Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Jerzy Brzęczek, czyli trener lider, który ma zapewnić utrzymanie „Białej Gwiazdy”

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Jerzy Brzęczek w reprezentacji Polski wykonał wszystkie zadania, jakie przed nim postawiono, ale i tak został zwolniony, bo miał nie gwarantować rozwoju drużyny...
Jerzy Brzęczek w reprezentacji Polski wykonał wszystkie zadania, jakie przed nim postawiono, ale i tak został zwolniony, bo miał nie gwarantować rozwoju drużyny... Andrzej Szkocki
Mecz Wisły Kraków z Górnikiem Łęczna będzie 67 spotkaniem ekstraklasy, w którym zespół poprowadzi Jerzy Brzęczek. Do tego trzeba jednak dorzucić ponad 200 spotkań w niższych ligach i 24 w najważniejszej drużynie kraju, czyli w reprezentacji Polski. To duże doświadczenie. Ma ono pomóc Brzęczkowi w realizacji celu, jaki został przed nim postawiony w Krakowie, czyli utrzymania „Białej Gwiazdy” w ekstraklasie.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Można zaryzykować tezę, że pierwsze starcie, jakie przyszło Brzęczkowi stoczyć w nowej dla siebie roli, wygrał. I to podwójnie. W czwartek do Myślenic przyjechała liczna grupa kibiców Wisły, którzy zjawili się w okolicach ośrodka treningowego „Białej Gwiazdy”, żeby wyrazić swoje niezadowolenie. Padły ostre słowa, przeplatane wulgaryzmami. Zawodnicy milczeli, przed szereg wyszedł ich trener, który spacyfikował nastroje na tyle, że kibice na koniec podkreślali już bardziej wsparcie dla drużyny niż pretensje za kiepskie ostatnie występy. Brzęczek w ten sposób na pewno zyskał w oczach swoich podopiecznych, bo pokazał im, że nawet w trudnych sytuacjach stanie za nimi, potrafi wziąć odpowiedzialność za zespół. Każdy kto ma choć małe pojęcie o prowadzeniu takiej grupy ludzi jak drużyna piłkarska, ten wie, że zawodnicy są wyczuleni na tego typu sytuacje.

Brzęczek kupił sobie swoją postawą też trochę zaufania u kibiców, którzy mogli naocznie przekonać, że to nie jest człowiek, który chowa się za plecami. Resztę będzie jednak nowy trener Wisły musiał pokazać już grą swojej drużyny i przede wszystkim wynikami.

Urodzony kapitan

Gdy rozmawialiśmy z kilkoma osobami, które miały styczność z Jerzym Brzęczkiem zawodnikiem, trenerem - wszystkie podkreślały jedno, że jest to urodzony lider. Zresztą świadczy o tym choćby fakt, że w wielu zespołach, w których grał, zakładał kapitańską opaskę.
- Z Jurkiem jest trochę jak z aktorami - uśmiecha się Grzegorz Mielcarski, partner z boiska, a prywatnie przyjaciel nowego trenera Wisły. - Są aktorzy, którzy zagrają w jednej, drugiej komedii i wszyscy kojarzą ich już właśnie z takich ról. Są aktorzy dramatyczni i najlepiej czują się w takich rolach. Jurek natomiast został obsadzony bardzo wcześnie jako kapitan, sprawdzał się w tej roli, więc w kolejnych zespołach również dostawał opaskę.

W tym nieco poważniejszym, ligowym futbolu pierwszy raz Brzęczek kapitanem został w Olimpii Poznań, do której trafił w wieku kilkunastu zaledwie lat z macierzystego Rakowa Częstochowa. W poznańskim klubie szatnia była pełna ligowych wyjadaczy. Wystarczy wymienić: Piotr Skrobowski, Andrzej Borówko, Jerzy Kaziów, Piotr Soczyński. To wszystko na przełomie lat 80. i 90. były w polskiej lidze znaczące postaci. A jednak to 18-letni Brzęczek decyzją ówczesnego trenera Olimpii Huberta Kostki został kapitanem drużyny z Golęcina.

- Nie było mu na pewno łatwo tak od razu odnaleźć się w szatni z tak doświadczonymi zawodnikami, a jeszcze zostać ich kapitanem to już w ogóle - opowiadał nam niedawno w wywiadzie Grzegorz Mielcarski. - Oni jednak też musieli w nim coś dostrzec, bo nikt kłód mu pod nogi nie rzucał. Może nie wszyscy od razu zaakceptowali w pełni taką sytuację, bo to jednak było niecodzienne, że 18-latek został kapitanem ligowej drużyny, ale z czasem Jurek wyrobił sobie naprawdę duży autorytet.

Z ich wspólną grą w Olimpii wiąże się pewna anegdota związana z rywalizacją z Wisłą Kraków. W maju 1992 roku oba zespoły spotkały się przy ul. Reymonta. Obie drużyny broniły się wówczas przed spadkiem. Mecz nie był wielkim widowiskiem, więcej było zwykłej ligowej kopaniny niż gry. Kibice zatem zamiast na pięknych akacjach, skoncentrowali się na… wyzywaniu Mielcarskiego, który podpadł im jakimś jednym czy drugim faulem. Ile razy dochodził on do piłki, rozlegały się gwizdy i buczenie, a później sypała się wiązanka pod adresem piłkarza Olimpii, że uszy puchły. Wisła w tym meczu strzeliła gola w drugiej połowie za sprawą Pawła Gościniaka i próbowała „dowieźć” cenne zwycięstwo do końcowego gwizdka. Tylko, że na trzy minuty przed nim Jerzy Brzęczek głową dobił strzał Sławomira Suchomskiego i wyrównał na 1:1. A Mielcarski uśmiechnięty od ucha do ucha podbiegł pod słynną „Dziesiątkę” i zaciśniętą pięścią pokazał swoim adwersarzom co o nich myśli… Któż mógł wówczas przypuszczać, że kiedyś on będzie dyrektorem sportowym w Wiśle, a autor bramki jej trenerem…?

Sukces na igrzyskach, ich brak w pierwszej kadrze

Nikt też nie wiedział, że obaj z Brzęczkiem już za kilka miesięcy osiągną życiowy sukces, zdobywając na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie srebrny medal. I oczywiście kapitanem tej ekipy był nie kto inny, a obecny trener „Białej Gwiazdy”, choć w drużynie Janusza Wójcika aż roiło się od mocnych osobowości. Brzęczek kapitanem był również w pierwszej reprezentacji, z którą jednak sukcesów wielkich nie odniósł. Zawsze czegoś brakowało, żeby awansować a to na mistrzostwa świata, a to na Euro. Choć w tej kadrze Jerzy Brzęczek był zdecydowanie jednym z liderów. Przyznaje to Maciej Żurawski, legenda Wisły Kraków, który zaczynał pukać do pierwszej reprezentacji akurat wtedy, gdy Jerzy Brzęczek powoli już szykował się do zakończenia gry w biało-czerwonych barwach.

- Jurek miał cechy przywódcze, ale nie był to typ kapitana, który robiłby wokół siebie zamieszanie, był bardzo głośny - wspomina końcówkę lat 90. „Żuraw”.

- Był bardzo zrównoważony, ale gdy coś powiedział, zespół go słuchał. Potrafił pewne uwagi przekazać dobitnie, ale bez niepotrzebnej przesady. Jurek był piłkarzem, który trzymał poziom na boisku. To nie był typ zawodnika, który rozegra fenomenalne spotkanie, a kolejne słabe. Raczej trzymał cały czas poziom dużej solidności.

Żurawski wspomina tamtą reprezentację: - To był zespół, któremu kilka razy naprawdę niewiele zabrakło, żeby przebić się do poważnego turnieju. To nie było tak, że eliminacje były przegrywane z kretesem. Czasami po prostu brakowało kropki nad „i”. A co do Jurka to pamiętam jego występ na Wembley i gola, jakiego strzelił Anglii. Oglądałem to spotkanie z trybun, bo choć dostałem powołanie, to ostatecznie nie zmieściłem się w kadrze meczowej razem z nieżyjącym już niestety Krzyśkiem Nowakiem i poszliśmy na trybuny.

Kariera reprezentacyjna Jerzego Brzęczka dobiegła końca w 1999 roku po kolejnych przegranych eliminacjach do dużej imprezy. Również dlatego, że uczyniono go jednym z winowajców braku awansu na Euro 2000. Poszło o mecz ze Szwecją w Chorzowie, gdy po jego stracie w środku pola rywale ruszyli z akcją i strzelili bramkę na 1:0, a takim ostatecznie wynikiem zakończyło się całe spotkanie. Po tym meczu Brzęczek zagrał w kadrze jeszcze tylko dwa razy.

Żurawski w rozmowie z nami kilka razy powtórzył słowo solidny. Ono pojawia się często, gdy rozmawiamy z ludźmi znającymi Jerzego Brzęczka. Solidny piłkarz, solidny człowiek - tak często o nim mówią. Zrobił też Brzęczek solidną właśnie karierę jako zawodnik. Nie grał w najlepszych ligach europejskich, ale przez lata utrzymywał się na dobrym poziomie w Austrii i Izraelu. Do Polski wrócił w 2007 roku, by zaliczyć jeszcze dwa sezony w Górniku Zabrze i Polonii Bytom. W tej drugiej rozpoczęła się już jego kariera trenerska - na początek w roli asystenta - w której szczebelek po szczebelku piął się coraz wyżej.

Zaczynał w swoim Rakowie Częstochowa

Pierwszą samodzielną pracę podjął w swoim Rakowie, który prowadził w 85 meczach i w którym kładł podwaliny pod odbudowę świetności tego klubu w późniejszych latach. W ekstraklasie z kolei debiutował w roli trenera w Lechii Gdańsk. I znów dał się tam poznać jako solidny szkoleniowiec. We wrześniu 2015 roku trafił do Katowic, w którym spotkał się m.in. z Rafałem Pietrzakiem, innym byłym zawodnikiem Wisły Kraków, obecnie Lechii Gdańsk. „Pietrzu” tak wspomina współpracę z Brzęczkiem: - Trener trafił do GKS-u w trudnym okresie. Odmienił naszą grę. Miał duży wpływ na zespół, odcisnął na nim swoje piętno. Nie udało się co prawda awansować do ekstraklasy, ale ja osobiście mogę o trenerze Brzęczku mówić tylko dobrze. Postawił na mnie i to w znacznym stopniu dzięki niemu moja kariera przyspieszyła, co zaowocowało transferem do Wisły Kraków. To jest trener z ogromną charyzmą. Stawia na jasny przekaz. Każdy w zespole wie, czego on oczekuje. Myślę, że dla Wisły to świetna informacja, że ją przejął. Dzisiaj ma przecież jeszcze więcej doświadczenia niż wtedy przed laty w Katowicach.

Pietrzak zawdzięcza Brzęczkowi jeszcze jedno. To on dał mu szansę debiutu w reprezentacji Polski.

- Będę za to trenerowi zawsze wdzięczny, bo dzięki niemu spełniłem swoje marzenia - mówi gracz Lechii. - Spotkaliśmy się w kadrze po kilku latach przerwy i to, co rzuciło mi się w oczy, że trener nabrał jeszcze większego doświadczenia. Musiał przecież pracować z najlepszymi polskimi piłkarzami, potrafić im przekazać to, czego oczekuje.

Zaskakująca nominacja, zaskakujące zwolnienie

I w ten sposób dochodzimy do ostatniego miejsca pracy Jerzego Brzęczka, czyli reprezentacji Polski. Trafił do niej po udanym okresie w Wiśle Płock. Ta nominacja prezesa PZPN Zbigniewa Bońka była dość zaskakująca. A jednak Brzęczek wynikami zaczął się bronić. Jeśli patrzeć od tej strony na jego kadencję, wykonał wszystkie zadania. Awansował na mistrzostwa Europy, utrzymał kadrę w Dywizji A Ligi Narodów i dał szansę debiutu kilku młodym zawodnikom, bo kolejnym z zadań, jakie zostały przed nim postawione, była przebudowa drużyny, odmłodzenie składu. I pewnie poprowadziłby zespół na Euro 2020, gdyby turniej nie został odwołany w pierwotnym terminie z powodu pandemii. A później atmosfera wokół jego osoby gęstniała i gęstniała, aż w styczniu 2021 roku Zbigniew Boniek zwolnił Brzęczka z pracy.

Powód? Oficjalnie mówiono o stylu gry kadry, który nie rokuje rozwoju. Sprawa wydaje się jednak bardziej złożona. Nie doceniono pragmatyzmu Jerzego Brzęczka, który wygrywał, co miał wygrać, remisował, co miał remisować i po prostu robił wynik. Można jednak powiedzieć, że w jakimś stopniu on sam ukręcił na siebie bicz. Zadziałał syndrom oblężonej twierdzy. Pytaliśmy osób dobrze zorientowanych, co w tej kadrze się działo i zwracały one praktycznie wszystkie uwagę na kilka tych samych spraw, które przesądziły o tym, że Brzęczek z kadry został zwolniony.

- Jurek niepotrzebnie tak zamknął się na media, a to jest reprezentacja, której trener zawsze będzie na świeczniku - mówi nam jedna z tych osób. - Nie jest tajemnicą, że za mocno uwierzył w Damiana Salwina i w to, co ten mu mówił. A Salwin, psycholog w tej kadrze, zaczął wychodzić ze swojej roli, co nie podobało się najważniejszym w drużynie piłkarzom. Oni mówili o tym Bońkowi, Boniek Jurkowi i tak sytuacja robiła się coraz bardziej gęsta, aż skończyło się tym, że Salwin musiał odejść. Ale to już był taki moment, że wokół Jurka atmosfera była naprawdę gęsta. Za mocno uwierzył, że obroni się samym wynikiem, że nie potrzebuje szukać poparcia mediów. Nie wyczuł, że Zbigniew Boniek akurat mocno wsłuchuje się w ich głos, w te wszystkie memy, które pojawiały się w przestrzeni publicznej. A jeszcze doszła sprawa terminu wydania tej nieszczęsnej autobiografii…

Nie było też dla nikogo tajemnicą, że Jerzy Brzęczek nie miał najlepszych relacji z liderami kadry, a przede wszystkim z Robertem Lewandowskim. Słynne milczenie kapitana przed kamerami telewizji, gdy nie stanął w obronie selekcjonera przeszło do historii. - Boniek wiele razy powtarzał Jurkowi, żeby spróbował lepiej poukładać sobie relacje z „Lewym”, ale on uważał, że nie potrzebuje tego, że musi traktować kapitana tak jak pozostałych zawodników. I przegrał na tym - mówi nasz rozmówca.

Zdania na temat okoliczności zwolnienia Jerzego Brzęczka są podzielone w piłkarskiej społeczności. Np. Grzegorz Mielcarski nie gryzie się w język, mówi na ten temat wprost:

- Robert Lewandowski jako kapitan Jurkowi nie pomógł w tym, żeby on dalej był trenerem. Przypuszczam, że Robertowi było to obojętne czy Brzęczek dalej będzie selekcjonerem czy nie. I tak jednak na końcu decyzję podejmował prezes Boniek. I jeśli ktoś daje drugiej osobie słowo, umawia się na coś, a później nie wywiązuje się z obietnicy, to jest to bardzo przykre. Z kadrą sytuacja potoczyła się później tak jak potoczyła... Wiadomo, co zrobił Paulo Sousa. Myślę zatem, że jeszcze bardzo długo Zbigniewowi Bońkowi będzie stała w gardle ość, którą sam sobie tam wsadził…

Uciąć złośliwości można tylko dobrym wynikiem

Od momentu zwolnienia, czyli dokładnie od 18 stycznia 2021 roku Jerzy Brzęczek nie podejmował nigdzie pracy. Oferty jednak miał. W ostatnim czasie choćby z Jagiellonii Białystok czy reprezentacji Kosowa. Rozmowy nie kończyły się jednak zatrudnieniem. W Wiśle doszedł do porozumienia błyskawicznie, ale tutaj było łatwiej, bo w kontakcie ze swoimi siostrzeńcami Jakubem i Dawidem pozostawał przecież cały czas. I gdy oni go poprosili, ruszył na ratunek. Ani Błaszczykowscy, ani Brzęczek nie lubią gdy rodzinne sprawy wyciąga się im przy okazji zatrudnienia w Wiśle. Widać to było już na prezentacji nowego trenera „Białej Gwiazdy”, gdy wyraźnie irytowały go pytania o to. I to nawet jeśli były zadawane bez cienia złośliwości. Jeśli spojrzeć na całą sprawę na chłodno, to Wisła zatrudniła przede wszystkim jednego z najlepszych obecnie trenerów w kraju. Żeby jednak złośliwości raz na zawsze uciąć, Jerzy Brzęczek musi na trenerskiej ławce przy ul. Reymonta odnieść sukces i pokazać, że w Wiśle nie tylko zarządzanie długiem czy PR-em wychodzi dobrze, ale również strona sportowa wreszcie idzie w dobrym kierunku. A z tym od dłuższego czasu jest największy problem. A zatem... Na początek wystarczy spokojne utrzymanie...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Jerzy Brzęczek, czyli trener lider, który ma zapewnić utrzymanie „Białej Gwiazdy” - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24