Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Michał Żyro: Gramy coraz lepiej, a przecież wciąż się dopiero poznajemy

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- W tym meczu byliśmy konsekwentni. Nawet jeśli coś nie wychodziło raz, to próbowaliśmy drugi, trzeci, do skutku - mówi Michał Żyro piłkarz Wisły Kraków po wygranej 2:1 z GKS-em Katowice.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Pierwszy raz w tym sezonie musieliście gonić wynik. Udało się wam odrobić straty i wygrać 2:1 z GKS-em Katowice. Czy zatem teza, że to zwycięstwo smakuje najlepiej ze wszystkich dotychczasowych jest uzasadniona?
- Na pewno jest duża satysfakcja dla nas, ale też dla naszych kibiców. Zrobiło się z tego wszystkiego takie widowisko w środku tygodnia. Zastanawialiśmy się nawet jak będziemy fizycznie wyglądać grając co cztery dni. I myślę, że to akurat wyglądało bardzo w porządku. Na początku meczu popełniliśmy błąd taktyczny, nie złapaliśmy tego zawodnika, który wyprowadził kontrę. Powinniśmy szybciej zareagować, to pewnie nie stracilibyśmy tej bramki. A później musieliśmy mozolnie kuć tę skałę. Ostatecznie się udało.

- To było takie trochę monotonne granie, żmudna praca, dużo podań z jednej na drugą stronę. Taki był plan, żeby spokojnie, konsekwentnie męczyć obronę rywali, bo w końcu dziura w niej musi się pojawić?
- Widzieliście jak to wyglądało. Oni stali w dziesięciu w swoim polu karnym, blisko siebie i czekali tylko na ewentualne kontry. Na pewno nie było naszym planem, żeby stracić bramkę już na samym początku. Wiedzieliśmy natomiast, że będziemy się dłużej utrzymywać przy piłce. To prawda, że w tym meczu byliśmy konsekwentni. Nawet jeśli coś nie wychodziło raz, to próbowaliśmy drugi, trzeci, do skutku. Myślę, że generalnie gramy coraz lepiej. W szatni usiedliśmy po meczu z Katowicami i w gronie przede wszystkim starszych zawodników dyskutowaliśmy, czy odpowiednio zareagowaliśmy na stratę bramki. Doszliśmy do wniosku, że reakcja była w porządku. Była chłodna głowa, nie było paniki, były starania, żeby realizować plan. Owszem, nie było za dużo sytuacji, bo przy tak skomasowanej obronie rywali było po prostu o to trudniej, ale tym graniem z jednej strony na drugą wymęczyliśmy ich, a w drugiej połowie, gdy u nas pojawili się na boisku nowi zawodnicy, tych przestrzeni do zagrywania podań w pole karne było już znacznie więcej. W końcu to wykorzystaliśmy.

- Mieliście wielkie wsparcie ze strony kibiców, a po pierwszej bramce Luisa Fernandeza to już w ogóle stadion wręcz odleciał. Czuliście na boisku, że kibice pchają was do zwycięstwa?
- Zdecydowanie. Nie będę lał tutaj wody, bo mówię to szczerze, taki głośny doping niesie. To jest bardzo motywujące. Tak to powinno wyglądać, stadiony powinny być pełne. Pamiętam jak w Anglii grałem w League One potrafiło przychodzić regularnie nawet po 30 tysięcy ludzi. No ale wiadomo, że tam jest duża tradycja kibicowania. A wracając do meczu z Katowicami, to rozumiem to, że kibice sami zaczęli się jeszcze mocniej nakręcać po wyrównaniu, bo ja też dostałem po tym golu taki zastrzyk dodatkowego tlenu, dodatkowych sił. Zaczęło mi się grać lepiej, bo wcześniej za dużo piłki przy nodze nie miałem. Na pozycji wysuniętego napastnika muszę być jednak bardzo cierpliwy i czekać na dogrania od kolegów. A przez to, że Katowice broniły się tak mocno, to piłka za często w ogóle nie docierała w pole karne. Dobrze, że Luis strzelił tego pierwszego gola, bo jeszcze mocniej obudził trybuny, ale też nas wszystkich na boisku. Po to są jednak w każdej drużynie rezerwowi w danym meczu. Chodzi o to, żeby każdy zawodnik, który wchodzi z ławki dawał drużynie pozytywne impulsy.

- Po drugim golu z kolei cofnęliście się, choć jednocześnie Katowice nie miały klarownej sytuacji na wyrównanie. Doliczony czas rozegraliście już natomiast po profesorsku. Lepiej to wyglądało niż np. ostatnie fragmenty meczu w Opolu.
- Cały czas się tego wszyscy uczymy. To nie jest tak, że chcieliśmy się po drugim golu cofnąć. Nie, my chcieliśmy dalej atakować wysoko, pressingiem. I myślę, że nawet nam to wychodziło. A że takie było wrażenie, że Katowice zaczęły przeważać, to wynikało przede wszystkim z tego, że oni zaczęli grać dłuższymi podaniami, zaczęli po prostu posyłać piłkę w nasze pole karne. I trochę też niepotrzebnych fauli z naszej strony było, więc po tych wolnych znów posyłali piłkę w nasze pole karne. Myślę jednak, że generalnie kontrolowaliśmy sytuację. Parę razy udało się ich dobrze skontrować. Była taka sytuacja gdy podałem do „Młynka”, a w innej kilkadziesiąt sekund urwaliśmy z Luisem grając pod ich polem karnym. Takie było zadanie, bo to był już taki fragment meczu, że trzeba było to zrobić.

- Wygraliście czwarty mecz z rzędu i wróciliście na fotel lidera przynajmniej do spotkania Ruchu Chorzów. Czujecie, że to buduje mentalność drużyny, lepszą atmosferę wokół niej?
- Mam wrażenie, że gramy coraz lepiej, a przecież wciąż się dopiero poznajemy. Wcześniej np. na skrzydle grał „Młynek”, teraz wyszedł Momo Cisse, z którym ja jeszcze do końca się nie rozumiem. To jest chłopak, który ma fajne umiejętności, ale jest nie do końca przewidywalny. Z jednej strony dla rywali, ale też dla nas. Zgrywamy się cały czas i w końcu przyjdą automatyzmy. Dobrze wyglądała nasza gra po obwodzie. Może więcej powinno być natomiast podań w pionie, przeszywających obronę przeciwnika, ale to już jest kwestia wizji gry. Będziemy nad tym pracować.

- Spodziewał się pan, że GKS Katowice będzie w Krakowie grał aż tak defensywnie?
- Myślę, że oni sami nie spodziewali się, że tak szybko nas ukłują. Może tak jak my cofnęliśmy się w poprzednich meczach przy naszym prowadzeniu, tak teraz oni próbowali nam utrudnić życie tworząc praktycznie dwie linie obrony. W końcu opadli jednak z sił i odniosłem wrażenie, że jednak w końcówce to my zachowaliśmy więcej takiego „poweru”.

- W sobotę czekać będzie na was kolejny GKS, tym razem tyski. W Wiśle przed tym meczem będzie obowiązywało hasło „chwilo trwaj”?
- Jedziemy tam po zwycięstwo, a ja osobiście bardzo dobrze wspominam stadion w Tychach. Bardzo ładny obiekt, na którym grało mi się dobrze jeszcze w barwach Stali Mielec. Strzeliłem tam nawet gola. Już nakręcam chłopaków, że to będzie dla nas super mecz, że fajnie się będzie nam tam grało.

- Zostawmy na moment to, co dzieje się na samym boisku, bo można odnieść wrażenie, że mocno wkręca się pan w wiślackie życie. Skąd pomysł, żeby w mediach społecznościowych organizować konkursy dla kibiców?
- To wzięło się stąd, że gdy trafiłem do Wisły, spotkało się to z bardzo pozytywnym odzewem ze strony jej kibiców. Nawet nie spodziewałem się, że dostanę tyle słów wsparcia, pozytywnych wiadomości. Bardzo dużo młodych kibiców, nastolatków prosiło mnie też o koszulkę, a że tych koszulek mamy jednak ograniczoną liczbę, to postanowiłem, że muszę coś wymyślić, żeby zadowolić choć część kibiców. I tak wpadłem na pomysł konkursów. Nie robiłem tego wcześniej, bo w poprzednich klubach nie miałem aż tak ciepłego przyjęcia zaraz po przyjściu. Nie wiem szczerze mówiąc jak ta moja akcja z konkursami została przyjęta i czy zaraz ktoś nie napisze, żebym przestał bawić się w takie akcje, a skupił na piłce. Ja myślę, że da się pogodzić jedno z drugim.

- Z tego, co czytam w mediach społecznościowych, to ta akcja odbiła się bardzo pozytywnym echem.
- Jeśli tak, to bardzo się cieszę. Robię to dla naszych kibiców, bo chcę choć kilku osobom w sezonie zrobić przyjemność. Dla mnie to też jest wielka przyjemność mieć taki kontakt z nimi. Jeśli będzie pozytywny odzew, to dalej się będziemy w to bawić, a może wymyślimy razem z ludźmi z klubu jeszcze coś innego, żeby to wiślackie społeczeństwo żyło. Na razie jest oczywiście bardzo pozytywnie, ale musimy mieć też świadomość, że mogą przyjść słabsze momenty i zobaczymy, jak wtedy będzie. Ja chciałbym zachować w tym wszystkim balans, bo w mediach społecznościowych trzeba poruszać się ostrożnie, żeby czasami nie przekroczyć granicy. W ostatnim konkursie na wytypowanie wyniku meczu z GKS-em i strzelca zgłosiło się chyba ponad 400 osób, więc póki co, będziemy bawić się dalej. Z tego, co pamiętam ktoś typował taki wynik i Luisa jako autora bramek, więc będzie mi miło spotkać się z taką osobą i przekazać jej koszulkę.

- Pan też coś wygrał, został pan Piłkarzem Lipca w I lidze. Komu przekaże pan 10 tysięcy, bo taka jest nagroda z zastrzeżeniem, że pieniądze mają pójść na cel charytatywny?
- Dla osoby potrzebującej, związanej z jednym z naszych kolegów z drużyny.

- Ta nagroda to też w dużym stopniu zasługa kibiców Wisły, którzy w ostatnim czasie wręcz opanowali media społecznościowe I ligi.
- Trudno tego nie zauważyć. Nawet chłopaki się śmiali, że przejęliśmy pod tym względem pałeczkę po Widzewie, bo w poprzednim sezonie jak wśród nominowanych pojawiał się jakikolwiek widzewiak, to praktycznie od razu było wiadomo, że wygra. Cieszę się jednak, że zostałem doceniony, bo formuła wyboru piłkarza miesiąca jest taka, że nie tylko kibice głosują.

- Zaczyna w Wiśle się tworzyć coś pozytywnego. Pan jako jeden z bardziej doświadczonych zawodników też to czuje?
- Przede wszystkim sam się na tym łapię, że nagle zacząłem zaliczać się do starszyzny i trochę dziwnie się z tym czuję, bo w poprzednich klubach aż tak to nie wyglądało. Najważniejsze jednak, że mamy w drużynie bardzo ambitnych ludzi. Każdy z nas chce z Wisłą odnieść sukces, naprawdę. Po meczu z GKS-em rozmawiałem pod prysznicem z Ivanem Jeliciem Baltą. On jest bardzo nakręcony na to, żeby w tym sezonie zrobić awans do ekstraklasy. Widać po nim ogromną motywację, choć jest tutaj raptem od kilku miesięcy. Z takim podejściem, a w drużynie praktycznie wszyscy tak do tego podchodzą, jesteśmy w stanie wykonać zadanie i spełnić marzenia wszystkich osób związanych z Wisłą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Michał Żyro: Gramy coraz lepiej, a przecież wciąż się dopiero poznajemy - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24