Wisła wygrała, ale... Analiza meczu ze Skonto

Łukasz Piekarski
Samobójcza bramka, czerwona kartka – przysłowiowe ściany znów pokazały swoją moc. Z tą zmianą, że w przysłowiu pomagają gospodarzom. Tym razem wydatnie pomogły przyjezdnym, którzy dzięki wspaniałemu zachowaniu swoich kibiców, mogli w niektórych momentach czuć się jak w domu. Wisła wygrała, ale...

Zobacz koniecznie: Emmanuel Olisadebe zakończył karierę. Teraz ławka trenerska?[/b
Jeszcze na kilka dni przed pierwszym gwizdkiem sędziego głośno spekulowało się o możliwych scenariuszach spotkania. Nie można tu mówić o jakiejś zmorze, sięgającej lipca 2009 i pamiętnej kompromitacji z Tallina. Z wczorajszej jedenastki na murawie biegało zaledwie dwóch piłkarzy – [b]Patryk Małecki
i Radosław Sobolewski. Ten pierwszy w Rydze nie czuł się ewidentnie za dobrze. Biegał, próbował... czasem coś wyszło. Od takiego piłkarza, o którym głośno i bez żadnej przesady mówi się, że już za kilka lat może być największą gwiazdą reprezentacji Polski wymaga się więcej, znacznie więcej. Sobolewski z kolei swój występ może zaliczyć do kategorii bardzo poprawnych. Nie zachwycił niczym szczególnym, ale swoje zadania wypełniał w miarę dobrze, co świadczy o jego przyzwoitym (póki co) przygotowaniu do sezonu.

Wczorajszy pojedynek był też oficjalnym sprawdzianem dla nowych grajków w talii Roberta Maaskanta. Holender swoje zadowolenie z pewnością skieruje w stronę Ivicy Ilieva, który mimo iż w zespole jest zaledwie od kilku tygodni to już wspaniale rozumie z absolutnym liderem krakowian – Maorem Meliksonem. Michael Lamey zaprezentował się nieźle w defensywie, ale słabiej w ataku. Współczesna piłka nożna wręcz wymaga ofensywnych akcentów od bocznych defensorów. Lameya na połowie Skonto Rygi było jak na lekarstwo. Warto jednak podkreślić, że to akcja doświadczonego Holendra prawą stroną boiska dała Wiśle jedyną bramkę.

Co można powiedzieć o rywalach z Rygi? Próbowali, miejscami byli nawet bardzo blisko zdobycia wyrównującej bramki. O ile w pierwszej połowie duet Chavez – Jaliens radził sobie bardzo pewnie, to w drugiej części gry stoperzy Wisły grali w niektórych momentach bardzo rozkojarzeni. Jakby oczekiwali na końcowy gwizdek sędziego.

Zaskakiwać mogła nieco słabsza postawa chyba najlepiej rozpoznawalnego piłkarza Skonto – Jurisa Laizansa. Doświadczony pomocnik z Łotwy, mający na swym koncie trofea, o których obecni jego koledzy z drużyny mogą jedynie pomarzyć (Puchar UEFA , Puchar Rosji i Mistrzostwo Rosji w barwach CSKA Moskwa), kiedy był przy piłce to głównie faulował. Warto wspomnieć, że to właśnie ten 32-letni piłkarz, w meczu eliminacyjnym do Euro 2004 strzelił bramkę Polsce w Warszawie.

Tegoroczne eliminacje to siódma szansa Wisły Kraków na Ligę Mistrzów. Droga jest długa i bardzo wyboista. W pamięci polskich sympatyków futbolu przewlekają się dawniejsze podejścia „Białej Gwiazdy”. Najbliżej piłkarskiego nieba było w 2005 roku, kiedy to podopieczni ówczesnego szkoleniowca Wisły – Jerzego Engela – rywalizowali z Panathinaikosem Ateny (w barwach „Koniczynek” występował jeszcze Emmanuel Olisadebe). W Krakowie zwycięstwo. W Atenach zabrakło koncentracji i woli walki w dogrywce. Jak będzie tym razem? Na wstępne rezultaty trzeba poczekać do rewanżowego spotkania ze Skonto. Póki co wiadomo, że do formy na fazę grupową Ligi Mistrzów jest jeszcze daleko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24