Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Wierzę, że na końcu wszyscy odetchniemy z ulgą

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
- Nie będę krył, że takie mecze o utrzymanie nie są łatwe dla nikogo. Nie ma znaczenia, czy ma się na koncie pięć meczów w ekstraklasie, dwieście czy trzysta. Jeśli ktoś ma świadomość, o co toczy się gra, jeśli zależy mu bardzo na klubie, to mocno się to przeżywa - mówi piłkarz Wisły Kraków Maciej Sadlok.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Chciałbym zacząć od smutnej sprawy, jaką jest śmierć Stanisława Sękiewicza, Wiślackiego Smoka. Pan długo gra w Wiśle, więc pewnie znaliście się dobrze.
- Oczywiście. Dla mnie Staszek był cały czas odkąd tutaj jestem. O jego śmierci dowiedzieliśmy się we Wrocławiu. To bardzo smutna wiadomość. Staszek był bardzo mocno związany z klubem przez tyle lat... To duży cios dla całej wiślackiej społeczności. Trudno będzie nawet wyobrazić sobie sytuację, gdy będziemy wybiegać na boisko przed najbliższym meczem na Reymonta i nie będziemy mogli „zbić piątki” ze Staszkiem przebranym za Wiślackiego Smoka. Będziemy grać w najbliższym czasie również dla niego.

- We Wrocławiu zaczęliście dobrze mecz ze Śląskiem, bo od strzelonej bramki. Później mieliście kolejne okazje na gole, ale jak to zwykle w tym sezonie, nie potrafiliście skończyć i to rywal strzelił gola wyrównującego. Tak można opisać ten mecz?
- Zgadza się, choć trzeba opierać się moim zdaniem przede wszystkim na pozytywach z tego meczu. A było nim na pewno to, że przez pierwsze pół godziny potrafiliśmy mieć pod kontrolą. I to nie było „klepanie” z tyłu od obrońcy do obrońcy, tylko ofensywne akcje, które miały sens. Niestety, w futbolu jest bardzo cienka granica, która powoduje, że można za mocno uwierzyć w siebie. Pojawiły się w naszej grze niepotrzebne straty, które tylko napędzały Śląsk. Po jednej z nich straciliśmy bramkę.

- Trener Jerzy Brzęczek użył mocnego słowa na pomeczowej konferencji prasowej. Powiedział, że zaczęliście być zbyt aroganccy w grze i że mówił swoim asystentom, że to się za moment może źle skończyć.
- Trudno się nie zgodzić, a w futbolu za arogancję się płaci. Powiem szczerze, że w czasie gry też mi to przeszło przez głowę, że momentami za mocno się poczuliśmy w tym spotkaniu, że jest za dużo właśnie takiego luzu, gdy powinno być nieco więcej odpowiedzialności w grze z piłką. Uważam, że to spotkanie tak się układało, że powinniśmy na spokojnie utrzymać prowadzenie do przerwy. To był priorytet w końcówce pierwszej połowy, a jednak daliśmy sobie strzelić gola i mecz zaczął się praktycznie od nowa.

- Pewnie macie mieszane uczucia po tym remisie, bo jednak trzeba pamiętać, że Śląsk jeszcze przed przerwą mógł nawet prowadzić, bo miał na to dwie wyśmienite okazje. Krzysztof Mączyński trafił w słupek, a Victor Garcia nie zdołał pokonać Pawła Kieszka, bo ten świetnie obronił. Zrobiło się gorąco.
- Z przebiegu całego meczu, już na chłodno, trzeba powiedzieć, że remis jest sprawiedliwy. My mieliśmy swoje minuty, gdy przeważaliśmy, ale miał je również Śląsk. Szczególnie po tej bramce na 1:1. W drugiej połowie mecz nie był już tak widowiskowy, ale pamiętajmy, że po przerwie gospodarze mieli w końcówce swoje okazje i mogło się to skończyć nawet naszą porażką. Oczywiście chcieliśmy wygrać, bo wiadomo, jaka jest nasza sytuacja w tabeli, ale nie zapominajmy, że czasami nawet jeden punkt może się bardzo przydać.

- To skoro powiedział pan o jednym punkcie, to oglądają ten mecz w drugiej połowie trudno było nie dojść do wniosku, że remis urządza obie strony. Wyglądało to tak, że wrocławianie i wy bardziej pilnowaliście, żeby gola nie stracić niż rzucić wszystko na jedną szalę i iść po wygraną.
- Jesteśmy w takiej sytuacji, że nie gra się łatwo. Kiedyś już grałem do ostatniej kolejki o utrzymanie i powiem, że to jest bardzo stresująca sytuacja, czasami nogi są po prostu „powiązane”. Człowiek ma cały czas z tyłu głowy, żeby nie popełnić jakiegoś niepotrzebnego błędu, żeby nie dać rywalowi okazji na gola. Trzeba wiedzieć, kiedy konstruować płynne akcje, a kiedy wybijać po prostu piłkę jak najdalej od bramki.

- Ten remis minimalnie poprawił waszą sytuację w tabeli. Odrobiliście punkt straty m.in. do Zagłębia Lubin, a jeśli popatrzeć w terminarz, to on wydaje się dla was łatwiejszy niż dla rywali, z którymi bijecie się o pozostanie w lidze. Na dzisiaj sytuacja Wisły jest zła, ale chyba już nie dramatyczna. Choć oczywiście warunkiem podstawowym jest to, że musicie wygrywać.
- Krok po kroku idziemy do przodu, choć wszyscy wolelibyśmy stawiać znacznie dłuższe kroki, a najlepiej mieć już pewne utrzymanie i poczuć w związku z tym ulgę. Tak jeszcze nie jest i podejrzewam, że może to jeszcze potrwać nawet do końca sezonu. Moim zdaniem są jednak przesłanki, które można potraktować jako optymistyczne. W moim odczuciu musimy przede wszystkim skoncentrować się na sobie, na swoich meczach. Nie ma co patrzeć na to, co robią inni, bo jeśli my nie będziemy punktować regularnie, to potknięcia rywali nic nam nie dadzą.

- Czeka was teraz mecz z Wisłą Płock. Jesienią z nią przegraliście 0:2, ale to był bardzo dziwny mecz, bo przez blisko 40 minut mieliście przewagę, kolejne sytuacje, a później wystarczył jeden błąd, żebyście stracili gola i tak naprawdę wszystko już się w tym spotkaniu wtedy posypało.
- Dlatego teraz trzeba sobie w najbliższych dniach przypomnieć m.in. tamten mecz z jesieni. Jestem spokojny o to, że sztab przygotuje nam odpowiednią analizę również spotkania ze Śląskiem. Trzeba eliminować błędy, choć pewnie nigdy nie da się zrobić tego w stu procentach. Gdyby tak się działo, to wszystkie mecze kończyłyby się remisami 0:0. Można się jednak tak przygotować, żeby pokazać swoją lepszą twarz.

- Pan zagrał ostatnio dwa mecze. Pewnie nie było to łatwe wrócić od gry w podstawowym składzie po dłuższej przerwie i w dodatku w sytuacji, gdy drużyna walczy o utrzymanie.
- Nie będę krył, że takie mecze o utrzymanie nie są łatwe dla nikogo. Nie ma znaczenia, czy ma się na koncie pięć meczów w ekstraklasie, dwieście czy trzysta. Jeśli ktoś ma świadomość, o co toczy się gra, jeśli zależy mu bardzo na klubie, to mocno się to przeżywa. Ja cieszę się, że mogę pomagać drużynie. W meczu ze Śląskiem czułem się nieco pewniej na boisku niż w spotkaniu z Górnikiem. Wierzę, że jestem jeszcze w stanie pomóc drużynie i że na końcu sezonu wszyscy będziemy mogli odetchnąć z ulgą gdy Wisła pozostanie w ekstraklasie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Wierzę, że na końcu wszyscy odetchniemy z ulgą - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24