszystkie wiadomości, które dostałem wtedy i od polskich, i od niemieckich kibiców.

A koledzy z boiska szybko dali ci po tej sytuacji spokój?
Zabawną wiadomość na Twitterze napisał m.in. Sebastian Mila (Mój serdeczny kolega Waldek Sobota tak pięknie zmylił bramkarza że ten nie miał nic do powiedzenia. Tego zwodu go nie uczyłem. Brawo Waldziu - przyp. red), z którym ostatnio miałem okazję trochę porozmawiać. I on też przyznał mi się, że myślał, iż ta bramka została zaliczona (śmiech). Generalnie nie chcę narzekać na brak zainteresowania swoją osobą, ale rozgrywki 2. Bundesligi są w Polsce bardzo niedoceniane. Uważam, że po przenosinach do FC St. Pauli na pewno nie zrobiłem kroku wstecz - wręcz przeciwnie. Owszem, zdarzały mi się słabsze chwile, ale było ich naprawdę niewiele i generalnie poniżej z pewnego przyzwoitego poziomu nigdy nie schodziłem. Gdyby nie to, na pewno nie utrzymałbym się tak długo w klubie z Hamburga.

Czujesz się bardziej doceniany w Niemczech niż w Polsce?
Były momenty, kiedy byłem w ojczyźnie bardzo doceniany, przede wszystkim podczas gry w reprezentacji. Potem gdzieś moje drogi z mediami się rozeszły, z tego co pamiętam po pobycie w belgijskim Club Brugge. Wtedy trochę nieoczekiwanie wypadłem też z obiegu zainteresowań selekcjonera kadry, więc automatycznie zainteresowanie moją osobą się obniżyło. Nie chcę więc przesadnie narzekać, ale w Niemczech, a szczególnie w Hamburgu, jestem bardzo doceniany przez trenera, kibiców i całe otoczenie. Bez tego nie miałbym szans otrzymać na parę spotkań opaski kapitana, co także świadczy o mojej wartości i silnej pozycji w drużynie FC St. Pauli.

Mniejsze zainteresowanie mediów pozwoliło ci się skupić w Hamburgu wyłącznie na piłce nożnej?
Prawda jest taka, że im jestem starszy, tym bardziej się cieszę, gdy ludzie z Polski interesują się moimi losami. Podczas swojej kariery nigdy nie miałem jednak szczególnego parcia na obecność w mediach. Samemu się do nich nie pchałem, ale gdy ktoś zadzwonił z prośbą o rozmowę, chętnie na to przystawałem. Nie miałem jednak kiedyś takiego dystansu do mediów jak teraz. Zawodnicy często mówią, że nie interesują się pomeczowymi notami, a tak naprawdę większość piłkarzy sprawdza, jak ocenia się ich występy. Czasami przez to mają później gorsze relacje z niektórymi redaktorami. Ja tak nie miałem, ale nauczyłem się podchodzić do pewnych spraw z pełnym dystansem. Nie będę przecież nikomu zabraniać wyrażania opinii na mój temat. Reaguję tylko, gdy ktoś pisze nieprawdę. Wracając do pytania - jestem profesjonalistą i posiadam spore doświadczenie. Dlatego potrafię chłodno separować sprawy medialne od sportowych. Poziom zainteresowania medialnego nie ma najmniejszego wpływu na moją koncentrację i skupienie na piłce nożnej.

Wracając jednak do twojej opaski kapitańskiej w St. Pauli: w jakich okolicznościach ją otrzymałeś?
Przed sezonem trener wybrał trzech kapitanów i … w tym gronie nie było mojej osoby. Już w trzecim meczu sezonu wypadł nam jednak praktycznie na cały sezon podstawowy kapitan. Jego zastępca nabawił się kontuzji na parę tygodni krótko przed zakończeniem rundy jesiennej, a trzeci zazwyczaj nie mieścił się do składu. Wówczas trener Jos Luhukay zdecydował się właśnie mi przekazać opaskę. Nosiłem ją w trzech spotkaniach, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Aczkolwiek w piłce i wyłącznie w Niemczech nie ma nic za darmo, więc musiałem na takie wyróżnienie ciężko zapracować. Wydaje mi się, że otrzymałem opaskę ze względu na to, że jestem jednym z bardziej doświadczonych zawodników w zespole. Przebywam w nim już na tyle długo, że swobodnie porozumiewam się po niemiecku i mam w drużynie posłuch i dużą akceptację.

Często zabierasz głos w szatni?
Z wiekiem czynię to częściej niż kiedyś, ale główną rolą kapitana nie jest, żeby jak najwięcej mówić. Chodzi o to, by reszta cię słuchała, kiedy już przemawiasz. W szatni są bowiem zawodnicy zarówno z natury wygadani, jak i znacznie spokojniejsi. Mi bliżej do tej drugiej kategorii, ale kiedy mam już coś do powiedzenia, to wiem, że jest to przez drużynę przyswajane i szanowane. Reasumując jestem przekonany, że nie jest ważne ile się mówi, tylko co, kiedy i w jaki sposób.

Wyjeżdżając z Polski, byłeś kojarzony z występami na skrzydle. Teraz jednak twoim miejscem na boisku jest środek pola.
W Niemczech też długo występowałem jako boczny pomocnik, ale od około roku, odkąd naszą drużynę objął trener Luhukay, pełnię zazwyczaj rolę środkowego pomocnika. Zazwyczaj graliśmy dwiema „ósemkami” i ja byłem jedną z nich. Zdarzało mi się grać jako samodzielna „dziesiątka” za napastnikiem, a raz nawet wcieliłem się w rolę jednej z „szóstek”. Jako defensywny pomocnik wystąpiłem jednak tylko raz. Choć wtedy wygraliśmy i zebrałem dobre opinie, najlepiej jednak czuję się ustawiony wyżej, ponieważ przez całe życie jestem ofensywnym zawodnikiem. Na środku pola czuję się najbardziej wartościowy, tutaj biorę na siebie dużo odpowiedzialności i najlepiej wykorzystuję swoje doświadczenie i walory ofensywne dla dobra drużyny.

Co wniosła gra w 2. Bundeslidze do twojego piłkarskiego rozwoju?
Najbardziej poprawiłem się pod względem taktycznym. Niemcy słyną bowiem z tego, że w tym aspekcie wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Są uczuleni na punkcie dużej dyscypliny przy realizowaniu konkretnych założeń. Podniosłem też jednak poziom swojego wytrenowania, bo trzeba tu wykonać naprawdę ogrom pracy na treningach, żeby móc regularnie występować w pierwszym składzie. To wszystko odbiło się pozytywnie na całokształcie mojej gry i na ilości występów, ponieważ w FC St. Pauli jestem obcokrajowcem z największą liczbą rozegranych spotkań w historii klubu.

Jak wyglądało funkcjonowanie twojego klubu w ostatnich dwóch miesiącach?
Nie miałem możliwości choćby na chwilę wrócić do Polski, bo przez cały czas trenowaliśmy. Po zawieszeniu rozgrywek najpierw indywidualnie biegaliśmy przez kilkanaście dni w parku oraz trenowaliśmy w domu, łącząc się za pośrednictwem platformy Microsoft Teams. Potem wróciliśmy do treningów w małych grupach. Ćwiczyliśmy na nich głównie uderzenia i podania, bo przy wielu ograniczeniach o konkretniejszych zajęciach nie było mowy. Dobrze jednak, że regularnie mogliśmy mieć kontakt z piłką, bo już za tydzień wracamy do ligowego grania. Miałem już robione trzy testy na koronawirusa, na szczęście wszystkie wyszły negatywnie, tak jak zresztą u pozostałych członków naszego zespołu.

Co z twoją przyszłością w FC St. Pauli?
Sprawa moich dalszych losów w klubie, tak jak i wszystkich innych graczy, którym kończą się kontrakty, skomplikowała się przez pandemię koronawirusa. Tydzień przed jej nadejściem dostałem konkretną propozycję przedłużenia umowy, ale później wszystkie rozmowy dotyczące spraw kontraktowych zostały zawieszone i nie ruszyły aż do dziś. Tak więc na chwilę obecną wszyscy czekamy na wznowienie negocjacji, więc nie sposób teraz jednoznacznie mi się określić nawet odnośnie mojej najbliższej przyszłości. Znam jednak swoją wartość i biorąc pod uwagę moją wysoką formę w tym sezonie oraz deklaracje klubu dotyczące mojej przyszłości, jestem dobrej myśli, że niedługo wrócimy do rozmów i pozytywnie sfinalizujemy negocjacje.

FC St. Pauli to klub, w którym każdy grosz ogląda się przed wydaniem dwa razy?
Rzeczywiście włodarze zawsze zastanowią się kilka razy, zanim dokonają jakiegoś transferu. Podejmowane przez klub decyzje są przemyślane, nie rzuca się tu pieniędzmi na prawo i lewo. W FC St. Pauli nie ma też czegoś takiego jak kult zawodników. Klubowe koszulki są najczęściej sprzedawane bez nazwisk. Nasi kibice, zgodnie z filozofią całego klubu, traktują każdego gracza na równi. Są oczywiście i tacy, którzy noszą trykoty z nazwiskiem jakiegoś zawodnika, ale w odróżnieniu od większości innych klubów stanowią oni mniejszość. Generalnie dzielnica St. Pauli, jak i właściwie cały Hamburg, charakteryzują się tolerancją oraz otwartością na wszystkich, niezależnie od koloru skóry, wyglądu czy wyznania. Bardzo niemile widziane jest jednak np. popieranie wojen, o czym dobitnie przekonał się nasz jeden były zawodnik, który został po tym zwolniony z klubu.

A znasz jakikolwiek inny klub, który zajmując na półmetku sezonu ostatnie, 18. miejsce z dorobkiem zaledwie 11 punktów pozostawiłby na stanowisku pierwszego trenera?
Nie znam. Sądzę, że w każdym innym klubie nastąpiłaby jednak w takich okolicznościach zmiana trenera. U nas doszło tymczasem do roszady jedynie na stanowisku drugiego szkoleniowca. Pierwszy, Ewald Lienen, pozostał i po pierwszej katastrofalnej rundzie drugą zagraliśmy tak dobrą, że zakończyliśmy sezon 2016/17 na 7. miejscu. Po takim wyczynie na wiosnę czuliśmy tak dużą satysfakcję, jak byśmy zdobyli mistrzostwo 2. Bundesligi.

W drugiej części rozmowy, która ukaże się na naszej stronie w sobotę 16 maja, Waldemar Sobota szerzej opowie nam o wyróżnikach swojego klubu oraz samej dzielnicy St. Pauli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Waldemar Sobota jest bardzo szanowanym zawodnikiem FC St. Pauli. "W Niemczech nigdy nie schodziłem z przyzwoitego poziomu" [WYWIAD, CZ. 1] - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gol24.pl Gol 24