Wisła musi się szybko pozbierać, bo czeka na nią Ekstraklasa i Liga Europejska

Bartosz Karcz / Gazeta Krakowska
Kilka minut po zakończeniu wtorkowego meczu APOEL Nikozja - Wisła Kraków do szatni mistrzów Polski, skąpanej w morzu łez, wszedł prezes "Białej Gwiazdy" Bogdan Basałaj, który powiedział do piłkarzy: - Dzisiaj płaczecie, ale od jutra do roboty, bo są ligi polska i europejska.

Słowa prezesa jasno obrazują, że w klubie z ul. Reymonta właśnie skończyło się patrzenie przez palce na mecze w naszej ekstraklasie. Do tej pory nie tylko władze klubu, ale też kibice i dziennikarze nieco przymykali oko na to, że zespół w lidze wyraźnie się oszczędza przed spotkaniami w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

Nikt nie miał wątpliwości, że to cel podstawowy dla drużyny. Skoro jednak nie udało się go osiągnąć, to teraz trzeba zrobić wszystko, by ponowna szansa pojawiła się już za rok, a do tego wiedzie tylko jedna droga - obrona tytułu mistrza Polski.

Z czterech do tej pory rozegranych meczów ligowych tylko o jednym można powiedzieć, że był dobry w wykonaniu wiślaków. To potyczka z Polonią w Warszawie, która jednak i tak nie zakończyła się zwycięstwem. W pozostałych konfrontacjach "Biała Gwiazda" wypadła blado, a jej piłkarze byli wyraźnie myślami gdzie indziej. To właśnie dlatego strata do lidera po czterech kolejkach wynosi już cztery punkty i najwyższa pora zacząć odrabiać punkty, bo za chwilę dystans może być już bardzo duży.

Teraz przed trenerem Robertem Maaskantem stoi trudne zadanie. Holender musi w trybie ekspresowym pozbierać zespół po cypryjskiej klęsce. Nie ma chyba wątpliwości, że na razie tkwi ona jeszcze mocno w świadomości piłkarzy. Pozostaje pytanie, czy Maaskantowi uda się zminimalizować skutki porażki z APOEL-em na tyle, żeby już w sobotę kibice zobaczyli Wisłę nie tylko walczącą, ale przede wszystkim dobrze grającą i zdobywającą punkty. Po klęskach zwykle są dwa scenariusze - albo zespół jest mocno przybity i powracanie do równowagi trwa długo, albo wprost przeciwnie, drużyna chce natychmiast pokazać, że porażka nie oznacza jej słabości, i w następnym meczu wychodzi na boisko z ogromną mobilizacją.

Do Krakowa przyjedzie w najbliższej kolejce Lechia Gdańsk, która póki co wygląda blado w tym sezonie. "Biało-zieloni", którzy przenieśli się ostatnio na nowoczesną PGE Arenę, podejmowali na niej dwie ostatnie drużyny w tabeli i w konfrontacjach z Cracovią i ŁKS-em uzbierali raptem dwa remisy. To zresztą jedyne punkty Lechii w tym sezonie, bo drużyna ta przegrała również dwie wyjazdowe potyczki z Polonią Warszawa i Jagiellonią Białystok.

Teraz jednak trener Lechii Tomasz Kafarski zapowiada, że jego podopieczni wykorzystają zmęczenie Wisły meczem pucharowym i właśnie w Krakowie jego zespół postara się wygrać pierwszy mecz w sezonie.

Jak będzie, zobaczymy już w sobotnie późne popołudnie. Na razie wiślacy w spokoju przygotowują się do konfrontacji z Lechią. Sytuacja kadrowa nie jest najgorsza, choć Maaskantowi sen z powiek musi spędzać stan zdrowia dwóch holenderskich obrońców, Kew Jaliensa i Michaela Lameya. Pierwszy z nich ma problemy ze stawem skokowym i jego występ w meczu z Lechią jest wykluczony.

Uraz Lameya dotyczy mięśnia dwugłowego. Jeśli obaj nie zagrają w sobotę, to zapewne w podstawowym składzie zobaczymy Gordana Bunozę w miejsce Jaliensa oraz Dragana Paljicia w miejsce Lameya.

Dodajmy, że w piątek uwaga całej Wisły będzie skierowana nie tylko na najbliższy mecz z Lechią, ale również na Monako, gdzie o godz. 13 rozpocznie się losowanie grup Ligi Europejskiej. Wtedy też Wisła pozna swoich rywali, z którymi będzie toczyć boje do połowy grudnia. Wypada wierzyć, że z dobrym skutkiem, dzięki czemu szybko wszyscy zapomną o nocy 23 sierpnia w Nikozji...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24