Tak, mam świadomość, że chodzi o spotkanie 24. kolejki (właśnie mecz w Łodzi ją zainaguruje). Zdaję sobie sprawę, że po ostatnim gwizdku sędziego w piątkowy wieczór podopiecznym trenera Enkeleida Dobiego pozostanie jeszcze dziesięć spotkań do rozegrania.
Bądźmy jednak poważni. Nie chodzi przecież o to, aby bawić się w matematyczne wyliczenia i być zależnym od mniej lub bardziej realistycznych rezultatów starć z udziałem innych klubów.
Mowa o zachowaniu realnej szansy na zakwalifikowanie się do czołowej szóstki tabeli i pozostanie w niej już do końca sezonu. A, oby o tym myśleć, po prostu trzeba pokonać w piątek nieobliczalny zespół prowadzony od kilku lat przez Tomasza Tułacza
Rzecz jasna, to wcale nie będzie łatwe. Wprawdzie Puszcza to przede wszystkim drużyna własnego boiska, ale w Łodzi zagra bez żadnych obciążeń. Dotychczas udało jej się wygrać na wyjeździe trzykrotnie (z Chrobrym Głogów, GKS Jastrzębie i GKS Bełchatów).
Tymczasem widzewiacy są w trakcie leczenia sportowego „kaca” po równie zadziwiającej, co zawstydzającej porażce z Zagłębiem w Sosnowcu (0:3). Na czym sympatycy Widzewa mogą opierać nadzieję na sukces? Być może na tym że po prostu jest niewielka szansa na to, by można zagrać gorzej. To wcale nie wynik w Sosnowcu był najgorszy, ale dyspozycja gości, którzy popełnili mnóstwo juniorskich błędów.
Dobi nie będzie mógł skorzystać z usług kontuzjowanych Przemysława Kity, Petara Mikulicia, Karola Czubaka i Miłosza Mleczki. Inna sprawa, że ten ostatni i tak nie miałby żadnych szans na występ. Numerem jeden między słupkami pozostaje bowiem Jakub Wrąbel. Nieco czasu na dojście do formy potrzebuje również Krystian Nowak
Poprzednie spotkanie Widzew i Puszczy odbyło się w październiku ubiegłego roku. W Niepołomicach lepsi okazali się gospodarze, zwyciężając 1:0 (1:0). Była to czwarta porażka podopiecznych trenera Enkeleida Dobiego w tym sezonie.
Łodzianie jechali na to spotkanie, deklarując chęć zainkasowania kompletu punktów. Ale wyszło...jak wyszło.
Owszem czterokrotni mistrzowie Polski mieli swoje szanse. Dwukrotnie bliski szcześcia był Mateusz Michalski, z kolei w poprzeczkę trafił Marcin Robak.
Jednak to Puszcza objęła prowadzenie w 13 minucie i okazało się to „złotym” golem. Z wolnego centrował Jakub Serafin, a główkujący obrońca Erik Cikos pokonał niezbyt dobrze ustawionego Miłosza Mleczkę. To było dosyć kuriozalne trafienie, ale nie ma to większego znacznie. Bramka to bramka
Puszcza: Kobylak - Cikos, Czarny, Stępień, Mikołajczyk - Bartosz (61, Klec), Serafin, Żytek, Tomalski, Żurek (87, Skrzypczak) - Spławski (61, Radionow).
Widzew: Mleczko - Kosakiewicz, Grudniewski, Tanżyna, Becht (71, Ameyaw) - Michalski, Możdżeń, Mucha (89, Poczobut), Kun (71, Stępiński).
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?