Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Maciej Stolarczyk: Nie chcę, żeby moje kompetencje w klubie były większe

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
– Będę przekonywał Arka Głowackiego, żeby został w klubie, a nawet już to zacząłem robić. Chciałbym, żebyśmy kontynuowali razem to, co zaczęliśmy. Za nami jest okres, w którym ludzie, z którymi współpracuję, pokazali coś ponad codzienną pracę. Czasami sytuacje były bardzo trudne, ale potrafili się w nich odnaleźć – mówi trener Wisły Kraków Maciej Stolarczyk.

– Przed wami mecze, które zadecydują o tym, czy Wisła zagra w grupie mistrzowskiej czy spadkowej. Lubi Pan takie momenty, gdy adrenalina idzie w górę, a gra toczy się już o być, albo nie być?
– Nie rozpatruję tego jeszcze w kategoriach celu, jaki mamy do zrealizowania po 37 kolejkach. Na ten moment moim celem jest wyłącznie najbliższy mecz z Piastem Gliwice. Tak podchodzę zresztą od początku sezonu do każdego, kolejnego spotkania. Oczywiście, gdy mieliśmy teraz serię meczów co trzy dni, musiałem do tego przygotować się „blokowo”, bo jeden cel zazębiał się z drugim. Generalnie jednak interesuje mnie to, co jest przed nami w najbliższym czasie. W tym momencie to jest właśnie Piast Gliwice.

– Tylko, że wcześniej mieliście jeszcze margines błędu, można było odrobić straty. Teraz zostały dwie kolejki, w których już wszystko się rozstrzygnie.
– Ale to nie zmienia mojego podejścia. Przygotowuję się do tego meczu tak samo, jak do każdego innego na wcześniejszym etapie rozgrywek.

– Tak dobra gra Piasta Gliwice w tym sezonie i miejsce, które ten zespół zajmuje, to jest dla Pana duże zaskoczenie?
– Przed sezonem na pewno nikt nie wskazywał Piasta jako kandydata do podium. Może ten fakt sprawił, że fachowość Waldemara Fornalika ujawniła się, bo pracował spokojnie. Nie ma wątpliwości, że sprowadził odpowiednich zawodników do swojej koncepcji i wniósł ten zespół na wyższy poziom. Ja osobiście jestem pod wrażeniem pracy tego trenera. Piast gra dobrą, ofensywną piłkę, jest świetnie poukładany na boisku. Czeka nas na pewno bardzo trudne zadanie, ale wierzę, że przy wsparciu naszych fantastycznych kibiców, którzy znów wypełnią trybuny w dużej licznie, poradzimy sobie i punkty zostaną w Krakowie.

– Pan takiego spokoju, jak Waldemar Fornalik, w tym sezonie nie ma. W zimie, po odejściu siedmiu zawodników, udało się wam jakoś pozbierać zespół, ale nadszedł moment, kiedy zaczynają się problemy. Marcin Wasilewski musi iść na zabieg kolana, z Piastem nie zagra też Łukasz Burliga za kartki. Kołdra nie okaże się za krótka?
– Czas pokaże. Na razie nie mamy prócz Marcina – który mam nadzieję, że szybko wróci na boisko – i Łukasza jeszcze Michała Buchalika i Jakuba Bartosza. To są na pewno trudne momenty, które trzeba brać pod uwagę w czasie budowy zespołu. Nas najzwyczajniej w świecie nie było stać w zimie na to, żeby rozbudować kadrę w taki sposób, żeby mieć pełen komfort. Są jednak w tej szatni ludzie, którzy wiedzą, że będę na nich liczył wcześniej czy później. Teraz właśnie nadchodzi taki moment. Bo w szatni piłkarskiej nie jest się tylko po to, żeby w niej być. Trzeba być gotowym w każdej chwili, żeby wyjść na boisko i pokazać swoją wartość.

– Był Pan bardzo zły na Łukasza Burligę, który dostał w Sosnowcu żółtą kartkę nie za walkę, ale za dyskusję z sędzią i to już po końcowym gwizdku?
– Ta sytuacja pokazuje, jak zawodnicy są zaangażowani, jak są zdeterminowani, żeby walczyć za ten klub. Jak bardzo chcą wygrywać, poświęcać się w każdej chwili. Oczywiście, że nie byłem zadowolony z tej kartki, bo żaden trener po czymś takim nie byłby zadowolony. Łukasz to jednak ambitny chłopak, jest nieustępliwy i w tej sytuacji wyszła z niego po prostu zwykła sportowa złość. Trzeba czasami to po prostu zrozumieć.

– Powiedział Pan na konferencji prasowej przed meczem z Piastem, że o porażce w Sosnowcu zadecydowała sfera mentalna, że zawodnicy nie zdołali przestawić się w odpowiedni sposób z meczu z Legią przy ponad 30 tysiącach widzów na spotkanie z Zagłębiem na mniej nowoczesnym obiekcie i przy mniejszej publiczności. Tylko to było problemem, czy również fatalna gra obronna? I jak to możliwie, że kilka dni wcześniej tworzycie w defensywie monolit, a później gracie tak niefrasobliwie, że ostatni zespół w tabeli strzela wam cztery bramki?
– Poziom meczu z Legią to jest coś, do czego musimy dążyć w każdym spotkaniu. Dlatego tak ważne było przygotowanie mentalne do meczu w Sosnowcu. A to jest już moja rola, żeby zespół był gotowy na wszystko, na każde warunki, w jakich w tej lidze przychodzi grać. Zawodnicy powinni sobie zdawać sprawę, że choć grali z ostatnią drużyną w tabeli, to czekał ich bardzo ciężki mecz ze zdeterminowanym przeciwnikiem. Tak też się stało w środę w Sosnowcu, a jeśli coś nie wyszło, to tylko ja jestem za to odpowiedzialny.

– Porażka w Sosnowcu w najmniejszym stopniu nie zachwiała zaufania władz Wisły do Pana. Wpis na Twitterze przewodniczącego rady nadzorczej Tomasza Jażdzyńskiego, w którym z jednej strony poinformował o spotkaniu z Panem władz Wisły, a z drugiej wyraził pełne poparcie dla Pana pracy, jasno o tym mówi. Dla Pana to dobrze, że taka informacja idzie też do szatni, że w Wiśle jest spokój?
– Dla mnie, dla mojego sztabu jest to bardzo miła wiadomość, bo pokazuje, że realizujemy plan, jaki został założony przed sezonem. To jest miłe, ale nie ma wpływu na moje relacje z zespołem. Z tym nie miałem nigdy problemów, bo mamy na tyle zdrowe relacje, że piłkarze wiedzą doskonale, kiedy jestem z czegoś zadowolony, a kiedy coś mnie razi. Te słowa władz klubu mnie cieszą, ale skupiam się na codziennej pracy.

– Zdradził Pan, że w razie awansu do pierwszej ósemki pański kontrakt z Wisłą zostanie automatycznie przedłużony oraz że nawet jeśli tego awansu nie będzie, zarząd dalej widzi Pana na stanowisku trenera. Chciałem jednak zapytać, ile jest prawdy w tym, że pańskie kompetencje zostaną poszerzone i ma Pan mieć większy wpływ na politykę transferową klubu?
– Tak daleko jeszcze nie poszliśmy, jeśli chodzi o naszą dyskusję. Rozmowa toczyła się bardziej w kierunku tego, że po prostu chcemy dalej współpracować. Ja zresztą też nie chciałbym, żeby te moje kompetencje były większe niż to ma miejsce obecnie.

– Czyli nie chce być Pan trenerem w stylu angielskim, który decyduje w klubie o wszystkich kwestiach sportowych?
– Trener, menedżer w Anglii ma wiele instrumentów w swoich rękach, które pozwalają mu pracować w taki sposób, że może kontrolować wszystko, co dzieje się w klubie. Ma przede wszystkim ogromny sztab ludzi do pomocy. To póki co, bardzo nas różni od futbolu angielskiego. Ja chciałbym dalej współpracować z Arkiem Głowackim, jako dyrektorem sportowym, bo on świetnie wywiązuje się ze swojej roli. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie sytuacji, że Arka w klubie nie będzie.

– Ale Arkadiusz Głowacki złożył wypowiedzenie, którego okres kończy się po sezonie. Będzie Pan przekonywał „Głowę”, żeby zmienił zdanie?
– Tak, będę go przekonywał, żeby został, a nawet już to zacząłem robić. Chciałbym, żebyśmy kontynuowali razem to, co zaczęliśmy. Za nami jest okres, w którym ludzie, z którymi współpracuję, pokazali coś ponad codzienną pracę. Czasami sytuacje były bardzo trudne, ale potrafili się w nich odnaleźć. A co do Arka, to poczekajmy jeszcze, co się wydarzy po zakończeniu sezonu. Klub będzie budowany na nowo, tak jak to ma miejsce od początku roku. Wiem, że funkcja Arka jest bardzo odpowiedzialna. Sam przecież pełniłem taką rolę jeszcze niedawno w Pogoni Szczecin. Powtórzę jednak jeszcze raz – nie wyobrażam sobie, żeby Arek odszedł z Wisły.

– Chciałbym zapytać o personalia. Dlaczego w Sosnowcu na ławce siedział Kamil Broda, a nie Tobiasz Weinzettel?
– Uznałem, że Tobiasz potrzebuje jeszcze trochę treningów. Z kolei Kamil bardzo dobrze prezentuje się w Centralnej Lidze Juniorów i chciałem go wyróżnić za jego dobrą pracę. Stąd taka decyzja, ale na mecz z Piastem w kadrze będzie już Tobiasz, a Kamil pojedzie na mecz juniorów z Legią do Warszawy. Chcę zresztą podkreślić, że my bardzo dokładnie analizujemy mecze juniorów. Robię to osobiście i tylko zawodnicy, którzy się tam wyróżniają, mają szansę na dłużej wskoczyć do pierwszego zespołu.

– A Kamil Wojtkowski dlaczego znalazł się poza kadrą meczową w Sosnowcu?
– Miał uraz stopy. To jednak nic poważnego. Na sobotę jest do dyspozycji.

– Niedawno pozyskaliście dwóch innych młodych piłkarzy – Emmanuela Kumaha i Artura Balickiego. Czego im jeszcze brakuje, żeby znaleźli się choćby w meczowej kadrze?
– Emmenuel poznaje dopiero organizację naszej gry. Cały czas pracujemy nad tym, żeby piłkarsko zaadaptował się do naszych warunków. Dlatego pojedzie m.in. na mecz juniorów do Warszawy, zagram tam z Legią całe spotkanie. Podobnie jest z Balickim. To jest zawodnik, który posiada duże umiejętności, jeśli chodzi o wykańczanie akcji, ale potrzebuje jeszcze poprawić przygotowanie fizyczne, żeby mógł rywalizować w ekstraklasie.

– Fakt, że Balicki już trochę seniorskiej, ligowej piłki w Polsce „powąchał” sprawia, że jest dzisiaj krok przed Kumahem?
– Emmanuela traktuję, jako zawodnika, który z czasem może wzmocnić naszą siłę ofensywną zarówno w środku pola, jak i na skrzydle. Artur to typowa „dziewiątka”. On ma takie walory, które predestynują go do gry na tej pozycji. Potrafi się znaleźć w polu karnym, potrafi wykończyć akcję. Musimy z nim tylko popracować nad sposobem poruszania się po boisku, również nad wspomnianym przygotowaniem fizycznym.

– Wróćmy na koniec do ostatnich meczów sezonu zasadniczego z Piastem, następnie Zagłębiem Lubin. Pan w ogóle dopuszcza do siebie myśl, że nie awansujecie do grupy mistrzowskiej po tym wszystkim, co udało się wam dokonać już w tym sezonie?
– To jest piłka nożna, w której wszystko może się wydarzyć. Pokazują to zresztą ostatnie dni w naszym wykonaniu. Wygrywamy efektownie z Legią, by trzy dni później przegrać z Zagłębiem Sosnowiec. Ten zespół na pewno stać, żebyśmy schodzili z boiska po każdym meczu z podniesioną głową. Wiem też, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby zakończyć rozgrywki w pierwszej ósemce, ale czy nam się to uda? Zobaczymy. Czas pokaże.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Oglądaj mecze Ekstraklasy na żywo online w Player.pl >>>

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Maciej Stolarczyk: Nie chcę, żeby moje kompetencje w klubie były większe - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24