Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Michał Mak: W szatni spotkam legendy. Dla mnie to wielka nobilitacja

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Karolina Misztal
- Za każdym razem, gdy w barwach innych klubów przyjeżdżałem na Wisłę i słyszałem hymn „Białej Gwiazdy”, to miałem ciarki na plecach. To piękny hymn i dla mnie to będzie wielkie przeżycie założyć koszulkę z białą gwiazdą i zagrać dla Wisły na jej stadionie - mówi Michał Mak, który wrócił do Wisły Kraków po jedenastu latach przerwy.

- Można powiedzieć, że podpisując kontrakt z Wisłą Kraków spełnił pan swoje marzenia?
- Tak, zdecydowanie. Gdy byłem małym chłopcem to było moje marzenie, żeby zostać piłkarzem Wisły. Pamiętam, że jako dziecko dojeżdżaliśmy z Mateuszem na treningi do Krakowa z Suchej Beskidzkiej i zawsze naszym marzeniem było, żeby kiedyś zagrać w pierwszej drużynie. W moim przypadku to marzenie teraz się spełnia, więc jestem bardzo zadowolony, że podpisałem kontrakt z Wisłą.

- Pewnie, gdy podpisał pan umowę z Wisłą, przypomniały się te lata spędzone w drużynach młodzieżowych „Białej Gwiazdy”. Może pan przypomnieć, kto pana wtedy prowadził?
- Do szkółki Wisły ściągał nas jeszcze trener Stanisław Chemicz. Prowadził nas też trener Cezary Bejm. Najdłużej naszym trenerem był Dariusz Marzec. Pracowałem również z Kazimierzem Kmiecikiem.

- Trener Marzec zdradził nam, że gdy już było blisko podpisania kontraktu z Wisłą, wysłał pan do niego SMS-a o treści: „Trenerze wracam do domu”…
- Tak, trener już dzień przed podpisaniem kontraktu wysłał mi moje zdjęcie jeszcze z czasów, gdy grałem w juniorach. Wiedział, że szykuje się mój powrót. Ja zresztą przez te wszystkie lata byłem z trenerem Marcem w kontakcie. Zawsze po lepszym meczu dostawałem od niego gratulacje, wysyłał mi ciepłe słowa. Bardzo to doceniam.

- Gdy okazało się, że Lechia Gdańsk nie przedłuży z panem kontraktu, od razu pomyślał pan, że może wrócić do Wisły, czy też były inne oferty?
- Już wcześniej dostawałem sygnały, że Wisła będzie zainteresowana moją osobą. Rozmawiałem na ten temat z dyrektorem Głowackim, również trenerem Stolarczykiem, który do mnie dzwonił i zabiegał o ten transfer. Po rozmowie z trenerem Stokowcem, gdy już wiedziałem na sto procent, że nie będę dalej grał w Lechii, powiedziałem mojemu menedżerowi, że Wisła ma dla mnie priorytet. Jakieś inne zapytania były, ale pomyślałem sobie, że jak nie teraz, to kiedy? Nadszedł czas, żeby wreszcie wrócić do domu.

Aż 13 piłkarzom z podstawowego składu Wisły Kraków kontrakty wygasają 30 czerwca tego roku. To oznacza, że de facto po ostatnim meczu sezonu w ekstraklasie (18 maja), stają się wolnymi zawodnikami. Są tacy, którzy mają wpisaną opcję przedłużenia umowy, inni są tylko wypożyczeni i muszą wrócić do macierzystego klubu. W stosunku do kilku piłkarzy decyzje już zostały podjęte!

Oto piłkarze Wisły Kraków, którzy mogą odejść z Reymonta lad...

- Wychował się pan na wielkiej Wiśle, która seryjnie zdobywała mistrzostwo Polski. Teraz sytuacja jest inna, ale w szatni spotka pan piłkarzy, trenerów, którzy kiedyś decydowali o blasku „Białej Gwiazdy”. Jak odbiera pan dzisiejszą Wisłę?
- Przede wszystkim właśnie przez pryzmat legend, których wciąż w Wiśle nie brakuje. Wystarczy popatrzeć na cały sztab, złożony z wielkich osobowości dla tego klubu. To nie tylko trener Stolarczyk, ale są przecież również trenerzy Kmiecik, Sobolewski, Jop. Są również piłkarze, tacy jak Błaszczykowski, Wasilewski, Boguski, może grać będzie dalej Paweł Brożek. Można długo wymieniać. Dla mnie to będzie wielka nobilitacja dzielić z takimi osobami szatnię, będzie to też duże przeżycie. Przecież ja kiedyś podawałem piłki trenerowi Stolarczykowi, Pawłowi Brożkowi. Dla mnie to duża sprawa, że teraz będę częścią tej drużyny.

- Ciekawe jest również to, że do Wisły przychodzi pan w miejsce Sławomira Peszki, innego gracza Lechii Gdańsk, który odbudował się w Krakowie. Jeśli popatrzeć na jego przypadek, ale też wielu innych zawodników w minionym sezonie, to przy trenerze Macieju Stolarczyku spore ich grono zrobiło duży postęp. Pewnie na to też pan liczy.
- Dla mnie to było bardzo ważne, że trener Stolarczyk mocno o mnie zabiegał. Rzeczywiście jest tak, że wierzę mocno, że przy tym trenerze dojdę do bardzo wysokiej formy i będę mógł swoją grą pomóc drużynie.

- Śledził pan to, co działo się w internecie po tym, jak podpisał pan kontrakt z Wisłą? Jej kibice przyjęli ten transfer bardzo ciepło.
- Docierały do mnie te głosy. Tym bardziej, że mam dużo przyjaciół, znajomych, którzy kibicują Wiśle, jeżdżą na jej mecze. Dostałem od nich wiele ciepłych SMS-ów, w których pisali do mnie, że czekają na mój powrót. Nie chciałem uprzedzać faktów, ale cieszę się, że mogłem kibicom Wisły sprawić radość swoim powrotem. Mam jednak też świadomość, że mają duże oczekiwania, związane z moją osobą. Teraz muszę zrobić zatem wszystko, co w mojej mocy, żeby spełnić te nadzieje.

- Wizualizuje pan sobie w głowie ten pierwszy mecz w Wiśle przy ul. Reymonta?
- Nie da się ukryć, że myślę o tym. Za każdym razem, gdy w barwach innych klubów przyjeżdżałem na Wisłę i słyszałem hymn „Białej Gwiazdy”, to miałem ciarki na plecach. To piękny hymn i dla mnie to będzie wielkie przeżycie założyć koszulkę z białą gwiazdą i zagrać dla Wisły na jej stadionie. Najpierw jednak trzeba się bardzo dobrze przygotować do sezonu. Teraz odpoczywam, a za kilka tygodni trzeba będzie się wziąć do ciężkiej pracy.

- Żeby ta historia w pełni zatoczyła koło, to jeszcze pański brat Mateusz musi przyjść do Wisły. Myśli pan, że w bliższej czy dalszej perspektywie jest to możliwe?
- Trudno powiedzieć, bo tymi sprawami zajmuje się menedżer. Ja osobiście bardzo bym chciał, żeby tak się stało. Tak, jak moim marzeniem był powrót do Wisły, tak kolejnym jest, żeby zagrać w niej razem z Mateuszem. Na razie bratu kończy się kontrakt z Piastem. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy.

- Spełnił pan marzenie, podpisując kontrakt z Wisłą, ale przewrotnie zapytam, czy trochę nie żałuje pan, że nie został w Lechii Gdańsk, by zagrać z nią w europejskich pucharach?
- Przede wszystkim cieszę, że byłem częścią zespołu, który dokonał historycznych rzeczy. Puchar Polski, trzecie miejsce, to na trwałe zapisze się w historii Lechii. Cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć, ale coś się kończy, coś nowego zaczyna. Tak miało być i nie patrzę za siebie. Cieszę się przede wszystkim z tego, że trafiłem do Wisły. Lechii natomiast mocno będę kibicował, bo spędziłem w niej wiele pięknych chwil. W Gdańsku zostawiłem dużo przyjaciół. Zawsze z chęcią będę wracał do tego miasta.

- To na koniec zapytam, czy dzisiaj ma pan taką osobistą satysfakcję, że wraca pan do Wisły, w której kiedyś uznano, że bracia Makowie nie będą grali na wysokim poziomie?
- W tamtych czasach Wisłą rządzili inni ludzie. Potraktowali nas tak, jak potraktowali… My robiliśmy swoje. Wyszło na to, że warunki fizyczne w piłce nożnej nie są najważniejsze. Okazało się, że techniką, szybkością można pewne braki nadrobić. Wyszło na nasze. Być może ta historia tak musiała się potoczyć, że będę musiał pograć w kilku klubach, żeby tutaj wrócić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Michał Mak: W szatni spotkam legendy. Dla mnie to wielka nobilitacja - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24