Wisła Kraków. Vullnet Basha: Gole, które zdobyłem mogły mieć lepszy smak [ROZMOWA]

- Pana dwa piękne gole strzelone z dystansu były ozdobą ostatniego meczu Wisły z Pogonią Szczecin. Dzięki nim Wisła do końca walczyła też o jakąkolwiek zdobycz punktową, choć bez skutku. To pierwsze takie Pana osiągnięcie w karierze?

- Nigdy wcześniej nie udało mi się ustrzelić dubletu. Przynajmniej w futbolu profesjonalnym, bo na poziomie młodzieżowym to może tak. Pamiętam, że w czasach gry w Hiszpanii też ze dwa razy zdobyłem dość dużej urody gole. Gdybym miał wybierać najładniejszą bramkę, to chyba jednak będzie to ta pierwsza strzelona Pogoni. Choć to drugie trafienie było trudniejsze do wykonania, bo to było uderzenie z powietrza, przy którym nie mogłem kontrolować piłki. Ale udało mi się dobrze to uderzyć. Z pierwszego jestem jednak tak zadowolony, bo piłka poleciała dokładnie tak, jak chciałem. Te gole miałyby dla mnie lepszy smak, gdybyśmy dzięki nim zdobyli przynajmniej punkt. Jestem bardzo z nich zadowolony, ale też bardzo przygnębiony z powodu końcowego rezultatu. Nie mogę się tak naprawdę cieszyć, kiedy mój zespół kończy mecz bez punktów. Tym bardziej na naszym stadionie. Zawsze mnie bardziej bolą te porażki, które ponosimy u siebie. Na szczęście w tym sezonie nie przytrafia nam się to zbyt często.

- Jakie były reakcje najbliższych i przyjaciół po takim wyczynie? Coś takiego nie przydarza się defensywnym pomocnikom zbyt często.
- Przede wszystkim synek widział moje bramki na żywo, bo był na stadionie i po meczu pierwsze, co mi powiedział, to: „Tato, dzisiaj grałeś bardzo dobrze!” Strasznie się cieszył. To sprawiło, że poczułem się jeszcze bardziej dumny z tych goli. Kiedy coś takiego mówi ci twój syn, to jest coś. Wprawdzie jak gram bardzo źle, on i tak mnie chwali, ale tym razem naprawdę sprawił, że się uśmiechnąłem.

- Specjalistą od dubletów w Wiśle był dotąd Jesus Imaz. Choć ktoś mógłby raczej pomyśleć, że to Zdenek Ondrasek wrócił, jak zobaczył dwie bramki jednego takiego łysego faceta w koszulce Wisły.

- Fakt (śmiech). Prawda jest taka, że tęsknimy za tymi zawodnikami, brakuje nam ich. To byli ważni dla nas ludzie, ale teraz już trzeba pogodzić się z tym, że należą do przeszłości. Musimy się skoncentrować na tych meczach, które przed nami i nie myśleć już o tych, których w zespole nie ma. Osobiście przyjaźniłem się z Jesusem, zresztą dalej mamy bliskie relacje. To jasne, że wolałbym, by dalej z nami grał. Ale ci zawodnicy, którzy teraz tworzą drużynę to również są klasowi piłkarze.

- Nadzieją na przełamanie problemów w grze Wisły wydaje się być Vukan Savicević. Choć wszedł w poprzednim meczu tylko na ostatnie pół godziny, zaliczył obiecujący debiut. Jak wam się współpracowało w środku pola?

- Trzeba przyznać, że wejście Vukana na boisko odmieniło naszą grę. Dało nam większą kontrolę nad piłką w środku pola. Wszyscy jesteśmy zadowoleni z jego debiutu. Mam nadzieję, że będziemy fajnie współpracować – albo ja z Vukanem, albo „Plewa” wraz z nim [Patryk Plewka – przyp JUK]. Bo oczywiście, to, jak zagramy w kolejnych meczach będzie zależało od trenera. Tak naprawdę jednak wszyscy chcemy tego samego – tego, co pomoże drużynie. Mam nadzieję, że Vukan w kolejnych spotkaniach też będzie się tak dobrze prezentował, jak w tym starciu z Pogonią. Widać, że jednym zagraniem potrafi przyspieszyć grę. Technicznie jest bardzo dobrze wyszkolony, a do tego to bardzo inteligentny zawodnik. Myślę, że bardzo nam pomoże, a już zwłaszcza tym zawodnikom, których mamy w ataku. Wydaje mi się, że ma w sobie coś takiego, co miał też Petar Brlek. W pewien sposób prezentuje podobny styl. Wierzę, że pokaże tu piękne rzeczy.

Sportowy24.pl w Małopolsce

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Zjawiskowa żona piłkarza Sandecji ZDJĘCIA

Dalin Myślenice, lata 90. To były czasy! Zdjęcia retro

Polscy bohaterowie. To oni zachwycili całą Europę

Obcokrajowcy w Wiśle Kraków. Drużyna wszech czasów