Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieszczycki: To nie ja narobiłem długów w ŁKS

Paweł Hochstim / Dziennik Łódzki
Tomaszowie Wieszczycki i Kłos szukali piłkarzy do ŁKS
Tomaszowie Wieszczycki i Kłos szukali piłkarzy do ŁKS Krzysztof Szymczak/Polskapresse
- Na ekstraklasę mieliśmy najniższy budżet, a po fakcie okazało się, że nawet jednej trzeciej tego budżetu nie było. W klubie praktycznie nie było żadnych pieniędzy - tłumaczy Tomasz Wieszczycki, był doradcą zarządu ŁKS, oskarżany obecnie o wprowadzenie klub w kryzys.

Jak się Panu podoba opinia obecnych szefów ŁKS, że razem z Tomaszem Kłosem wpędził Pan łódzki klub w długi?
To ewidentne oszczerstwo. Długów mógł narobić ten, który te umowy podpisywał. Ja z Tomkiem Kłosem wyszukiwaliśmy piłkarzy i proponowaliśmy ich właścicielowi, ale nie wiedzieliśmy, ile ten właściciel ma w kieszeni pieniędzy. Tego nie byłem w stanie zweryfikować, tak samo nie wiem, ile pan ma pieniędzy. Może jakbym poszedł do Urzędu Skarbowego, to bym się dowiedział, ale też niekoniecznie. Problem polega na tym, że właściciela, który kupił ŁKS nie było na to stać. A na dodatek zatrudniał piłkarzy, na których też nie było go stać. Nie Wieszczycki i nie Kłos zatrudniali.

Rozumiem, że Pana rolą w ŁKS było tylko wskazywanie piłkarzy, którzy spełnią wymagania sportowe?
Dokładnie. Mogę przyjąć krytykę poziomu sportowego sprowadzonych piłkarzy. Że ten, czy ten byli za słabi. Albo tego, że za późno zmieniliśmy trenera, albo innego niepotrzebnie zatrudniliśmy. Ale Wieszczycki umów nie podpisywał i ich zarobki akceptował właściciel, który wiedział, czy go na to stać, czy nie. Okazuje się, że nie było go stać.

Ile pieniędzy ŁKS miał do wydania w Pana czasach?
W pierwszej lidze mieliśmy mieć ok. sześciu milionów i zrobiliśmy awans, zatrudniając kilkunastu nowych zawodników. Z tego co wiem, to Widzew, gdy awansował do ekstraklasy, wydawał piętnaście milionów złotych rocznie. W ekstraklasie mieliśmy podnieść budżet do dziewięciu milionów złotych. Ale powtarzam - to nie ja decydowałem o tym, ile kto zarabiał. Ja proponowałem piłkarzy, ja oceniałem, czy się nadają, czy nie. I tylko tyle.

Krótko mówiąc - wyglądało to tak, że właściciele informowali Pana i Tomasza Kłosa o kwocie, w jakiej musicie się zmieścić, a wy wskazywaliście konkretnych piłkarzy?
Tak to właśnie było. Na ekstraklasę mieliśmy najniższy budżet, a po fakcie okazało się, że nawet jednej trzeciej tego budżetu nie było. W klubie praktycznie nie było żadnych pieniędzy. Gdybym to ja decydował i podpisywał się pod umowami, to budżet wynosiłby pewnie 500 tysięcy złotych rocznie, bo tyle było zagwarantowane z miasta. Liczyłem na to, że właściciele są w stanie finansować klub, bo przecież do tego się zobowiązali. Było jednak inaczej.

W ostatnim czasie na jaw wyszła sprawa Piotra Klepczarka, w imieniu którego komornik domaga się od ŁKS 200 tysięcy złotych. To kwota szokująca, jak na dość przeciętne umiejętności tego piłkarza.
Klepczarek zarabiał w ŁKS około dziesięciu tysięcy złotych miesięcznie - w pierwszej lidze trochę mniej, w ekstraklasie trochę więcej. Z tego musiał opłacić sobie mieszkanie, więc wydaje mi się, że nie jest to jakaś wielka kwota. A skąd wzięło się 200 tysięcy długu? Skoro nie płaci się komuś przez rok, to się to zbiera. Dochodzą odsetki, koszty komornicze, a poza tym Klepczarek wchodził też oczywiście w podział premii za awans do ekstraklasy. To było ok. półtora miliona złotych brutto do podziału dla trzydziestu osób. Przypominam, że przez cały sezon zespół grał bez premii, a nagroda była tylko za awans.

Czyli rozrzutności nie było?
Każdy może sobie ocenić, czy była rozrzutność, czy nie. Moim zdaniem nie było. A problemy pojawiły się dlatego, że oficjalnie budżet wynosił dziewięć milionów, a pieniędzy nie było. Zakładałem, że skoro właściciel informował, że budżet wynosi dziewięć milionów, to tyle jest.

A ile zarabiał najlepiej opłacany piłkarz ŁKS?
Około trzydziestu tysięcy złotych. To był kontrakt gwiazdorski.

Jak na warunki polskiej ekstraklasy to nie jest to chyba dużo. Trudno dzisiaj znaleźć zespół, która nie miałaby przynajmniej jednego piłkarza zarabiającego pięćdziesiąt, czy siedemdziesiąt tysięcy miesięcznie.
Na papierze mieliśmy budżet wzorcowy. Pensje piłkarzy w ekstraklasie wynosiły ok. pięciu milionów rocznie, a w pierwszej lidze ok. trzech milionów. Aczkolwiek np. Marcin Mięciel w ekstraklasie zarabiał mniej, niż w pierwszej lidze. Sam się zdziwił, jak podpisywał kontrakt. Ale nie chcę mówić o poszczególnych piłkarzach, a o całym zespole. Budżet około dziewięciu milionów na ekstraklasę wydawał mi się rzeczywisty i realny. Ciężko jest zrobić klub w ekstraklasie z budżetem w wysokości dwóch, czy trzech milionów. Może jest to wykonalne, ale na pewno bardzo trudne. Do Ligi Mistrzów w końcu też czasem awansują drużyny z małymi budżetami. Ale i tak mieliśmy mieć najniższy budżet w ekstraklasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24