Widzew nie zwalnia tempa w drodze do Ekstraklasy

Mariusz Roksela
Widzew Łódź 3:2 MKS Kluczbork
Widzew Łódź 3:2 MKS Kluczbork Sebastian Zawalski (Ekstrakalsa.net)
W jednym ze spotkań 32. kolejki I ligi zmierzyły się ze sobą dwa zespoły, które stawiały sobie przed rozpoczęciem sezonu identyczne cele. Był nim awans do Ekstraklasy, ale obecnie sytuacja obu zespołów jest już inna.

Widzew już od jakiegoś czas jest pewny, iż postawiony cel udało się w 100% zrealizować. O Pogoni natomiast można powiedzieć, że w tegorocznych rozgrywkach przegrała wszystko co było możliwe do przegrania. Goście z Pomorza nie mają już nawet matematycznych szans na awans do grona najlepszych zespołów w naszym kraju, a w ostatnich dniach ulegli również Jagiellonii w finale Pucharu Polski. Tym samym Portowcy wszystkie pozostałe tej wiosny mecze rozgrywają o przysłowiową „pietruszkę”.

Pomimo doskonałych wyników Widzewa, stadion podczas meczu ze szczecińską Pogonią nie wypełnił się w 100%. Na spotkaniu zjawiło się około 6 tysięcy widzów, co jak na miasto wielkości Łodzi oraz postawę podopiecznych Pawła Janasa jest wynikiem przeciętnym.

Spotkanie na szczycie I ligi rozpoczęli goście ze Szczecina, jednak pierwszą groźną akcję, już w pierwszej minucie przeprowadzili gospodarze. W późniejszych minutach naciskali goście, głównie za sprawą Piotra Petasza, ale bez większego zagrożenia dla bramki Widzewa.

W siódmej minucie piłka po dośrodkowaniu wspomnianego Petasza i strzale głową Mysiaka trafiła do siatki Macieja Mielcarza, jednak sędzia dopatrzył się w tej sytuacji spalonego. Już w kolejnej akcji swoją okazję do odpowiedzi na ataki gości mieli Widzewiacy, ale na wysokości zadania kilkukrotnie stawał Radosław Janukiewicz.

Kolejną dobrą okazję mógł mieć Widzew. W 13 minucie po zagraniu do wychodzącego na pozycję „sam na sam” Robaka, sędzia dopatrzył się spalonego. Niemalże identyczna sytuacja powtórzyła się w 18 minucie, co coraz bardziej irytowało zgromadzoną widownię.
W upływem czasu gra uległa wyrównaniu, przeniosła się do środka boiska, gdzie oba zespoły walczyły o miejsce do wypracowania sobie okazji do ataku.

Gra z każdą minutą, częściowo przez postawę arbitra, który tracił panowanie nad tym co działo się na murawie, zaostrzała się, czego efektem była pierwsza żółta kartka już w 27 minucie dla Przemysława Pietruszki za brutalny faul na własnej połowie. Pomimo upływu czasu oraz tego iż piłkarze obu zespołów grają już jedynie o własne premie za kolejne wygrane spotkania, żaden z zawodników nie odkładał nogi, dzięki czemu kibice mogli pasjonować się kolejnymi atakami wyprowadzanymi raz z jednej, raz z drugiej strony boiska.
Najgroźniejszą bronią gości w trakcie pierwszej połowy były stałe fragmenty gry, którym brakowało jednak ostatecznego wykończenia. Gospodarze natomiast swoją grę opierali na kontratakach. Jeden z nich, który w 36 minucie strzałem zakończył Lisowski z największym trudem wybronił Janukiewicz.

Upragnionego gola po koronkowej akcji kibice ujrzeli wreszcie w 41 minucie meczu. W polu karnym „sam na sam” znalazł się Robak, do którego wyszedł Janukiewicz. Napastnik Widzewa zamiast uderzać na bramkę wysunął piłkę do wbiegającego w pole karne Grzelczaka, który umieścił ją w pustej bramce. Zdobyta bramka uskrzydliła gospodarzy, którzy w kolejnych akcjach zamknęli Pogoń w obrębie jej własnego pola karnego.

W trakcie trwania pierwszej połowy kibice czerwono-biało-czerwonych nie szczędzili sobie wyrażania tego, co myślą o swoim lokalnym rywalu oraz innych klubach w Polsce, do których nie pałają sympatią. Wiele z ich przyśpiewek zamiast wspierać piłkarzy było po prostu wulgarne, a nawet przesiąknięte antysemityzmem. Ciekawe co na temat takiego zachowania fanów z Piłsudskiego będzie mieć do powiedzenia jeden z łódzkich dziennikarzy, który nie tak dawno grzmiał na łamach prasy o kulturze na stadionie, na którym przebywają między innymi kobiety i dzieci.

Do drugiej odsłony meczu oba zespoły przystąpiły bez zmian personalnych. Od początku do ataków ruszyli gospodarze, z nadzieją na podwyższenie prowadzenia. Pierwsze minuty drugiej połowy nie były jednak już tak dynamiczne jak w pierwszej części spotkania. Nieco ożywienia na trybunach wprowadził w 52 minucie Ben Radhia Souhail, którego uderzenie przy słupku bramki z trudem wybronił bramkarz przyjezdnych. Chwilę później z linii pola karnego uderzał inny obcokrajowiec w zespole Widzewa – Durić Velibor – ale tym razem sędzia przerwał akcję odgwizdując pozycję spaloną.

W 61 minucie podopieczni Pawła Janasa potwierdzili swoją lepszą dyspozycję w spotkaniu. Po rzucie rożnym piłkę do siatki gości skierował Robak i tym samym na stadionie w Łodzi było już 2:0. Druga odsłona spotkania nie była już tak porywająca jak pierwsza. Wiele było w niej niedokładności w grze obu zespołów oraz przypadkowych fauli. Mimo to na około minutę przed końcem regulaminowego czasu gry, technicznym uderzeniem, Macieja Mielcarza pokonał Olgierd Moskalewicz, dzięki czemu Pogoń zdobyła gola kontaktowego.

Na ostatnie akcje gości w pole karne Widzewa pobiegł nawet bramkarz gości. Jeden z rzutów rożnych o mało nie przyniósł upragnionego efektu w postaci wyrównującej bramki, ale doskonale zachował się Mielcarz, piąstkując piłkę ponad poprzeczką bramki.

Na plus łódzkim fanom należy zapisać okazałą choreografię zaprezentowaną przed upływem godziny gry, składającą się z wielu flag na kijach w barwach klubowych, a następnie flagi sektorowej zakrywającej całą trybunę „pod zegarem”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24