Wisła Kraków. Skandaliczne sędziowanie w sparingu „Białej Gwiazdy”. Bukmacherka w tle?

Już po pierwszej połowie na Twitterze dziennikarz tvpsport.pl Mateusz Miga sygnalizował, że przy okazji meczu Wisły z LASK dzieją się dziwne rzeczy, że w ciągu kilku minut pojawiło się wiele zakładów na to, że w tym spotkaniu padnie więcej niż trzy bramki. Do przerwy prowadziła „Biała Gwiazda”, bo po faulu na Mateuszu Młyńskim rzut karny pewnie wykonał Luis Fernandez. Tutaj wielkiej kontrowersji nie było. Dziwić mogło jedynie w tej pierwszej połowie, że nie mogła się ona skończyć… Sędzia doliczył najpierw pięć minut, a później ciągnął tę część meczu i ciągnął z sobie tylko wiadomych przyczyn. W sumie dobił do prawie ośmiu doliczonych minut, gdy wreszcie zagwizdał na przerwę.

Po zmianie stron LASK błyskawicznie wyrównał. Marin Ljubicić ograł w polu karnym Igora Łasickiego i strzałem w dalszy róg trafił do siatki. A później zaczął się kabaret… Gdy były ewidentne faule, sędzia puszczał grę, gdy ich nie było, gwizdał. Szczególnie chętnie w okolicach pola karnego. Tylko jednym z przykładów była sytuacja, gdy jeden z piłkarzy LASK obiema rękami energicznie popchnął w plecy Kacpra Dudę, ten się przewrócił, a arbiter odgwizdał rzut wolny dla... austriackiej drużyny za zagranie ręką wiślaka. Oczywiście nie musimy dodawać, że działo się to tuż przed polem karnym Wisły.

Sędzia prowadził mecz jak prowadził, a Matusz Miga donosił, że zakłady idą systematycznie w górę. W 76 min mieliśmy już prawdziwy kabaret. Dośrodkowanej w pole karne Wisły piłki nikt praktycznie nie dotknął, nie było też mowy o jakimkolwiek faulu, więc gwizdek sędziego i wskazanie na jedenasty wzbudzić mogło tylko uśmiech politowania. Nawet z ławki rezerwowych LASK dobiegały słowa, że to jest jakiś żart. Na moment wiślacy zebrali się blisko swojej ławki, zastanawiali się czy nie opuścić boiska i nie brać po prostu już więcej udziału w tej farsie. I szkoda w sumie, że tego nie zrobili... Koniec końców pozostali bowiem na na placu gry. Dodajmy, że jedenastkę na gola pewnym strzałem zamienił Robert Żulj. Ten sam zawodnik strzałem z dystansu uzyskał trzeciego gola dla LASK, choć chwilę wcześniej austriacki zespół uratowała poprzeczka po strzale Michała Żyro. Padły zatem w sumie cztery bramki, Wisła przegrała 1:3, a w pamięci pozostanie przede wszystkim niesmak związany z tym jak ten mecz był prowadzony przez tureckiego arbitra.

Dodajmy, że w nocy z piątku na sobotę wiślacy będą już wracać do Krakowa z tureckiego zgrupowania. Pod Wawelem powinni zameldować się w sobotę rano.

Wisła Kraków - LASK Linz 1:3 (1:0)
Bramki: 1:0 Fernandez 31 karny, 1:1 Ljubicić 46, 1:2 Żulj 76 karny, 1:3 Żulj 88.
Wisła: Broda - Jaroch, Łasicki (83 Tachi), Moltenis (83 Moltenis), Junca (86 Szot) - Basha (79 Sapała), Duda - Szywacz (83 Talar), Fernandez, Młyński (73 Żyro) - Rodado.
LASK: Schlager - Stojković, Ziereis, Luckeneder (62 Kecskes), Renner - Usor (62 Goiginger), Horvath, Michorl, Żulj, Nakamura - Ljubicić (81 Kadlec).

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce