Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Yaw Yeboah: W Manchesterze City powtarzali mi, żebym nigdy się nie poddawał

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Yaw Yeboah podczas debiutu w barwach Wisły Kraków w meczu ze Śląskiem Wrocław
Yaw Yeboah podczas debiutu w barwach Wisły Kraków w meczu ze Śląskiem Wrocław fot. andrzej banas / polska press
- To, co rzuciło mi się pierwsze w oczy i o czym mówił mi już wcześniej mój agent, to że Wisła jest bardzo dobrze zorganizowanym klubem. Gdy tylko pojawiłem się tutaj, wszyscy od razu chcieli mi pomagać. W zespole też zostałem bardzo dobrze przyjęty - mówi Yaw Yeboah z Ghany, który w sobotę zadebiutował w barwach Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Choć przegraliście ze Śląskiem (1:3), pan akurat może zaliczyć debiut w Wiśle Kraków do udanych. Miał pan przede wszystkim duży udział przy bramce dla „Białej Gwiazdy”.
- Jestem oczywiście bardzo szczęśliwy z powodu tego gola, ale z drugiej strony bardzo smutny, bo przegraliśmy, a rezultat jest daleki od tego, jakiego oczekiwaliśmy. Taka jednak bywa piłka. Musimy wciąż ciężko pracować, musimy szybko podnieść głowy i mieć nadzieję, że w następnym spotkaniu wynik będzie dużo lepszy. W tym meczu były momenty lepsze, były i gorsze. Trzeba wyciągać wnioski z błędów i liczyć na to, że w kolejnych spotkaniach będziemy wyglądać lepiej.

- Grał pan w piłkę w takich europejskich krajach jak: Anglia, Francja, Holandia, Hiszpania. To kraje mocniejsze piłkarsko od Polski. Dlaczego zdecydował się pan zatem przyjąć ofertę Wisły Kraków?
- Wciąż jestem młodym piłkarzem, który chce być coraz lepszy. Tak było zresztą w każdym kraju, w którym miałem okazję grać. Jakiś czas temu mój menedżer powiedział mi, że jest oferta z Polski, z Wisły Kraków. Było też kilka innych propozycji, ale na końcu decyzja należała do mnie. Poczytałem trochę o Wiśle, dowiedziałem się, że to jeden z największych klubów w Polsce i pomyślałem, dlaczego mam nie spróbować. Taką decyzję podjąłem, bo uznałem, że w tym momencie spośród wszystkich ofert, jakie miałem, to będzie dla mnie najlepsza opcja.

- W Holandii grał pan m.in. z Mateuszem Klichem. Pytał pan Mateusza o Wisłę, o polską ligę?
- Nie rozmawiałem z nim o tym, gdy pojawiła się oferta, bo Mateusz był zajęty wtedy walką o awans do Premier League.

- Jest pan w Polsce, w Krakowie już od prawie trzech tygodni. Jakie są pierwsze wrażenia?
- To, co rzuciło mi się pierwsze w oczy i o czym mówił mi już wcześniej mój agent, to że Wisła jest bardzo dobrze zorganizowanym klubem. Gdy tylko pojawiłem się tutaj, wszyscy od razu chcieli mi pomagać. W załatwieniu mieszkania i innych codziennych sprawach, praktycznie we wszystkim. W zespole też zostałem bardzo dobrze przyjęty. To na pewno ułatwia sprawę aklimatyzacji w nowym otoczeniu. Szybko dobrze poczułem się w Polsce.

- Problemów językowych w szatni Wisły chyba nie będzie skoro mówi pan po angielsku, hiszpańsku?
- Nie mam żadnych problemów komunikacyjnych i nie dotyczy to tylko szatni czy w ogóle klubu. Również na co dzień, takich problemów nie ma, bo jest tak, jak zapewniał mnie mój agent. Wszyscy mówią tutaj po angielsku - w taksówce, w sklepie. Dzięki temu już wiem, że nie będę miał problemów z życiem w Polsce.

- Rozmawiałem z kilkoma zawodnikami Wisły i pytałem o pana. Mówią, że jest pan bardzo szybki i dobrze radzi sobie w grze jeden na jednego. To pańskie najmocniejsze strony?
- Można tak powiedzieć. Myślę też, że jestem nieźle wyszkolony technicznie. Lubie wchodzić w dryblingi, lubię grać jeden na jednego i w takich sytuacjach nigdy się nie poddaję. Pamiętam, że tak było już gdy byłem bardzo małym chłopcem. Grałem wtedy ze starszymi kolegami, ale starałem się zawsze próbować dryblować. Myślę, że takie podejście sprawiło, że w wieku kilkunastu lat wypatrzyli mnie skauci Manchesteru City. I gdy tam trafiłem nawet ci naprawdę znani piłkarze, tacy jak Yaya Toure czy David Silva powtarzali mi, żebym próbował, żebym nie przejmował się, że coś nie wychodzi, że raz czy drugi stracę piłkę. Po prostu, żeby nigdy się nie poddawać. Jeśli takie rzeczy mówią ci wielcy zawodnicy, to znaczy, że tak właśnie trzeba podchodzić do futbolu, że to dobra droga. Dlatego nigdy nie bałem się takich decyzji na boisku.

- Wspomniał pan o Manchesterze City. Jak czuł się kilkunastoletni chłopiec z małej wioski w Ghanie, który nagle trafił do klubu, w którym aż roiło się od wielkich piłkarskich gwiazd?
- Jeśli mam być szczery, dla mnie to było prawdziwe szaleństwo! Grałem w Akademii w Ghanie, która współpracuje w Manchesterem City. Przyjechali stamtąd skauci i rzeczywiście wpadłem im w oko. I tak się to wszystko zaczęło. Początkowo nie było jednak wcale łatwo. Musiałem przyzwyczaić się do nowego kraju, pogody. Musiałem nauczyć się dobrze języka. Wyglądało to początkowo tak, że przez kilka miesięcy trenowałem w Manchesterze, a później wracałem do Ghany, żeby załatwić sprawy wizowe i znów wrócić do Anglii. W klubie spotkałem dużo życzliwości. Wielkie gwiazdy zachowywały się bardzo normalnie. Nawet jeśli miałem chwile zwątpienia, to pomagali mi tacy piłkarze jak David Silva, Kun Aguero. Choć muszę też przyznać, że jak pierwszy raz tam się pojawiłem, pomyślałem, gdzie ja jestem? Ten pobyt w Manchesterze dał mi dużo siły, wiele się tam też nauczyłem.

Wisła Kraków. Kadra drużyny na sezon 2020/2021 w piłkarskiej...

- Grał pan w kilku krajach. Gdzie czuł się pan najlepiej?
- Trudno powiedzieć. O wszystkich tych krajach można powiedzieć, że futbol jest tam na naprawdę wysokim poziomie. Dla młodego piłkarza, takiego jak ja, najważniejsze było, żeby jak najwięcej grać. Dlatego Manchester wypożyczał mnie do innych klubów, żebym mógł zbierać doświadczenie. I tak mogłem grać w Lille, Twente, a później już rozpoczął się hiszpański okres w mojej karierze. Dobrze grało mi się w Oviedo, mam dobre wspomnienia również z Numancii, Celty Vigo. Wszędzie, gdzie byłem, zbierałem nowe doświadczenia, uczyłem się.

- Ma pan liczną rodzinę, można wyczytać również, że pana ojciec jest pastorem. Najbliżsi to pana najwierniejsi kibice?
- Tak, zdecydowanie. Cały czas jestem z nimi w kontakcie, dzwonię codziennie i opowiadam, jak czuję się w nowym kraju i klubie. Moja rodzina żyje w małej wiosce w Ghanie. Tata rzeczywiście jest pastorem, również nauczycielem. Może nie od początku był za tym, żebym grał w piłkę, bo rodzina wolała, żebym postawił na naukę, ale gdy zacząłem występować w młodzieżowej reprezentacji Ghany, gdy zaczęło być o mnie głośno w kraju, cała moja rodzina była dumna i bardzo mnie wspierała. M.in. dla nich nie mogę się zatrzymywać, muszę ciężko pracować każdego dnia, żeby stawać się lepszym piłkarzem.

- W Krakowie będzie pan mieszkał sam? Ma pan może żonę, dziewczynę?
- Nie, nie. Na razie jestem sam i będę mieszkał tutaj sam. Może za jakiś czas, jak sytuacja z epidemią się unormuje, przyjedzie do mnie brat, który jest obecnie we Francji.

Wisła Kraków montuje skład na sezon ekstraklasy 2020/2021. W tym miejscu informujemy o wszystkich faktach i plotkach związanych ze zmianami w drużynie "Białej Gwiazdy".

Wisła Kraków. Transfery, wypożyczenia, kontrakty, plotki - n...

- Wróćmy do spraw boiskowych. Nie zaczynał pan przygotowań do sezonu razem z zespołem, ale trenujecie wspólnie już kilka tygodni. Może pan powiedzieć, że jest gotowy na sto procent do gry?
- Tak jestem. Zresztą uważam, że najważniejsze w takiej sytuacji jak moja, jest przygotowanie mentalne. A ja jestem dobrze nastawiony do gry, do tego, żeby pomóc drużynie. Z moimi dokumentami jest już wszystko w porządku, więc liczę na to, że może zagram już w sobotę. Ja jestem na to gotowy. Jeśli trener uzna, że przydam się, jestem do jego dyspozycji.

- Podpisał pan trzyletni kontrakt z Wisłą. To długa umowa. Jakie są pańskie nadzieje związane z występami w Krakowie? Chce pan zostać gwiazdą ekstraklasy, może wrócić do reprezentacji Ghany, do której był pan już powoływany?
- Podchodzę do sprawy w taki sposób, że zawsze najważniejszy jest klub, drużyna i każdy zawodnik, który jest w zespole powinien o tym pamiętać. Dopiero na końcu znajdują się indywidualne cele. Jeśli wszyscy w drużynie tak będą podchodzić do sprawy, to wtedy jest znacznie większa szansa na to, żeby odnieść sukces. Koncentruję się dlatego na tym, żebyśmy wygrywali jako Wisła. Jeśli tak będzie, a ja w tym będę miał swój udział, to inne sprawy mogą przyjść już same. Wtedy być może ktoś uzna mnie za wartościowego zawodnika, może dostanę nawet powołanie do reprezentacji. To będzie wtedy taki dodatkowy bonus za pracę dla zespołu. Podpisałem rzeczywiście długi kontrakt, ale to nie jest tak, że codziennie zastanawiam się, co będzie za te trzy lata. Teraz najważniejszy jest każdy dzień, każdy trening, moja aklimatyzacja w Polsce, w Krakowie, adaptacja w nowej lidze. Mam wielką nadzieję, że zrobię tutaj postęp. Mówiłem już, że wciąż jestem młodym zawodnikiem, że chcę się uczyć. A tak może być jedynie wtedy, jeśli codziennie będę ciężko pracował na treningach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Yaw Yeboah: W Manchesterze City powtarzali mi, żebym nigdy się nie poddawał - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24