Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Transfery? Nie wszystko da się wyliczyć i przy ul. Reymonta muszą to zrozumieć

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Elvis Manu jest dziewiętnastym piłkarzem, jakiego Wisła Kraków pozyskała na sezon 2021/2022. To praktycznie nowa drużyna, ale efekt pracy działu sportowego ocenić trzeba nisko. Drużyna szoruje bowiem po dnie ligowej tabeli, a w Pucharze Polski właśnie skompromitowała się trzeci rok z rzędu. Bo z budową drużyny jest trochę jak z herbatą. Od samego mieszania słodsza nie będzie…

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Wisła budowę drużyny na obecny sezon rozpoczęła tak naprawdę już na początku 2021 roku, gdy podpisywała kontrakty z zawodnikami, którzy mieli trafić do Krakowa od nowego sezonu. W ten sposób zapewniono sobie usługi takich piłkarzy jak: Mateusz Młyński, Aschraf El Mahdioui, Hubert Sobol i Alan Uryga. Latem już szeroką ławą przyszli kolejni, dokładnie siedmiu graczy w tym aż trzech bramkarzy! Obowiązywało hasło, że to będzie już zespół, który spokojnie będzie grał w środku tabeli, celem jest ósme miejsce, a dwa wcześniejsze sezony, gdy Wisła balansowała na granicy przepaści, to już przeszłość, która nie powróci. Miała to zapewnić nie tylko stabilizacja w kadrze drużyny, ale również zatrudnienie nowego dyrektora sportowego Tomasza Pasiecznego oraz trenera Adriana Guli.

Z letniego zaciągu niewielu się sprawdziło

Niestety, plany to jedno, życie drugie. Jeśli popatrzeć na skład Wisły jesienią, to większość nowych piłkarzy grała regularnie, gorzej było z grą dobrą. O ilu zawodnikach możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że sprawdzają się na razie tak w stu procentach? Na pewno kimś takim jest Mikołaj Biegański w bramce. Bo już nie Paweł Kieszek, który miał drużynie dać doświadczenie, a przyniósł błędy, po których zespół tracił bramki i punkty. O trzecim z grona golkiperów niewiele wiemy, bo Kacper Rosa nie zagrał jeszcze nawet minuty w oficjalnym meczu. Czy w ogóle był sens robić ten transfer, gdy na kontrakcie pozostawał Michał Buchalik i Wisła musiała przez pół roku płacić czterem bramkarzom, to już zupełnie inna opowieść…

Z zawodników z pola sprawdził się Aschraf El Mahdioui. Na tyle, że jeszcze dobrze nie zagrzał miejsca w Krakowie, a już zmienił klub… Tutaj przynajmniej Wisła zarobiła dobre pieniądze, ponad 2,5 mln dolarów.

O zawodzie, w kilku przypadkach wielkim, można mówić w przypadku zawodników, których prezentowano z pompą. Mowa tutaj o takich piłkarzach jak: Jan Kliment, Michal Skvarka, Matej Hanousek czy Dor Hugi. To mieli być piłkarze, którzy będą dawać Wiśle konkrety. Dawali najczęściej jedynie rozczarowanie i złość kibiców. Słabo wprowadził się też do drużyny Mateusz Młyński, który pokazywał jedynie przebłyski talentu. Hubert Sobol zaistniał incydentalnie i został wypożyczony, a Alan Uryga, który miał być jednym z filarów, na razie więcej się leczy niż gra.

Sprawdźcie w galerii, którzy gracze zostaną z końcem czerwca bez kontraktu z Wisłą Kraków. Przesuwaj zdjęcia w prawo

Kolejna wielka przebudowa Wisły Kraków. Aż dziesięciu piłkar...

Po zimowej przerwie na razie jeszcze gorzej

Transferowe lato wyszło zatem po prostu słabo, co odzwierciedliła pozycja w tabeli na koniec roku. Zimą miała nastąpić korekta i choć trudno na razie w pełni obiektywnie oceniać nowego nabytki Wisły, to fakty po czterech meczach ligowych i jednym pucharowym są brutalne - jest jeszcze gorzej!

Wisła miała przede wszystkim wzmocnić atak, bo ten grał jesienią fatalnie. Sprowadziła Zdenka Ondraska i Luisa Fernandeza. Pierwszy miał być jedynie mocnym rezerwowym, a już w trzecim meczu wybiegł w podstawowym składzie. Nie dlatego, że jest w tak rewelacyjnej formie. Nie, po prostu lepszego w składzie nie było... Drugi wciąż nie jest gotowy na grę w pełnym wymiarze, a pod koniec regulaminowego czasu meczu z Olimpią Grudziądz jego twarz zdradzała, że jest bliski omdlenia ze zmęczenia…

Stawiamy twardą tezę, że gdyby Wisła znowu nie zaspała, tylko sprowadziła zimą zawodnika odpowiedniej klasy do tej formacji, ale takiego do gry „na już”, to dzisiaj miałaby po prostu więcej punktów i nie miałaby nożna na gardle. Wystarczy podać choćby przykład Martina Doleżala, ściągniętego do Lubina, który wygrał Zagłębiu mecz z Wisłą Płock czy Franka Castanedy z Warty Poznań, którego gol dał „Zielonym” cenny punkt w wyjazdowym meczu z Jagiellonią Białystok. No, a w Wiśle w tym czasie napastnicy na gola wciąż czekają od sierpnia… Strzelił go wtedy Felicio Brown Forbes, który teraz dostał zgodę - już drugi raz w sezonie (!) - na indywidualne treningi, bo możliwy był jego transfer do chińskiego klubu. Musiał dopiero przyjść Jerzy Brzęczek, który walnął pięścią w stół, przerwał ten kabaret i posłał piłkarza z ważnym kontraktem na trening.

Kwestia wyczucie, a nie tylko programów

Jerzy Brzęczek jest tak naprawdę dla Wisły w tym momencie ostatnią deską ratunku. Po pierwsze dlatego, że to po prostu solidny fachowiec. Po drugie, co jeszcze ważniejsze, on wciąż - chyba już jako jeden z nielicznych - mocno w ten zespół wierzy. W to, że uda się go dźwignąć fizycznie i mentalnie. I że szybko uda się wkomponować w drużynę dwóch nowych graczy - czyli wspomnianego już Elvisa Manu oraz pozyskanego dzień wcześniej pomocnika Marko Poletanovicia. Brzęczek postawił też mocniej na Momo Cisse, bo akurat z pozyskanych zimą graczy ten wydaje się być całkiem ciekawym rozwiązaniem w ofensywie. Podobnie jak Joseph Colley w obronie, choć jemu już „udało się” zawalić mecz ze Stalą Mielec… Niewiele, żeby nie powiedzieć nic nie daje Wiśle na razie Enis Fazlagić. Klub wyłożył na niego duże pieniądze, ok. pół miliona euro. Macedończyk miał z marszu zastąpić El Mahdiouiego, ale póki co, nawet nie zbliżył się do poziomu Holendra o marokańskich korzeniach.

Na razie nie wiemy natomiast za wiele na temat Sebastiana Ringa, bo ten więcej czasu poświęcał żonie i dziecku niż boiskowym występom. Ludzkie, można zrozumieć, ale co fakt to fakt - Wisła na razie pożytku z niego nie ma żadnego.

To nie jest moment, żeby urządzać polowanie na czarownice i stawiać np. tezę, że za wszystko co złe w wymiarze sportowym w Wiśle odpowiada np. dyrektor Tomasz Pasieczny czy współpracujący z nim Arkadiusz Głowacki. To byłaby zdecydowanie droga na skróty, a naszym zdaniem problem w Wiśle jest dzisiaj zdecydowanie bardziej złożony niż jedna czy druga osoba. Bo ważną, chyba najważniejszą kwestią jest to, że od jakiegoś czasu przy ul. Reymonta brakuje takiego zwykłego wyczucia jeśli chodzi o transfery. Oceny nie tylko na podstawie cyferek, programów komputerowych, w których niby wszystko się zgadza, ale też czegoś, czego nauczyć, zaplanować się po prostu nie da. To coś, co chyba najlepiej określić intuicją, że dany zawodnik sprawdzi się tu, teraz, w tym zespole. A jeśli ktoś taką intuicję, wyczucie ma, to nawet za dużo mniejsze pieniądze od tych, jakimi przez ostatni rok dysponowali w Wiśle, jest w stanie zbudować zespół oparty w znacznym stopniu na polskich piłkarzach, których stać będzie spokojnie na zajęcie miejsca w środku tabeli. Choćby tego ósmego, o którym wspominali na starcie sezonu przy ul. Reymonta. Bajki? No to zapytajcie w Mielcu...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Transfery? Nie wszystko da się wyliczyć i przy ul. Reymonta muszą to zrozumieć - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24