Wisła Kraków. Miki Villar: Czuję się bardzo szczęśliwy, że wreszcie mogłem strzelić gola

Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
Miki Villar wpisał się w ostatnim meczu Wisły Kraków ze Skrą Częstochowa na listę strzelców. To pierwszy gol Hiszpana dla „Białej Gwiazdy”. Wierzy, że będą kolejne.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Krakowianie idą od początku roku przez boiska I ligi jak burza. Wygrywają mecz za meczem. Duży wkład w to mają nowi zawodnicy, sprowadzeni w zimie do klubu. Lepiej też grają ci, którzy byli już tutaj wcześniej. Na każde zwycięstwo trzeba jednak solidnie zapracować. Nawet to 3:0 ze Skrą z ostatniej kolejki wcale nie przyszło Wiśle aż tak łatwo jak mogłoby się na pozór wydawać. Początek meczu był ciężki, gospodarze zakładali dobrze pressing. Wiślacy byli jednak na to przygotowani, a Miki Villar zdradza: - Przez cały tydzień przed tym meczem trener nam mówił, że oni tak właśnie grają, że stosują pressing i że będzie ciężko. I było ciężko. Życie dał nam w tym meczu tak naprawdę gol Alexa Muli. No, a później, w drugiej połowie powtórzyło się to, z czym mamy praktycznie do czynienia tydzień w tydzień. Rywale opadają z sił, my robimy swoje i udowadniamy swoją przewagę golami. Drugą połowę w ogóle zaczęliśmy bardzo dobrze. Angel wypracował bramkę, która dała nam już spokój. Po tym trafieniu graliśmy już dużo lepiej.

Hiszpan podkreśla, że taki obraz gry nie wynika z przypadku. Po pierwsze wiślacy są bardzo dobrze przygotowani do piłkarskiej wiosny, a po drugie ich styl gry męczy rywali. Villar mówi o tym krótko: - Jeśli my mamy piłkę, rywale męczą się biegając bez niej. I później z biegiem minut jest tego efekt.

Dodaje również, że z meczu na mecz rośnie przekonanie wiślaków o własnej wartości. Oceniając mecz ze Skrą mówi bowiem: - Nie mieliśmy powodu się bać przed meczem z nimi skoro wygraliśmy pięć spotkań z rzędu. Musieliśmy tylko dobrze się do tego starcia przygotować i tak było. Wiedzieliśmy, że rywale grają dobrze na bokach. Że mają dobre stałe fragmenty gry, rzuty wolne. Ale daliśmy im tylko kilka takich momentów, gdy mogli pomyśleć o tym, że mogą nam zagrozić. Jeśli mam być szczery, to mam poczucie, że ten mecz choć miał różne fazy, to toczył się ponad naszą pełną kontrolą przez cały czas.

Piłkarz Wisły, odkąd do niej trafił, miał swój udział przy trzech golach dla „Białej Gwiazdy”. Albo jako bezpośredni asystent, albo ten, który zaliczał kluczowe podanie. W Bełchatowie Miki Villar już sam zapisał się do protokołu jako autor gola. I nie kryje, że to to trafienie było dla niego powodem do dużej satysfakcji. A przypomnijmy, że była to bramka na 3:0 w 62 min, która praktycznie zamknęła to spotkanie, bo po tym trafieniu jasnym już było, że nic złego Wiśle stać się nie może, a punkty pojadą do Krakowa. - Czuję się bardzo szczęśliwy, że wreszcie mogłem strzelić gola. Czekałem na ten moment i chciałem to mieć już za sobą.

Dodaje również, że choć był to mecz wyjazdowy, piłkarzom grało się tak, jakby był rozgrywany w Krakowie: - Czuliśmy się jak na Reymonta, czuliśmy cały czas wsparcie kibiców.

Na pytanie o asystę przy tym golu Luisa Fernandeza, który idealnie wypatrzył Villara i zagrał mu tak, że ten miał przed sobą już tylko bramkarza Skry, Miki puszcza oko i mówi: - Chyba będę musiał Luisowi postawić obiad.

Zostawiając za sobą mecz ze Skrą, zapytaliśmy Mikiego Villara jak czuje się w Krakowie, w nowym klubie po blisko dwóch miesiącach od zmiany barw? To pytanie o tyle istotne, że dla Hiszpana Wisła jest pierwszym klubem, w jakim występuje poza swoją ojczyzną. - Naprawdę czuję się tutaj bardzo dobrze - uśmiecha się zawodnik. - Trener mnie lubi i stawia na mnie. Chcę pokazać jakim jestem piłkarzem. Miejmy nadzieję, że w kolejnych tygodniach będziemy dalej wygrać, bo takie coś zawsze jest przyjemne.

Miki Villar w Wiśle gra na prawym skrzydle. Za jego plecami operuje Bartosz Jaroch w roli prawego obrońcy. Choć to stwierdzenie, że operuje za jego plecami nie do końca jest precyzyjne, a sam Villar uśmiecha się szeroko przy pytaniu o współpracę z Jarochem: - On bardzo dużo biega do przodu i muszę czasami przez to zajmować pozycję prawego obrońcy i wykonywać pracę w defensywie za niego. Ale i tak bardzo go lubię…

Nieco poważniej dodaje: - Myślę, że z meczu na mecz rozumiemy się lepiej i nasza współpraca się poprawia.

Na koniec poprosiliśmy Mikiego Villara o jego pierwsze wrażenia po kilku meczach, rozegranych w polskiej I lidze. O porównanie tego, co zastał w naszym kraju z tym, z czym stykał się występując choćby na zapleczu La Liga w Hiszpanii, gdzie grał jeszcze jesienią. Co ciekawe, Hiszpan mówi bardzo szczerze, nie wchodzi w utarte formułki, a jasno wskazuje, co mu się podoba, a co mniej: - Tutaj jest na pewno bardzo fizyczny futbol. Stadiony w I lidze są tutaj gorsze niż w Hiszpanii, a boiska twardsze. W Polsce gra jest nieco bardziej szalona, ale przez to trudniejsza. W Hiszpanii jest bardziej taktyczna. Przez to dużo meczów kończy się tam albo w ogóle bez bramek, albo wynikami 1:0. Tutaj pada więcej goli, co na pewno musi cieszyć kibiców. Ja generalnie bardzo dobrze czuję się w Wiśle, a przychodząc tutaj, od początku w głowie mam jeden cel - pomóc temu klubowi awansować do ekstraklasy!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Julia Szeremeta: "Oby mój sukces przyniósł pieniądze do boksu"

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24