Wisła Kraków. Goncalo Feio: Carrillo i Ramirez mają inne modele przywództwa

Justyna Krupa
Goncalo Feio i Kiiko Ramirez podczas ubiegłorocznego treningu Wisły Kraków w Myślenicach
Goncalo Feio i Kiiko Ramirez podczas ubiegłorocznego treningu Wisły Kraków w Myślenicach Andrzej Banas / Polska Press
Goncalo Feio, członek sztabów Kiko Ramireza i Joana Carrillo, porównuje obu trenerów, wyjaśnia dlaczego odszedł z Wisły i podsumowuje swoją przygodę z krakowskim klubem. Nie uciekając od odpowiedzialności za sposób, w jaki piłkarze "Białej Gwiazdy" wykonywali stałe fragmenty gry...

- Nie odszedł Pan z Wisły wraz z trenerem Ramirezem, przez kilka tygodni współtworzył Pan sztab jego następcy - Carrillo. Ale pod koniec zgrupowania w Hiszpanii poinformowano, że opuszcza Pan klub. Dlaczego w takim momencie?
- Trzeba było najpierw przekonać się, jak funkcjonuje nowy sztab. Kto za co odpowiada, jak to podzieli nowy trener. Po obozie zarówno klub, jak i ja sam uznaliśmy, że sztab i tak jest dość rozbudowany. I tyle, nie ma żadnego drugiego dna, wielkiej historii wokół tego. Z trenerem Carrillo pożegnałem się w miłej atmosferze, życzyłem mu sukcesu z jego projektem. To samo powiedziałem piłkarzom i reszcie sztabu. Kibicuję im mocno.

- Już w momencie, gdy odchodził Ramirez miał się Pan prawo zastanawiać, co dalej z Pana przyszłością w Wiśle.
- To samo wcześniej przeżyłem w Legii. Gdy odchodzi pierwszy trener, to będąc członkiem sztabu - jeśli tylko nie jest się osobą związaną z klubem „od zawsze” - trzeba się zastanowić, co dalej. Przy czym, to nie Kiko sprowadził mnie do pierwszego zespołu Wisły, tylko Manuel Junco. Poprzez pracę udało mi się zyskać zaufanie trenera Ramireza, za to zawsze będę mu wdzięczny, ale nie przychodziłem wraz z nim i może dlatego wraz z nim nie odszedłem.

- Swego czasu w Legii, po odejściu Henninga Berga i przyjściu Stanisława Czerczesowa, nie był Pan w stanie porozumieć się z nowym szkoleniowcem.
- To była kompletnie inna historia i okoliczności, inne relacje. Nie porównywałbym tych dwóch sytuacji. Choć zarówno w Legii, jak i Wiśle podziękowałem każdemu pracownikowi klubu, podając rękę, żegnając się i życząc wszystkiego dobrego – dla mnie to jest ważne.

- Ramirez napisał o Panu: wielki profesjonalista o dużej przyszłości. Pan o nim mógłby powiedzieć to samo?
- Trudno mi oceniać trenera Ramireza, nie czuję się do tego uprawniony, bo byłem jego asystentem. Uważam jednak, że - choć łatwo o tym zapomnieć, bo „futbol nie ma pamięci” – to Kiko wyciągnął Wisłę z trudnej sytuacji. Oczywiście nie tylko on sam. Być może jednak był w tamtym konkretnym momencie potrzebny Wiśle. A być może teraz potrzebne były kolejne zmiany. Myślę jednak, że Ramirez dużo zrobił dla Wisły i można powiedzieć, że Wisła dużo zrobiła dla niego.

- Jak Pan ocenia swoją przygodę z pierwszym zespołem „Białej Gwiazdy”?
- W im większym klubie się pracuje, tym często bardziej wartościowe jest to doświadczenie. Szczególnie pod kątem presji, z nią dobrze żyję i jestem do niej przyzwyczajony. Pracowałem już w dwóch dużych polskich klubach – w Legii, a potem w Wiśle, oprócz tego w Benfice. Traktuję to jako potwierdzenie, że poprzez moją pracę mogę coś istotnego osiągnąć. Ten okres w krakowskim klubie to był ważny moment w mojej trenerskiej przygodzie. Dużo się nauczyłem i od Kiko, od Radka Sobolewskiego, od Mariusza Kondaka. A także od samych zawodników. Bardzo wartościowym doświadczeniem było też to, że przy Kiko mogłem być przy każdej rozmowie – z piłkarzami, z zarządem itd. I to zarówno, gdy było dobrze, jak i w momencie – nazwijmy to – kryzysowym. A przecież zazwyczaj są to rozmowy, na których jest obecny tylko pierwszy trener.

- Carrillo poradzi sobie w komunikacji z zespołem? Zna na tyle dobrze angielski?
- Myślę, że tak. W sztabie są inne osoby, które też mówią po angielsku. Jest Xavier Coll, który też może tłumaczyć z hiszpańskiego na angielski. Nie upatrywałbym tu problemu. Na odprawach są też materiały wideo itd. Nie wszystko jest uzależnione od języka.

- Co, Pana zdaniem, różni tych dwóch katalońskich trenerów – Ramireza i Carrillo?
- To trenerzy z podobnej szkoły, wszystkie zajęcia na treningach chcą robić z piłką. Inne są natomiast pomysł na grę i dynamika ćwiczeń, a także model przywództwa i komunikacji z zespołem. Na pewno widzę sens w tej sekwencji posunięć Wisły – w tym, że najpierw zatrudniono Kiko, a teraz Joana.

- Ramirez powierzył Panu przygotowywanie stałych fragmentów gry. Tymczasem Wisła tygodniami nie była w stanie strzelić po nich bramki. Odpowiedzialność za to spadła w powszechnym odbiorze na Pana.

- Nie mam problemu z tą odpowiedzialnością. Będąc w sztabie Legii też poniekąd odpowiadałem za stałe fragmenty gry i wtedy Legia była najlepiej wykorzystującą je drużyną w lidze. Natomiast to nie jest tak, że jak pierwszy trener rozdzieli między członków sztabu zadania, to całkowicie się od ich realizacji odłącza. Owszem, często to ja na treningach przekazywałem piłkarzom informacje dotyczące taktyki przy rzutach rożnych i wolnych. Ale jeżeli Kiko uważał, że trzeba coś dodać, to dodawał jakiś element. Miałem wpływ na pewne rzeczy, ale ostatnie słowo należało do pierwszego trenera. Trzeba pamiętać, że stałe fragmenty gry to nie tylko pomysł i jego rozrysowanie, wiele zależy od czasu, który się na nie poświęca na treningach, od tego, jak ważne one są dla danego szkoleniowca. Poza tym, byliśmy w zeszłym roku drużyną, która mało bramek traciła po stałych fragmentach gry. W ataku natomiast rzeczywiście brakowało goli, ale liczba sytuacji po rzutach rożnych i wolnych była dosyć wysoka. Choć wiem, że w piłce „prawie” się nie liczy.

- Ale nie zastanawiał się Pan: co robimy nie tak, skoro taki Górnik Zabrze strzela po stałych fragmentach gry bramkę za bramką, a my nic?
- Ależ ja wiem, czemu tak było. Bo w Górniku Rafał Kurzawa dwa razy w tygodniu przez 40 minut ćwiczył kierując piłki na dany punkt na boisku. Bo trener mu kazał tam uderzać.

- To dlaczego Maciej Sadlok czy Carlitos nie robili tak samo?
- To już nie jest pytanie do mnie. Ja cały czas się zastanawiałem, jak możemy bronić i atakować lepiej. Taka jest zresztą rola wszystkich członków sztabu.

- Ma Pan już jakieś plany, co będzie Pan robił dalej?
- Nie. Nie jestem z Krakowa, więc docelowo nie będziemy z rodziną tu mieszkać. Czeka nas przeprowadzka, ale gdzie, to jeszcze jest kwestia otwarta.

- Kiedyś Pana nazwisko pojawiało się w kontekście powrotu do Akademii Legii.
- Nigdy nie mów nigdy, ale myślę, że pan Dariusz Mioduski ma teraz inne sprawy na głowie. Na ten moment nie było takich rozmów.

- Na przełomie roku pojawił się też temat Pańskiego powrotu do Akademii Wisły.
- Rafał Wisłocki wspominał, że mógłbym pomóc Akademii, wiceprezes Damian Dukat również. Tym bardziej, że odszedł Maciej Musiał. Był temat, ale nie pojawiły się konkrety.

- Do kadry pierwszego zespołu Wisły ostatnio trafiło wielu młodych graczy, również z zagranicy i część z nich nie zdążyła pokazać pełni swojego potencjału. Który z tych młodych w Wiśle Pana zdaniem ma największe szanse, by niebawem błyszczeć w ekstraklasie?

- Dla mnie odpowiedź na to pytanie jest prosta, choć nie chcę temu chłopakowi zaszkodzić zbyt pochlebnymi komentarzami. Uważam, że Kamil Wojtkowski ma taki talent i predyspozycje. Nie mówię tego dlatego, że byłem mocno związany z jego przejściem do Wisły. Z czasem może być nie tylko podstawowym zawodnikiem Wisły, ale i graczem, który może przynieść temu klubowi spory dochód z transferu w przyszłości. Cóż, parę rzeczy zrobiłem dobrych dla Wisły, złych pewnie też. Ale akurat to, że się mocno przyczyniłem do tego, że Kamil trafił pod Wawel, moim zdaniem było dobre dla klubu i dla samego piłkarza.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Goncalo Feio: Carrillo i Ramirez mają inne modele przywództwa - Dziennik Polski

Wróć na gol24.pl Gol 24