Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Sławomir Peszko nie chce być „Atmosfericiem”...

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Sławomir Peszko szykuje się na pierwszy mecz w barwach Wisły Kraków, ale poza boiskiem już jest w dobrej formie. Podczas sobotniej prezentacji odpowiadał na pytania dziennikarzy z refleksem, humorem, a gdy poruszane były trudniejsze kwestie, nie unikał odpowiedzi i na nie. Zdradził też, że w sprawie transferu do „Białej Gwiazdy” konsultował się z Robertem Lewandowskim.

– Za Panem mnóstwo meczów w karierze. Będzie zatem trema przed pierwszym występem w nowych barwach?– Oczywiście, że dreszczyk emocji się pojawi. Po pierwsze z powodu debiutu w nowych barwach, a po drugie dlatego, że ja już bardzo długo nie grałem w meczu o punkty. Z grą w piłkę na szczęście jest trochę tak, jak z jazdą na rowerze. Jak ktoś potrafią grać, to sobie poradzi. Dla mnie istotne jest natomiast przygotowanie dynamiczne, szybkościowe, bo na tych elementach głównie bazuję. Mam jednak w Wiśle grono ludzi, z którymi współpracuję w tym względzie. Poradzę sobie.

– Jest Pan w stanie określić, na ile procent jest przygotowany do sezonu w tym momencie?– Nie przepracowałem całego obozu, bo dołączyłem do zespołu dopiero w trakcie zgrupowania w Turcji, ale nadspodziewanie dobrze się czuję. W sparingach brakowało mi tylko dogrania w takim samym dobrym tempie 90 minut. Z drugiej strony, nie będzie to chyba aż tak konieczne. Mam nadzieję, że wyszarpię 75 – 80 minut i w ten sposób pomogę drużynie.

– Oglądając wasz ostatni sparing z Żyliną, można dojść do wniosku, że będziecie bazować w znacznym stopniu na grze skrzydłami. Mogły się podobać choćby wasze przerzuty piłki z jednej na drugą stronę z Jakubem Błaszczykowskim. – Będziemy próbować grać ofensywnie, do przodu. Takie mamy walory i będziemy starali się z Kubą to pokazać. Będzie na naszych barkach spoczywała duża presja. Nazwiska jednak same nie wygrają. Trzeba jeszcze zostawić zdrowie na boisku, a my z Kubą mamy pomysł jak grać. W poniedziałek będzie pierwsza okazja, żeby to pokazać.

– Trener Maciej Stolarczyk mówi, że skoro mocno się zmieniła ta część zespołu, która odpowiada za ofensywę, to musiał nieco zmienić taktykę. Może Pan uchylić rąbka tajemnicy, jak to będzie wyglądało?– Przede wszystkim zmieni się to, że będziemy grać na dwóch napastników. Z tego co pamiętam, to jesienią Wisła grała tylko z jednym napastnikiem, najczęściej Zdenkiem Ondraskiem. Teraz będziemy grać głównie dwójką w ataku, a my na skrzydłach mamy ustawiać się bardzo szeroko. Dla mnie to jest trochę nowe ustawienie, ale szybko się do niego dostosowuję. Prócz zajęć z zespołem, mam również indywidualne. Sporo jest też wideo, wszystko jest dokładnie pokazane. Mnie się to podoba. Przyszedłem do Wisły, żeby grać i mam nadzieję, że będę to robił jak najlepiej.

– Wisła gra futbol ofensywny, czyli taki, który Panu odpowiada.– Taką typowo krakowską piłkę, z dużą liczbą podań. Tak, bardzo odpowiada mi taki futbol. Podoba mi się to, że w filozofii trenera Stolarczyka zespół nie zatrzymuje się przy 1:0, tylko idzie dalej do przodu, po kolejne bramki. Dzięki temu są fajne widowiska, choć trzeba też powiedzieć sobie, że nie zawsze było to skuteczne.

Wisła Kraków zaprezentowała czterech nowych piłkarzy [ZDJĘCIA]

– Pan grał przeciwko Wiśle wiele razy. Któryś z meczów utkwił Panu szczególnie w pamięci?– Był taki mecz w Krakowie, gdy występowałem jeszcze w Lechu i gdy wygraliśmy 4:1. Jedną z bramek strzelił wtedy Robert Lewandowski. Z Wisłą wygrywałem, ale też były porażki, remisy. Mam zatem różne wspomnienia z tych konfrontacji.

– Dobrze się Pan czuje w czerwonym?– Tyle lat grałem w reprezentacji w podobnych barwach, że jestem przyzwyczajony. Na pewno w koszulce Wisły też dobrze się czuję.

– A w drużynie jest już pełna aklimatyzacja? Wielu piłkarzy, którzy przychodzą do Wisły, mówi później, że tej szatni trzeba się nauczyć, bo jest dość specyficzna.– Gdy pierwszy raz wszedłem do szatni Wisły, zobaczyłem na ścianie tekst: „Żeby wejść do tej szatni, trzeba na to zasłużyć. Żeby w niej zostać, trzeba się poświęcić”. Pomyślałem sobie, że to ciekawe, że jest tutaj grupa charakternych ludzi. Mamy sporo doświadczonych piłkarzy, ale jest też trochę takiej buńczucznej młodzieży. Potrafią czasami coś „odpalić”. Mnie jednak to się akurat podoba, że są tak odważni, choć oczywiście równowaga w tym wszystkim musi być zachowana. Najważniejsze jednak są w tym wszystkim umiejętności piłkarskie.

– Spotkał Pan też w Wiśle sporo kolegów, których Pan już wcześniej znał. Z Pawłem Brożkiem graliście jeszcze razem w reprezentacji młodzieżowej. Pewnie dzięki temu łatwiej o aklimatyzację.– Tak, dodatkowo z Marcinem Wasilewskim, czy Kubą graliśmy w dorosłej kadrze. Znam się też dobrze z Łukaszem Burligą. Z innymi graliśmy przeciwko sobie w lidze. Teraz jesteśmy z jednym zespole.

– A Kraków jak się podoba…?– Na razie nie zwiedzam… Przyszedłem tutaj przede wszystkim, żeby grać w piłkę. Kraków to jednak oczywiście piękne miasto. Pochodzę z nieodległego Podkarpacia i często tutaj przyjeżdżałem. Na razie jednak mam inne rzeczy w głowie niż zwiedzanie.

– Może Pan zdradzić, jak wyglądają pańskie rozliczenia z Lechią Gdańsk?– To jest ciężkie pytanie dla piłkarza. Nie chciałbym za bardzo tego komentować, choć wiadomo, że Lechia ma kłopoty, bo wszyscy już chyba o tym pisali. Jest ustalony harmonogram spłaty zaległości i mają zostać one wyrównane. Prawda jest jednak taka, że w Polsce to większość klubów ma takie problemy. Niby głośno w ostatnim czasie o czymś takim było tylko w przypadku Wisły, ale z tego, co wiem, to większe lub mniejsze zaległości są w większości klubów.

– Zakłada Pan, że w Krakowie pogra tylko do końca sezonu, czy bierze Pan pod uwagę, że może zostać w Wiśle dłużej?– Biorę pod uwagę dwa, a nawet trzy scenariusze. Mogę zostać w Wiśle, mogę wrócić do Lechii, a mogę trafić do jeszcze innego klubu. Dzisiaj nie ma nawet co spekulować. Myślę, że pierwsze dwa miesiące, kilka pierwszych kolejek wyjaśni wiele. Będzie widać, jak ja się prezentuję w Wiśle, ja będę wiedział, jak się tutaj czuję pod dłuższym okresie. Trener też będzie już lepiej wiedział, czy ja mu pasuję. Oczywiście mam alternatywę powrotu do Gdańska, gdzie mam jeszcze przez rok ważny kontrakt.

– Po meczu z Żyliną powiedział Pan głośno, że chce w Krakowie coś udowodnić swoją grą ludziom z Gdańska. Mógłby Pan to szerzej wyjaśnić?– Nie kryję tego, że mam coś do udowodnienia. Przecież głównie dzięki decyzji trenera Lechii jestem dzisiaj w ogóle w Wiśle. Oczywiście z jednej strony dobra gra tutaj to jest dla mnie wyzwanie, ale z drugiej chciałem zostać w Lechii i jej pomóc. Na pewno bym nie przeszkodził, tym bardziej, że czeka ją ciężka runda, w której będzie pod bardzo dużą presją. Oni walczą o mistrzostwo Polski. W Gdańsku oczekiwania są rozgrzane do czerwoności, bo dawno nie było tam sukcesu. Ja jednak jestem tutaj, będę grał dla Wisły i chcę pokazać, że sztab Lechii pomylił się co do mnie.

– Z czego wynikał ten Pana problem z Piotrem Stokowcem? Starcie charakterów, nadawaliście na innych falach? Jak to wytłumaczyć?– Na razie nie chcę tego komentować. Na ten moment po prostu nie dogadaliśmy się. Być może za pół roku trener Stokowiec będzie na mnie patrzył inaczej. Teraz też, gdybym został w Gdańsku, prawdopodobnie zostałbym przywrócony do pierwszego zespołu.

– Ale też musi Pan się uderzyć w piersi, bo jesienią kilka niepotrzebnych zachowań z pańskiej strony było. Brutalny faul na Novikovasie, incydent z asystentem trenera Stokowca na treningu. Przemyślał Pan sprawę i czegoś takiego w przyszłości będzie unikał?– Na pewno przede wszystkim w pamięci utkwił ten mój faul. Spadła na mnie ogromna krytyka praktycznie z każdej strony. Dostałem nauczkę, ale gdy byłem już bardzo blisko powrotu na boisko, zostałem zesłany do rezerw.

– Konsultował Pan transfer do Wisły z Robertem Lewandowskim, pańskim przyjacielem?– Nie tyle konsultowałem, co mówiłem mu, że jest taka opcja, żebym kosztem pewnych rzeczy poszedł do Wisły, bo tworzy się w Krakowie fajna drużyna. Robert powiedział, że dobrze robię. Stwierdził, że skoro zostały mi dwa, trzy sezony grania w ekstraklasie, to trzeba ten czas wykorzystać.

– Czyli pół żartem, pół serio, dał zgodę na transfer do Wisły…– No tak, „Lewy” najpierw mnie powołał na mistrzostwa, a teraz zgodził się na przenosiny do Krakowa.

– To wróćmy do ligi. Drużyna Górnika trochę zmieniła się w zimie. Będzie dla was niewiadomą, czy jednak macie na temat zabrzan więcej informacji?– Dużo o nich wiemy. Mieliśmy już sporo analiz, jeśli chodzi o Górnika. Nie chcę za wiele mówić, ale mamy pomysł, jak rozegrać w poniedziałek ten mecz. Wiemy, jak wychodzić spod pressingu, jak doskoczyć do rywali. Wiele będzie oczywiście układało się już w trakcie meczu, ale przygotowani jesteśmy. Mamy świadomość, że Zabrze to gorący teren. Oni walczą o utrzymanie, my o miejsce w ósemce.

– Proszę na koniec powiedzieć, jak podoba się Panu przezwisko „Atmosferić”…? Pochodzi od słynnego już mema, ale tak o Panu mówił Marko Kolar, kibice też skandowali w ten sposób podczas sparingu z Żyliną. – Lepiej, żeby zaczęli o mnie mówić „Bramkostrzelić”…

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Oglądaj mecze Ekstraklasy na żywo online w Player.pl >>>

Sportowy24.pl w Małopolsce

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Sławomir Peszko nie chce być „Atmosfericiem”... - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24